Najwcześniej pod koniec tego roku są szanse na uruchomienie programu tzw. bonów łączności, czyli narzędzia, które mają stanowić zachętę ekonomiczną do korzystania z usług szybkiego internetu i telewizji cyfrowej – poinformował podczas konferencji KIKE Marcin Łukaszewicz, zastępca dyrektora Departamentu Telekomunikacji w Ministerstwie Cyfryzacji.
Wiadomo, że środki w wysokości 50 mln euro (ok. 200 mln zł) są zarezerwowane na to zadanie w programie FERC. Osoby, które otrzymają takie bony, będą mogły sfinansować za to przyłącze internetowe lub zakup usługi dostępu do internetu i tv, choć nie w 100 proc. Do jakiego poziomu jeszcze nie jest ustalone. Program ma być ogólnopolski. Dofinasowanie nie będzie mogło trwać dłużej niż dwa lata, a sam program jest wstępnie przewidywany na 3 lata.
Jest jeszcze jednak sporo niewiadomych, np. jak będzie określana grupa osób uprawnionych do korzystania z bonu. Wiadomo, że nie będą mogły z tego skorzystać osoby, które już korzystają z usług światłowodowych.
– Jako ministerstwo mamy już w Polsce przykłady, na jakich możemy się wzorować, takie jak bon na wymianę dekodera czy laptop dla nauczycieli – mówił Marcin Łukasiewicz.
Instytucja wdrażająca to narzędzie interwencji będzie się bezpośrednio rozliczać z operatorami świadczącymi usługi w ramach tego programu (nie z beneficjentami końcowymi).
Nie jest tajemnicą, że szczególne nadzieje z bonem łączności wiążą operatorzy hurtowi, licząc, że pomoże to im zwiększać saturację sieci. KIKE reprezentująca małych i średnich operatorów była wprowadzeniu tego narzędzia interwencji przeciwna.
Marcin Łukasiewicz nie uważa, że bony łączności mogą popsuć rynek, a powinno to pozwolić na zwiększenie saturacji nie tylko sieci powstałych ze wsparciem środków publicznych, ale wszystkich, w tym także tych wybudowanych przez lokalnych operatorów ze środków własnych. Podkreślił, że konsultacje z rynkiem prowadzone w tej sprawie pokazały, że tego typu interwencja jest potrzebna.