Wolne STB, jak wolne konopie

Pisząc wczoraj o inicjatywie amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności w związku z „uwolnieniem STB” przeczuwałem, że takowa nie może być oderwana od realiów. Że ktoś już z pewnością namawiał FCC, że można namieszać na rynku CPE dla dobra klientów końcowych. Przeczuwałem dobrze, ale... za słabo. Okazuje się, że gotowe rozwiązania są już na rynku i, być może, przeceniałem kwestie techniczne podmiany operatorskich dekoderów kablowych.

Wystarczy wejść na stronę internetową TiVo, aby od razu natknąć się na produktu, który krzyczy: „Kup mnie i zastąp mną dekoder od twojej kablówki!” 300 dolarów, to nie mało, ale dla przeciętnego Amerykanina pewnie mniej, niż dla mnie. Z wyliczeń FCC wynika, że to niewiele więcej, niż średnia opłata, jaką rocznie ponoszą abonenci sieci kablowych za dzierżawę swoich dekoderów. To odróżnia amerykański rynek od polskiego: w Polsce nie ma zwyczaju pokazywania klientowi kosztów STB. Za oceanem jest inaczej, więc tam niezależni producenci dekoderów mogą przekonywać klientów, że kablówki... ich golą.

Jeżeli dekodery TiVo rzeczywiście bezproblemowo współpracują z podstawowymi usługami sieci kablowych, to model działania zaiste jest ciekawy. Bez konieczności ponoszenia kosztów infrastruktury i oferty programowej można się wkraść do amerykańskiego salonu na półeczkę pod telewizorem i za kilka zintegrowanych w dekoderze aplikacji oraz system przewijania reklam inkasować od nabywców 150 dolarów rocznie. I to tylko na początek, bo przy odpowiedniej masie klientów można się porozumieć bezpośrednio z nadawcami TV i po trochu wykradać kablówkom biznes. Kto ma platformę, ten ma władzę.

Jak sądzę, taki był plan TiVo. Jak sądzę, do tej pory tylko pozornie prosty. Operatorzy, nie w ciemię bici, mogli blokować usługi TiVo, a klientów przekonywać, że platformy wcale nie są kompatybilne. Stąd zapewne interwencja FCC, które może wymusić współpracę.

Rozwój rynku niezależnych dostawców dekoderów przewidzieć trudno. Oceniać można tylko intuicyjnie. Przypominam sobie jednak rozmowę sprzed 2 lat z szefem jednego z działających w Polsce funduszy inwestycyjnych i jego żywe zainteresowanie „TVoverIP”, czyli właśnie operatorami płatnej telewizji przez podłączane do publicznej sieci dekodery. Znaczy, nie tylko mnie ten rynek wydaje się ciekawy.

W Polsce będzie trudniej, niż w Stanach Zjednoczonych. W Polsce nie widać wielkiego zainteresowania takimi nowinkami. Player nie zapewnił Netii rynkowego blitzkriegu. Orange – największy ISP w Polsce – nadal nie ma w ofercie multimedialnego STB. UPC wprowadziło Horizona tylko na fali globalnego projektu. Z polskich kablówek w innowacyjną platformę TV zainwestowała na razie tylko łódzka Toya (coś planują Multimedia, ale nie chcą powiedzieć co). Z pełnym szacunkiem dla wrocławskiego Korbanku, ale jego dekodery, to margines rynku. Niezależni dostawcy, nie posiadający własnej sieci, mieliby jeszcze trudniej.

To jednak nie powinno usypiać czujności polskich operatorów, bo i do nas może z czasem przyjść moda na dekodery z Saturna, czy Euro. To by podkopało jeden z filarów operatorskiego biznesu, a wyjścia byłyby tylko dwa. Albo zaoferować klientom własny, lepszy produkt, albo pogodzić się z nieuchronną zmianą na rynku i utratą części przychodów.