REKLAMA

Dyskusje o telekomunikacji: wolność sieci według potrzeb

Od lewej: Łukasz Dec, Andrzej Abramczuk i Cezary Albrecht
(źr.fot.TELKO.in)

Łukasz Dec: Zacznijmy od wyjaśnienia, o której neutralności rozmawiamy. Ostatnio daje się zauważyć tendencja do używania zamiennie pojęć "neutralności technologicznej", rozumianej jako niedyskryminowanie żadnej technologii dostępowej (vide: dyskusja o POPC), i "neutralności internetu", rozumianej jako równe traktowanie każdego bitu informacji przesyłanej w sieci. Do tego dochodzi pojęcie "neutralności sieci", które zdaje się stanowi synonim obu powyższych.

Andrzej Abramczuk: Polityczni decydenci też nie wiedzą, jak to rozróżnić i w dokumentach dla Komisji Europejskiej używają sformułowania "net neutrality" dla obu powyższych pojęć. Dzisiaj mamy się skoncentrować na neutralności sieci, czy neutralności internetu, nie uciekając jednak zupełnie od neutralności technologicznej.

Jerzy Żurek: Dla mnie jedyną jasną definicją jest neutralność technologiczna w kontekście sieci radiowych. Pozostałe zjawiska obejmowane mianem neutralności są nieostre i rozmyte.

Jacek Niewęgłowski: Neutralność technologiczna sieci radiowych, czyli rezygnacja z określania w decyzjach rezerwacyjnych konkretnej technologii dostępowej, w Polsce pojawiła się stosunkowo wcześnie. Byliśmy w awangardzie Unii. Co więcej, konwersja rezerwacji na neutralne technologicznie następowała bez opłat, podczas gdy we Francji operatorzy płacili setki milionów euro, żeby budować LTE na posiadanych zasobach.

Andrzej Abramczuk: No to sukces!

Jacek Niewęgłowski: I to duży. Do Polski przyjeżdżają teraz przedstawiciele Komisji Europejskiej i z troską pytają, czy duży mamy problem z LTE skoro “przetarg LTE” nie został jeszcze rozstrzygnięty. Nie mogą uwierzyć, że LTE w Polsce jest i to ze sporym zasięgiem.

Jerzy Żurek: To jest najbardziej pragmatyczny i namacalny przykład neutralności technologicznej. I przejaw rozwoju telekomunikacji. Kiedyś dana usługa była ściśle związana z technologią, lub nawet kreowano dla usługi odpowiednią technologię. To bardzo hamowało rozwój rynku.

Łukasz Dec: Czy z punktu widzenia neutralności technologicznej nie uważacie, że FTTH jest nieco przereklamowane i ma priorytet wyższy, niż to mu się należy? To ma bardzo praktyczny wymiar w sferze przydziału publicznych środków na budowę sieci. Kto inwestuje w FTTH, może liczyć na lepsze traktowanie.

Ireneusz Piecuch: Jeżeli przyjmujemy zasadę neutralności technologicznej, to trzeba się jej trzymać we wszystkich sferach. Tym bardziej, że nikt dzisiaj nie wie, co jest "technologią przyszłości". Rynek jest nieobliczalny, a rozwiązania pozornie skazane na wymarcie okazują się wyjątkowo żywotne.

Jerzy Żurek: To się na pewno da wyliczyć. Potencjał łączności optycznej rzeczywiście jest ogromny i nieporównywalny z jakimkolwiek innym medium. Wąskim gardłem są już bardziej urządzenia aktywne: ich dostępność i cena. Chyba należy zostawić operatorom wybór optymalnej technologii, która pozwoli im na świadczenie takich usług, za które abonenci gotowi są zapłacić.

Cezary Albrecht: Za silnym wsparciem FTTH stoją polityczne ambicje. Europa ciągle chce się porównywać z Koreą Południową, czy Stanami Zjednoczonymi.

Andrzej Abramczuk: Każdy nowy odcinek sieci światłowodowej, to okazja do "przecięcia wstęgi". Nowa lokalizacja sieci mobilnej takich możliwości nie daje.

Jacek Niewęgłowski: Nie było dyskusji dopóki mowa była o jakości NGA, gdzie większość powszechnie stosowanych technologii, w tym radiowych, pozwalała – lepiej lub gorzej – na zapewnienie tego standardu. Teraz widać próby nagięcia parametrów usług, żeby – nie mówiąc nic o technologii – tylnymi drzwiami faktycznie wymusić zastosowanie niektórych spośród nich np. FTTH.

Łukasz Dec: Neutralność technologiczna mimo wszystko budzi umiarkowane kontrowersje. Pewnie byśmy w ogóle o tym nie rozmawiali, gdyby nie POPC. Neutralność internetu (czy też neutralność sieci) jest głębszym problemem.