REKLAMA

Po co Amerykanom gigabitowy internet?

Podczas gdy w Unii Europejskiej czy Polsce mówi się o realizacji Agendy Cyfrowej do 2020 roku i prędkościach 30-100 Mbit/, w USA szybko zaczynają upowszechniać się łącza gigabitowe.

Wszystko zaczęło się od Google, który w 2012 r. w Kansas City zaoferował usługę Google Fiber o prędkości 1 Gb/s. Za nim poszli jednak inni i to nie tylko giganci, tacy jak AT&T (zapowiedział wprowadzenie takiej usługi w 100 miastach w USA) , ale i całkiem mali operatorzy jak Ting w w Charlottesville w stanie Wirgina, czy ostatnio US Internet w Minneapolis, który oferuje nawet 10 Gbit/s. Także wiele amerykańskich metropolii na własną rękę podejmuje inicjatywy i zamierza wprowadzić usługi w sieciach optycznych, często zresztą ku niezadowoleniu operatorów, którzy traktują to jako konkurencję. W sumie, dzięki tym wszystkim działaniom,  prawdopodobnie już w tym roku w 50 amerykańskich stanach będą miasta, w których będzie dostępna gigabitowa usługa.

Operatorzy, którzy oferują gigabitowy internet podkreślają w swojej komunikacji marketingowej, że klienci korzystają ze 50-100 razy szybszego transferu, niż średnia w kraju, co pozwala ściągnąć 100 plików muzycznych, czy 100 zdjęć w 3 sekundy, a film HD w siedem sekund.

Tak jak w Polsce czasami pojawią się pytania, po co Kowalskiemu łącze 100 Mbit/s, tak w USA też niektórzy wyrażają wątpliwości, czy rzeczywiście zwykłym użytkownikom potrzebny jest transfer gigabitowy.

Jak jest róźnica miedzy mega a giga?

W grudniu firmy Pivot Group i Telecompetitor opublikowały wyniki ankiety, które pokazały, że przeciętny Amerykanin tak naprawdę niewiele wie o technologii gigabitowej. Na potrzeby badania przeprowadzono rozmowy z 800 amerykańskim użytkownikami internetu i aż 87 proc. z nich nie słyszała wcześniej o gigabitowym internecie. W dodatku tylko 32 proc. badanych było w stanie określić, jaką prędkość internetu ma wykupiona przez nich usługa, a trzy czwarte badanych stwierdziło, że łącze w zupełności zaspokaja ich aktualne potrzeby lub jest nawet szybsze, niż potrzebują. Na dodatek okazało się, że 54 proc. ankietowanych nie miała pojęcia, że łącze z nazwą "giga" jest szybsza niż z przedrostkiem "mega".

Zdaniem przedstawicieli firm badawczych, to wszystko dowodzi, że operatorzy wprowadzający usługi gigabitowe muszą także poważnie podejść do kwestii edukacji klientów.

Chattanooga Choo Choo

Nie zraża to jednak zwolenników inwestycji w superszybki, gigabitowy internet. Przykładem może być średniej wielkości miasto Chattanooga w stanie Tennessee, gdzie tą usługę udostępnił należący do miasta zakład energetyczny. W efekcie w mieście, w którym w 2009 r. nikt z zewnątrz nie decydował się inwestować, w 2014 r. pojawiło się pięć funduszy inwestycyjnych, z których każdy zainwestował ponad 50 mln dolarów, co jest bardzo dobrym wynikiem na liczące 171 tys. mieszkańców miasto.

– Do tej pory średniej wielkości miasta, leżące na południu USA nie były traktowane jako specjalnie atrakcyjne przez inwestorów z obszaru technologii. Dzięki zaoferowaniu gigabitowego internetu udało się zmienić to postrzeganie i dziś inni przyjeżdżają nas podglądać, jak to zrobiliśmy – mówił kilka miesięcy temu brytyjskiemu dziennikowi Guradian Andy Berke, burmistrz Chattanooga. Wskazał on, że inwestycja w optyczną sieć także pośrednio przyczynia się rozwoju biznesu w mieście i np. serwis OpenTable, wyspecjalizowany w rezerwacjach miejsc w restauracjach, kupił lokalną firmę QuickCueza 11,5 mln dolarów.

Nic dziwnego, że w ślady Chattanooga idą i chcą iść inni, m.in. Lafayette w Luizjanie, czy Bristol w Wirginii.

Na gigabitowym internecie zależało np. leżącemu w pustynnym stanie Nevada miastu Reno. W odróżnieniu od Chattanooga nie ma ono w swych zasobach takich aktywów, jak zakład energetyczny. Dlatego starało się przekonać Google do inwestycji. Nie udało się i Reno nie znalazło się na liście ponad 30 miast, gdzie technologiczny gigant będzie w najbliższej przyszłości uruchamiać usługę Google Fiber. Niezrażone tym miasto przekonało do inwestycji AT&T.

Mehmet Gunes, profesor z Uniwersytetu Nevada w Reno podkreśla, że internet gigabitowy będzie odgrywać ogromną rolę w telemedycynie, bo umożliwi szybki transfer wysokiej jakości zdjęć i materiałów wideo.

Z kolei doświadczenia z internetem gigabitowym w Austin w Teksasie, gdzie taką usługę zaczęło oferować Google pokazały, że inni operatorzy zmuszeni zostali do podniesienia przepływności usług. W rezultacie trzech dostawców zaczęło lub zamierza oferować usługi 1Gb/s, a czterech znacząco zwiększyło oferowany transfer. Jak pokazują dane AT&T użytkownik usług internetu w tym mieście konsumuje o 15-20 proc. danych więcej niż statystyczny amerykański internauta.

Aplikacje z nowymi możlwościami

I choć, jak pokazują przytaczane wcześniej badania Pivot Group i Telecompetitor, przeciętny Amerykanin nie uświadamia sobie korzyści z gigabitowego internetu, to decydenci i eksperci nie mają wątpliwości co do sensu takich inwestycji. Potwierdziło to przeprowadzone niedawno badanie PewResearch Internet Project, w którym przeankietowano blisko 1500 ekspertów. 86 proc. z nich stwierdziło, że do 2025 r. pojawią się na rynku nowe aplikacje, które będą w pełni wykorzystywać potencjał, jakie daje gigabitowe łącze. Wielu z zapytanych twierdziło, że szczególny wpływ będzie miało to na takie sektory, jak medycyna i edukacja. Przewidywany jest też rozwój technologii telepresence. Ankietowani spodziewają się też "zacieśniania więzi" miedzy technologią i ludźmi, jako że urządzania elektroniczne będą w stanie zbierać coraz więcej danych w czasie rzeczywistym, co i np. na tej podstawie będą zdolne podpowiadać, jak dostosować do tego swój plan dnia.

Niektórzy z zapytanych twierdzą jednak, że trudno tak naprawdę wyrokować, co przyniesie przyszłość. Tak jaktrudno było przewidzieć sukces Twittera czy Facebooka.

Z pewnością jednak za 10 lat zmieni się postrzeganie tego, co uważamy za interent szerokopasmowy. Już dziś niektórzy zauważają, że o łączu szerokopasmowym należy mówić nie w kontekście określonej przepływności, ale wtedy, gdy dostęp do wybranej treści uzyskujemy w czasie krótszym niż siedem sekund. Po upływie takiego czasu bowiem internatuów zaczyna się irytować, bo wedlug nich łącze działa zbyt wolno. Wobec takiej postawy konsumentów całkiem prawdopodobne, że w 2025 r. w wielu zastosowaniach internet o przepływności 100 Mbit/s może już być zbyt wolny.