REKLAMA

Google - mądry potwór

Przemądrzałe pismaki mogą się nabijać, że Google sprzedał Motorolę cztery razy taniej, niż sam ją kupił. Wiem, co mówię, bo sam jestem przemądrzałym pismakiem. Myślę jednak, że Larry Page i Sergey Brin traktują całą operację z Motorolą, jako kosztowną, acz w długim terminie opłacalną inwestycję. Dzięki przejętym patentom unikną licencyjnych wojen, które są zmorą w USA, choć wskazują jednocześnie, że tam szanuje się prawo, a w nowoczesne technologie warto inwestować. Google jednocześnie pokazuje, że dobrze wie na czym polega siła firmy, w którym kierunku chce iść, i że nie zboczy z drogi w pogoni za mirażami. Usługi, głupku! - krzyczy. Mądrze krzyczy.

Prawie 4 mld dolarów poszły na rozkurz w wyniku sprzedaży Motoroli chińskiemu Lenovo. Różnice w cenie zakupu i cenie sprzedaży amerykańskiego producenta telefonów z lubością podkreślają wszystkie media (także TELKO.in), relacjonujące transakcję sprzedaży Motoroli. Jak już się jednak człowiek nasyci rozrzutnością wielkich tego świata, ucieszy, jaki sam jest mądry, to zaczyna się jednak zastanawiać: “dlaczego?” i “co z tego wynika?”.

Dlaczego? Wiadomo już, że Google’owi chodziło tylko o patenty na mobilne technologie, do jakich miała prawa Motorola. Że Google nie zamierza stać się zintegrowanym dostawcą mobilnych usług i terminali, co z dużym powodzeniem robi Apple, i co nieudolnie naśladuje Microsoft. Szefowie Google chyba słusznie zauważyli, że model Apple’a jest unikalny, a przez to trudny do powielenia. I że mało komu udaje się dziś konkurować z Azjatami na rynku elektroniki konsumenckiej.

Co z tego wynika? Że Google zamierza pozostać dostawcą usług opartych o nowoczesne technologie informatyczne. I że prędzej wyprodukuje własny, dekstopowy system operacyjny, niż weźmie się za produkcję komputerów. A przecież aż by się prosił, żeby imperialne ambicje pognały go na nowe, grząskie pola, w których tak pięknie mógłby utknąć! A on jakoś nie chce wykazać się imperialnym szaleństwem i umacnia tam, gdzie i tak jest już silny: w internecie.

Przyznaję, że parę klocków nie pasuje mi do tezy, ale zastosuję klasyczny zabieg medialny: jeżeli fakty przeczą tezie, to tym gorzej dla faktów… Tak zaś na poważnie, to uważam, że jeżeli nawet Google Glass okaże się sukcesem, to za 10 lat, nie Google będzie ich głównym dostawcą. Drugi niewygodny dla mnie fakt, to program Google Fiber, który może wskazywać na infrastrukturalne ambicje firmy z Mountain View. Ale i z tym sobie intelektualnie dam radę… Nic nie słyszę, by Google był liczącym się graczem na amerykańskim rynku ISP. I myślę że musiałby wydać naprawdę bardzo dużo pieniędzy, by na poważnie konkurować z amerykańskimi telekomami i sieciami kablowymi. Myślę, że Google Fiber, to raczej chęć wyznaczania światłowodowego kierunku, niż realne wejście w telekomunikację. Sprzedażą Motoroli koncern udowadnia, że umie wyczuć, gdzie jest szansa, a gdzie lepiej sobie darować.

Choć Google jest na dobrej drodze do tytułu najbardziej znienawidzonej firmy informatycznej świata - i wcześniej, czy później odbierze to miano Microsoftowi - to wciąż jest to bardzo sprawny potwór, którego posunięcia mogą budzić szacunek.