REKLAMA

Rozumiem, że Krakusów nie zachwycają wieże komórkowe

Kraków ma poważny problem ze smogiem. Stężenie szkodliwych pyłów w powietrzu rośnie i budzi niepokój mieszkańców. Recepty na zaradzenie problemowi są różne. Jednym z ostatnich jest darmowa komunikacja publiczna, gdy poziom pyłów przekracza określony poziom (by ograniczyć ruch prywatnych pojazdów).  Ma zostać wprowadzony zakaz palenia w piecach węglem i drzewem. Pojawił się też pomysł,  by obsadzać ulice roślinami wyłapującymi pył.

Być może dlatego, że Kraków należy do najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce, jego mieszkańcy tak alergicznie reagują na powstające w mieście maszty sieci komórkowych. Operatorzy przyznają, że właśnie Kraków jest tą aglomeracją, gdzie w Polsce stawia się anteny najtrudniej, a formalności związane z wydaniem pozwoleń  trwają najdłużej. Niejednokrotnie też protestują mieszkańcy. Nie przekonują ich tłumaczenia operatorów, czy urzędników, że w Polsce normy promieniowania pochodzącego z nadajników są rygorystyczne, a bardziej niebezpieczne jest korzystanie z telefonu komórkowego przy słabym sygnale ze stacji bazowej.

Problem nabrzmiał ostatnio w związku z mającymi się odbyć w Krakowie w lipcu Światowymi Dniami Młodzieży. Operatorzy już kilka miesiąc temu alarmowali, że młodzież i wierni, którzy przybędą na spotkanie  z papieżem mogą mieć kłopoty z połączeniami komórkowymi i korzystaniem z internetu. Obecna infrastruktura bowiem może nie podołać wyzwaniu. Zaapelowali by przyspieszyć procedury związane z inwestycjami. Radni Krakowa nie uwierzyli jednak w troskę o pielgrzymów, podejrzewając raczej chęć operatorów do wykorzystania sytuacji, by przy okazji Światowych Dni Młodzieży „zaśmiecić” miasto masztami.  I wystosowali protesty w tej sprawie do ministerstw i urzędów. Trudno tu rozstrzygać kto ma rację, ale dobrze byłoby, gdyby strony szybko wypracowały kompromis.

Oczywiście, przeciwnicy masztów komórkowych są nie tylko w Krakowie. Stowarzyszenie „Prawo do życia" – które czuwa nad przestrzeganiem prawa przy budowie stacji bazowych oraz zbiera dowody na ich szkodliwość – na swej stronie internetowej chwali się, że ma na koncie 3 tys. uchylonych decyzji w wprawie BTS-ów. Swą skuteczność (procent wygranych spraw) szacuje na 95 proc.

Cóż, choćby nawet normy promieniowania elektromagnetycznego były w Polsce sto razy ostrzejsze (operatorzy walczą, by je poluzować), protesty nie ustaną. Nie tylko dlatego, że jakieś stowarzyszenie ekologiczne ma w tym interes. Po prostu wszystkich zadowolić się nie da i zawsze znajdzie się ktoś, kto nie dostrzeże sprzeczności w potrzebie mobilnej transmisji „zawsze i wszędzie” i w protestach przeciw wieżom. Myślenie przyczynowo-skutkowe nie jest obowiązkiem prawnym.  

A Krakusi pod tym względem są szczególni. Śpiewają, by nie przenosić im stolicę do Krakowa, nie chcą igrzysk olimpijskich u siebie, trudno się więc dziwić, że nie zachwycają się masztami.