Co może być najważniejsze w 2014 roku

 1. "Connected Continent" - co dalej?

Miniony rok przyniósł jedno, bardzo ważne wydarzenie regulacyjne na poziomie europejskim. Chodzi o projekt “Connected Continent”, czyli projekt rozporządzenia o jednolitym rynku. Choć w zamierzeniu miało “wyrównać” warunki świadczenia usług we wszystkich krajach Unii, wyprowadzić konkurencję z poziomu kraju na poziom kontynentu i wzmocnić kilka największych grup telekomunikacyjnych, to spotkał się z ostrą krytyką. Nie tylko małych, regionalnych operatorów, ale i tych największych, nie mówiąc już o lokalnych regulatorach. Choć samo pomysł jest może niegłupi i zgodny z ideami przyświecającymi Unii Europejskiej, to jego wykonanie dalekie od doskonałości i pokazuje niebezpieczne, centralistyczne zapędy Brukselii. Wydaje się, że ten rok upłynie na próbie znalezienia kompromisu i szerokich konsultacjach, których pierwotnie zabrakło. Z bardziej odczuwalnych dla klientów zmian wejdzie tylko kolejna obniżka cen w roamingu. Są one już na tyle niskie, że kolejni operatorzy zaczynają świadczyć te usługi swoim klientom bez dodatkowych opłat.

2. Gaz, prąd, ubezpieczenia, konta bankowe - poszukiwanie sposobu na abonenta

Gaz, prąd, ubezpieczenia, usługi bankowe, to miały być magiczne smycze, które zwiększą lojalność klientów sieci komórkowej. Jest to szczególnie wobec stałego ataku PLAY na bazę abonencką trzech konkurentów. Okazuje się jednak, że klienci wcale nie są zainteresowani dodatkowymi usługami od sieci komórkowych. Polscy klienci są tradycjonalistami i wierni dotychczasowym przyzwyczajeniom. Marże na pośrednictwie są symboliczne, więc właściwi dostawcyrównież nie będą palić się do agresywnej “dosprzedaży” nowych usług do bazy abonenckiej telekomów. W tym roku operatorzy na pewno będą testować nowe pomysły, ale przykład Orange i zerwania listu intencyjnego dotyczącego sprzedaży prądu, to pierwsze ostrzeżenie i znak, że chyba lepiej skupić się na “core” biznesie.

3. Ile państwo wyciśnie z aukcji 800/2600 MHz?

1,8 mld zł? 3 mld zł? A może 4,5 mld zł? Nie mamy już pojęcia, ile może ostatecznie może przynieść skarbowi państwa aukcja częstotliwości 800 MHz i 2600 MHz. Szacunki analityków mówią już o 500-600 mln zł za dwa razy po 5 megaherców w paśmie 800 MHz, a niektóre wyceny za taki blok sięgają nawet 800 mln zł. Trudno wprawdzie wyobrazić sobie czas zwrotu z takiej inwestycji, skoro szacuje się, że na terenach nisko zurbanizowanych, które czekają na sieć LTE800 można pozyskać łącznie ok 1 mln abonentów. Tym milionem abonentów ma się podzielić czterech operatorów a przychody mają pokryć budowę co najmniej dwóch sieci. Zwrot zajmie więc kilkanaście lat. Mimo tego na rynku daje się odczuć częstotliwościową gorączkę, dyktowaną nie tylko przez chłodną kalkulację biznesową, ale dosyć abstrakcyjne “długoterminowe strategiczne bezpieczeństwo”. Innymi słowy każdy chce mieć “coś” w zakresie 800 MHz. Orange “musi” mieć 2 x 10 MHz pasma, Plus musi mieć 2 x 5 MHz. Nie wiadomo, czy T-Mobile zadowoli się taką samą pulą, jak Plus, ani na co dzisiaj stać Playa. Te dwa ostatnie czynniki zadecydują, jak ostra będzie licytacja. Naturalnie nie wiemy, kto dzisiaj pręży muskuły, bo naprawdę czuje wolę walki w aukcji, a kto chce tylko wystraszyć rywali. Tak, czy inaczej może być gorąco.

4. Kto będzie liderem LTE?

2014 rok będzie czasem podziału hasła “lider LTE” na kilka podkategorii. Liderem zasięgu pozostanie Polkomtel, który przez konkurencję dogoniony zostanie pewnie dopiero w 2015 roku. Liderem sprzedaży i przyrostu klientów korzystających z tej technologii będzie zapewne P4, umiejętnie wykorzystując marketingowo swoją sieć 4G LTE i zachęcając do dołączenia do niej. Za to Orange i T-Mobile pozostanie podzielenie się mianem “lidera LTE dla biznesu”, oferując dodatkowe usługi dzięki tej technologii i dostęp do szybkiego Internetu wybranym klientom, którzy będa chcieli zapłacić więcej. I wszystko rozegra się właśnie na olu marketingu i PR-u, skoro telefony i inne urządzenia LTE na koniec roku będzie miało mniej niż 10% klientów.

5. Mobilne płatności - na początek IKO

Płatności za pomocą telefonu komórkowego na pewno będą gorącym tematem tego roku. Na rynku są obecne trzy rozwiązania, które stoczą ostrą walkę o m-porfele klientów. Na razie najsłabszym graczem pozostaje technologia NFC, którą wspierają dwaj operatorzy i Mastercard. Wsparcie promocyjne tego rozwiązania jest znikome, a abonenci również nie stoją w kolejce w salonach, aby wymienić kartę SIM na taką, która będzie wspierała m-płatności. Do głównego pojedynku w tym roku w Polsce stanie porozumienie Alior Banku, Millennium, Banku Zachodniego WBK, mBanku, ING i PKO BP, czyli w uproszczeniu IKO oraz rozwiązanie banku PEKAO, czyli PeoPay. Wszystko wskazuje, że zwyciezcą, czyli lokalnym standardem zostanie platforma IKO. W kolejnych latach IKO najprawdopodobniej polegnie w starciu z globalnym standardem mobilnych płatności opartych o NFC i rozwiązania Mastercard i VISA.

6. Politycy na minowym polu

Nowy szef MAiC, nowy - być może - prezes UKE. To pierwsze już jest faktem, to drugie na razie tylko możliwością. Czym w działaniu będzie się różnił minister Rafał Trzaskowski od ministra Michała Boniego na razie trudno stwierdzić. Dla rynku telekomunikacyjnego ważniejsza jest “druga linia”, którą wciąż obstawia wiceminister Małgorzata Olszewska. Ważne, czy zdobędzie zaufanie nowego szefa resortu. Interesującym testem dla MAiC będzie sprawa opodatkowania okablowania strukturalnego - czy resortowi łączności uda się odeprzeć zakusy resortu finansów i samorządowców. Prawdziwa praca jednak, to zakończenie poprzedniej perspektywy finansowej i ustawienie nowej. Tymczasem w dotowanych projektach regionalnych zaczyna się to, co było tylko kwestią czasu: wałkowanie prawdziwych, czy wydumanych nieprawidłowości. Na razie w Wielkopolsce i Małopolsce. Ryzyko drzemie również w coraz pilniej badanych - na razie przez brukówki - zagranicznych podróżach szefowej UKE, nie bez udziału reprezentantów MAiC. Jeżeli resortowi zabraknie odwagi, by powiedzieć: “tak, promujemy naszego człowieka do ITU”, łatwo się może to zakończyć kolejną “aferą”.

7. Producenci smartfonów - nowy układ sił w Polsce?

W 2014 roku na globalnym rynku nie należy się spodziewać dużych zmian wśród największych producentów smartfonów. Nadal liderem pozostanie Samsung, któremu tak naprawdę nie zagraża poważnie żaden z konkurentów. Apple będzie nadal zarabiało krocie na swoich drogich smartfonach, ale udziały rynkowe tego producenta powinny maleć. Zgodnie z wcześniejszymi prognozami coraz większą rolę zaczną odgrywać duże chińskie firmy, które już teraz sprzedają miliony urządzeń. Marginalną rolę odegra przejęcie produkcji smartfonów fińskiej Nokii przez Microsoft. Amerykański gigant przez wiele miesięcy będzie próbował się “ogarnąć” z nowym nabytkiem, więc jego rynkowy udział nie oszybuje w górę. Nokia rozpocznie sprzedaż smartfonów z Androidem, ale po sprzedaży fabryk i centrów R&D mogą pojawić się problemy z legendarną jakością. W naszym kraju, tak jak rok wcześniej, coraz większą rolę będą odgrywać słabsze lub lokalne marki: myPhone, Prestigio, Alcatel, Kazam, Goclever itd. To może być ich rok, bo ogromna rola ceny przy podejmowaniu decyzji o zakupie raczej wzrośnie niż zmaleje.

8. Zbliża się rewolucja wideo

Facebook, Google, Apple… Netflix? Globalne przeboje dobrze przyjmują się w Polsce. Jeżeli Netflix wejdzie na polski rynek VOD, to może zacząć się rewolucja. Zacząć, bo na przeprowadzenie rynkowego przewrotu roku będzie za mało. Wchodząc do Polski, Netflix ma zagwarantowaną uwagę mediów, a zatem i - krótkotrwałą - uwagę potencjalnych klientów. Czy to wykorzysta będzie zależało od cennika i - przede wszystkim - oferty programowej. Wszyscy zakładają, że Netflix ma dobre relacje z czołowymi studiami w Stanach Zjednoczonych. Nikt jednak nie wie, jakimi licencjami dysponuje, ani jak szybko może je poszerzać o kolejne kraje. Nie wiadomo również na jaką część treści będzie miał wyłączność. I jak długo. Opinie nie są jednolite, ale przeważa teza, że decydująca na rynku internetowego wideo jest podaż hollywoodzkich hitów. Polska produkcja - zwłaszcza seriale - są ważne, ale nie przeważające. Polscy producenci i zarazem właściciel serwisów wideo są więc na słabej pozycji. Ich budowaną przez lata pozycję Netflix jest w stanie przebić w rok, dwa lata i to bez szczególnego wysiłku: PR-em i dobrą ofertą. I tu pojawia się pytanie: czy wejdzie na rynek w modelu otwartym, czy jak HBO Go w porozumieniu z operatorami, czy może w modelu miks. Dla polskiej telekomunikacji, to bardzo ważne. Czy uda się z Netfliksem zarobić, czy tylko trzeba będzie przenosić ruch z jego serwerów.