REKLAMA

Jeszcze wróci regulacyjna moda!

Nie wyciągam zbyt daleko idących wniosków ze stanowczego stanowiska Netii w sprawie zmiany ofert BSA. Ale i tak uważam, że wiara w dostęp regulowany wróci. Bo jak inaczej można robić w Polsce telekomunikacyjny biznes na dużą skalę?

W powszechnym przekonaniu regulacje rynku telekomunikacyjnego z drugiej połowy zeszłej dekady doprowadziły, owszem, do spadku cen detalicznych... i niczego więcej. Netia wykrwawiła Telekomunikację Polską, ale nie zdołała zbudować pozycji na rynku LLU, co było przecież celem przyjętego regulacyjnego modelu. Co więcej, od kilku lat Netia komunikuje wszem i wobec, że regulowany dostęp jej nie interesuje.

Ciekawe, dlaczego model, który dał wymierne efekty we Francji, w Niemczech, czy w Wielkiej Brytanii nie sprawdził się w Polsce?

Ja widzę jedną podstawową różnicę: w Polsce tylko Netia była na poważnie zainteresowana dostępem regulowanym. Zabrakło na tym rynku operatorów komórkowych, którzy w innych krajach są poważnymi biorcami produktów hurtowych od operatora zasiedziałego. Zabrakło ich obecności i nacisku na kształt oferty regulowanej. W efekcie tylko Netia walczyła o korzystne warunki usług w sieci Telekomunikacji Polskiej. Kiedy zaś opadła z sił, nikt nie podjął trudu dalej. A błędne – uważam – jest mniemanie, że rynek regulowany się nie rozwija, bo warunki są niekorzystne. Zawsze były niekorzystne i zawsze trzeba było o nie walczyć. LLU w sieci VDSL nie zaistniało dlatego, że Netii nie chciało się już walczyć, a nie dlatego, że Orange nie przedstawił atrakcyjnych stawek na pętlę i kabel magistralny do podłączenia DSLAM.

No dobrze, ale gdzie dzisiaj mają szukać rozwoju operatorzy komórkowi? Grupa Cyfrowego Polsatu idzie swoją drogą, ale co z T-Mobile, co z Playem? Powiedzmy sobie, że uda im się połączyć dajmy na to z... niech będzie... UPC i Multimediami. Tym samym wejdą na rynek stacjonarny, ale o ograniczonym przecież zasięgu sieci kablowych. Ogólnopolski charakter usług mobilnych prosi się o ogólnopolski charakter komplementarnych usług stacjonarnych. A tego gdzie szukać? No przede wszystkim w sieci Orange!

Druga tendencja jest taka, że infrastruktura operatora zasiedziałego przestaje być skarbem chowanym za pazuchą. Powiedzmy, że detal Orange nie kocha operatorów alternatywnych, ale już pion hurtu całkiem ich lubi. Sentymentów nie ma. Lepiej mieć linię sprzedaną za stawkę hurtową, niż nie sprzedaną. W Polsce przybywa nowoczesnej infrastruktury, w tym także nakładkowej, i sprzedać ją będzie coraz trudniej. Sympatia dla partnerów hurtowych będzie w grupie Orange rosła.

To nie znaczy, że dostęp regulowany zastąpią umowy komercyjne. Wszyscy i tak będą woleli ofertę regulowaną, do obrony której zawsze można wezwać Prezesa UKE. O kształt tej oferty Orange dalej będzie walczył, tylko pewnie mniej zaciekle, niż 10 lat temu. I popyt na specjalistów od regulacji znowu wróci...