REKLAMA

Prezesowska zmiana warty

Pomorek, jaki padł w ciągu kilku ostatnich miesięcy, na prezesów największych stacjonarnych telekomów nie może być czystym zbiegiem okoliczności. Daje do myślenia. Ewidentnie coś się zmienia na rynku, co prowadzi też do ważnych decyzji indywidualnych. Tylko co? Nie wiem i pewnie nikt dokładnie nie wie, ani potrafi łatwo powiązać z indywidualnymi decyzjami zawodowymi.

Maciej Witucki, Simon Boyd, a wczoraj Mirosław Godlewski. Siedem,czternaście, siedem… bo tyle czasu każdy z nich spędził w macierzystym zakładzie pracy. Boyd był w branży telekomunikacyjnej najdłużej, Witucki z Godlewskim dołączyli w ostatniej fazie burzliwego rozwoju rynku. Teraz, w ciągu kilku miesięcy zrezygnowali wszyscy trzej.  Simon Boyd deklaruje, że teraz zajmie się szlifowaniem umiejętności na polu golfowym (nie do końca wierzę, żeby to już miała być jego emerytura). Maciej Witucki wciąż jest we władzach Orange, ale na stanowisku raczej honorowym. Czy zostanie w branży telekomunikacyjnej, trudno przewidzieć. Aspiracje, jakie mogła w nim rozbudzić Telekomunikacja Polska, trudno będzie na tym rynku zaspokoić. Mirosława Godlewskiego czekają zapewne co najmniej kilkumiesięczne wakacje w związku z zakazem konkurencji, skoro wybiera się na kursy doszkalające dla menedżerów. Ten zaliczył już tyle branż w swoim życiu zawodowym, że nie zdziwiłbym się, gdyby za rok miał zacząć kierować liniami lotniczymi, albo fabryką pasz.

Każdy z nich odszedł z firmy z jakiegoś swojego, prywatnego, indywidualnego powodu, ale sam trend, że tylu ich odeszło jest zastanawiający. O ile to trend, a nie czysty przypadek… Że rynek się zmienia, widać jednak gołym okiem. Może zatem muszą się zmieniać  także prezesi firm? Choć wydaje im się, że to wcale nie o to chodzi.

W przypadku UPC sieć kablowa zdaje się kończyć długoletnią, w miarę łatwą, drogę wzrostu. Konkurencja jest coraz ostrzejsza, przychody już nie rosną. Pozostała mordercza walka o klienta lub uciążliwe negocjacje przejęć mniejszych operatorów. Telekomunikacja Polska w ciągu kilku ostatnich lat zaliczyła surową lekcję pokory. Wciąż jest najpotężniejszym podmiotem na rynku, ale imperialna postawa nie jest już na miejscu. Netia miała swoje 10 min na rynku - właśnie dzięki Godlewskiemu - ale teraz wchodzi w fazę zaciekłej walki o obronę rynkowej zdobyczy. UPC zdaje się być jeszcze w najlepszej sytuacji, ale już za chwilę na stacjonarnym rynku nikomu nie będzie łatwo, skoro już wszyscy sprzedają te same usługi.

Tak jest nie tylko w Polsce. Rynkową dezorientację widać w całej Europie. Ani zasiedziali, ani altneci nie wiedzą dokładnie, co mają robić. Budować NGA, walczyć o rentowność, konsolidować się (z kim?), spierać się z regulatorami, tępić OTT…? Pewnie, że bieżące sprawy są takie jak zawsze: przychody, płynność, klienci, finansowanie, dostawcy, zwolnienia, inwestycje…  Tylko w jakim kierunku niesie realizacja tej szarej “bieżączki”? To już trudniej... rozkminić.

Rozdroże. Tak bym określił stan dzisiejszej telekomunikacji. Dokąd należy iść i w jakim tempie? Może trudno to dzisiaj ustalić prezesom z ich radami nadzorczymi. I dlatego headhunterzy mają dzisiaj dużo pracy.