Nowy serwis UKE, czyli przystojniak bez skarpetek

Ładnie wygląda, ale nagle w diabły poszła większość zasobów publikowanych do tej pory w serwisie internetowym Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Można je znaleźć w wersji archiwalnej, ale chyba nie o to chodziło w projekcie modernizacji?

Nie wyzłośliwiałbym się – ot tak sobie – bo tam w UKE z pewnością mają dostatecznie dużo problemów z nowym serwisem. Nie wyzłośliwiałbym się tylko dlatego, że sam od poniedziałku walczę z nowym serwisem UKE. Wyzłośliwiam się, bo od poniedziałku odbieram z rynku kąśliwe uwagi innych użytkowników tego serwisu. Wyzłośliwiam się, licząc że to zdopinguje urząd do przyspieszenia migracji zasobów internetowych do nowego systemu zarządzania treścią. Bo są potrzebne nie tylko mnie. A dzisiaj nie wiadomo, czego gdzie szukać.

Mapa nowego serwisu UKE zawiera 19 pozycji. Mapa serwisu archiwalnego – 215 pozycji. Nowy serwis jest ładny i przejrzysty, ale wygląda, jakby swoją pracę odrobił tylko grafik i przez krótką chwilę redaktor. O kluczowej sprawie, czyli migracji zasobów pomiędzy starą i nowa platformą, jakby nikt nie pomyślał. Wygląda, jakby ktoś za wszelką cenę chciał dotrzymać terminu, bez względu na to, czy produkt komuś się przyda.

Teraz nie ma wyboru, jak korzystać z nowej i starej wersji, i jeszcze z Biuletynu Informacji Publicznej urzędu. Modląc się, żeby świeże materiały (inne niż „Aktualności”) w którymś z tych serwisów się pojawiały. Wydaje się że tak jest, choć co, gdzie dokładnie ląduje nie wiedzą chyba nawet redaktorzy (albo wiedzą, tylko nie aktualizują informacji). I tak co chwila ląduje się na stronie z „Błędem 404”.

Serwis internetowy, to nie jest rocket science, ale jednak zasób informatyczny. Operowanie na takich zasobach nie jest proste, nawet gdy nie chodzi o serwis transakcyjny banku. Nie będąc deweloperem, my prości użytkownicy, zwykle na początku upajamy się projektem graficznym: „jak to wszystko będzie ładnie wyglądało!”. Dopiero potem przypominam sobie o funkcjach i danych. A informatycy mówią: „nie da się”, „to wymaga czasu”, „to niebezpieczne... Albo: „u mnie działa”.

Jako dostawca usługi – de facto – informatycznej też wcale nie jestem ani święty, ani wystarczająco mądry, ani odpowiednio przewidujący. Zdarzało nam się wypuszczać „bugi” także na TELKO.in. Nie przeczę. Ale nie powiem jakie. Jeżeli nikt nie zauważył, to znaczy żeśmy to jednak ogarnęli. Sądząc po komentarzach użytkowników serwisu UKE, regulatorowi to się nie udało.

Współczuję, ale doradzam wytężone wysiłki by unormować sytuację. Można się motywować faktem, jak potrzebne dane UKE udostępnia. Może nawet sam tego nie wie?

Dla wkurzonych użytkowników: próbujcie ARCHIWUM.UKE.GOV.PL

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi