REKLAMA

Bezkarne naciąganie emerytów

O czym piszą dziś lokalne media, gdy zdarzy im się podjąć temat z zakresu telekomunikacji? Wcale nie są to miliardowe kwoty licytowane na aukcji LTE, brukselski jednolity rynek cyfrowy, sukcesy Playa czy finansowe wygibasy Hawe. Otóż w ostatnim okresie jest to - być może dla wielu światłych osób sprawa banalna - temat oszustw telekomunikacyjnych. Ich ofiarami padają najczęściej osoby w podeszłym wieku, a wiec ten najbardziej bezbronne, które łatwo zwieść perspektywą oszczędzenia trzech czy pięciu złotych miesięcznie na usłudze telefonicznej.

Nie ma chyba tygodnia, żeby w lokalnej prasie nie ukazał się artykuł opisujący taki przypadek Oczywiście można sprawę skwitować, że to typowy interwencyjny temat dla lokalnych dziennikarzy. Jednak powszechność i częstotliwość tego typu publikacji, skłaniają raczej do stwierdzenia, że problem jest poważny.

Wczorajsza Gazeta Pomorska opisała przypadek emeryta, który padł ofiarą naciągaczy i zapłacił 500 zł, by nie mieć kłopotów z firmą windykacyjną. Co ciekawe w tym przypadku na oszustwach telekomunikacyjnych postanowiła zarabiać firma, która specjalizuje się w telemedycynie. Na swej stronie internetowej owa firma chwali się, że świadczy zdalną opiekę nad osobami starszymi (m.in. usługa TeleEKG), jednak widocznie, musiała dojść do wniosku, że większe pieniądze zarobi na mniej chlubnym procederze. Na telemedcynie w Polsce trudno bowiem zbić kokosy, bo polscy emeryci do krezusów nie należą.

Również wczoraj Dziennik Bałtycki opisał przypadek firmy telekomunikacyjnej, której przedstawiciele podając się za reprezentantów Oragne, przekonując starsze osoby do korzystniejszych ofert telekomunikacyjnych, przy okazji naciągali je na dodatkowe usług, z których tamci nie korzystają. To znów jedną z emerytek kosztowało kilkaset złotych.

W tym miejscu, ktoś może się słusznie zapytać, a gdzie są w tym wszystkim instytucje powołane do ochrony konsumentów? W przypadku nieuczciwej firmy telemedycznej UOKiK jest na etapie badania sprawy. Urząd m.in. sprawdza, czy przy zawieraniu umów o świadczenie usługi TeleEKG mogło dochodzić do naruszenia oraz czy we wzorcach umów z konsumentami stosowanych przez spółkę znajdują się niedozwolone postanowienia umowne.

W drugim przypadku UKE próbował prowadzić mediacje, ale firma telekomunikacyjna nie była nimi zainteresowana, wolała po prostu skasować kilkaset złotych od emerytki. Teraz UKE wezwał wspomnianą firmę telekomunikacyjną do dostarczenia wszelkich informacji i materiałów, które będą analizowane w ramach postępowania wyjaśniającego i potem będzie ewentualne i mógł nałożyć karę do trzech procent rocznych jej przychodów.

Złośliwe można by w tym miejscu wyrazić wątpliwość, czy postępowania wszczęte przez UOKiK i UKE, skończą się za życia oszukanych emerytów? To jedna pytanie całkiem zasadne, bo obie osoby, opisywane przez lokalne dzienniki,  mają wszakże po 86 lat. Charakterystyczne zresztą, że Dziennik Bałtycki przedstawiając niecne poczynania telekomunikacyjnej firmy nie wymienia jej nazwy, choć bez wahania podał, że za przedstawicieli Orange podają się jej nieuczciwi pracownicy. Oznacza to, że w tym przypadku bardziej chroniony jest oszust.

Dziennikarka Dziennika Gazety Prawnej komentując sprawę Zbigniewa Stongi, który w tym tygodniu upublicznił akta z afery podsłuchowej, skonstatowała, że w swym sposobie działania Stonoga wyraża to, o czym ludzie wiedzą, że: prawo nie działa w ich interesie. Przypadek oszustw telekomunikacyjnych można podsumować tak samo – prawo nie działa na korzyść naciąganych emerytów.