REKLAMA

Handelsblatt: Dlaczego Deutsche Telekom jest dziś nadal zależny od rosyjskich informatyków

Pod koniec marca Deutsche Telekom ogłosił, że wycofuje się z Rosji. Teraz wiadomo, że niektórzy z jego rosyjskich pracowników najwyraźniej nadal pracują dla Deutsche Telekom. Z Turcji lub Rosji – pisze niemiecki dziennik biznesowy „Handelsblatt”.

Dziennik przypomina, że cztery tygodnie po rozpoczęciu przez Rosję agresji na Ukrainę DT ogłosiło, że kończy „swoją działalność deweloperską w Rosji” i zaprzestaje działalności w tym kraju. DT zatrudniało wówczas w Rosji ok. 2 tys. informatyków.

- Teraz, ponad dwa miesiące później, okazuje się, że opuszczenie Rosji nie było tak jednoznaczne, jak się wtedy wydawało – pisze dziennik powołując się na wewnętrzne źródła w niemieckim telekomie. Informatorzy twierdzą, że niemiecka grupa telekomunikacyjna nadal zatrudnia znaczną liczbę pracowników w swoich rosyjskich oddziałach.

Według informatorów gazety, w połowie maja Peter Leukert, szef działu IT grupy, powiedział, że duża część osób zatrudnionych w Petersburgu nadal pracuje dla grupy i całkowita likwidacja oddziału nastąpi dopiero w przyszłym roku. „Handelsblatt” podkreśla, że nawet dyrektorzy operatora zakładali, że w Rosji nie jest już pisane żadne oprogramowanie na potrzeby DT.

Cytowany w artykule rzecznik DT nie potrafił powiedzieć, kiedy firma definitywnie wycofa się z Rosji. Stwierdził jedynie, że „zdecydowana większość usług jest obecnie świadczona poza Rosją” oraz, że zamykanie działalności w tym kraju to „złożony proces”.

Po wybuchu wojny DT początkowo utrzymywał dział rozwoju oprogramowania w Sankt Petersburgu i w dwóch innych miastach. Jak pisze gazeta, kierownictwo zleciło nawet sprowadzenie do Rosji pieniędzy i sprzętu informatycznego, aby w razie potrzeby móc działać przez wiele miesięcy pomimo sankcji.

– Na szczęście nasi pracownicy w Rosji są obecnie bezpieczni i mogą pracować - napisała wówczas w wewnętrznym e-mailu Claudia Nemat, członek zarządu DT odpowiedzialna za technologie. „Handelsblatt” cytuje też kolejny fragment tego maila, w którym pani Nemat stwierdza, że rosyjscy informatycy „mogą kontynuować w większości scenariuszy, jakie sobie możemy wyobrazić”.

Gazeta ten mail podsumowuje zdaniem „oprócz dobrego samopoczucia kolegów na miejscu, kierownictwu najwyraźniej zależało przede wszystkim na tym, by móc ich bez przeszkód oddelegować do pracy pomimo kryzysu na Ukrainie”.

Dziennik informuje, że w początkowej fazie agresji centrala grupy zwiększyła środki bezpieczeństwa: nowe oprogramowanie z Rosji musiały być teraz sprawdzane przed wprowadzeniem do systemu. Obawiano się, że rosyjskie służby specjalne mogą zaatakować systemy DT wykorzystując napisane w Rosji oprogramowanie.

Według „Handelsblatt”, DT uzależnił się od powstającego w Rosji oprogramowania i jego autorów. Oprogramowania, które wykorzystywane jest w niemieckich sieciach światłowodowych, a także w np. w ujednoliconej aplikacji klienckiej. Przeniesienie tych projektów w krótkim czasie do innych oddziałów DT jest podobno trudne. Choćby dlatego, że w Niemczech tego typu kompetencje były w przeszłości ograniczone.

Pod koniec marca DT informował, że swym rosyjskim pracownikom zaoferował możliwość pracy z zagranicy. Dziennik przypomina, że na kwietniowym zgromadzeniu akcjonariuszy niemieckiego operatora Tim Höttgesa, prezes DT odpowiadając na pytanie inwestorów przyznał, że prawie 2 tys. osób – rosyjscy pracownicy i ich rodzin – zostali zakwaterowani w hotelach tureckim kurorcie Antalyi. Według dziennika „Wirtschaftswoche”, przynajmniej 400 osób mieszka w pięciogwiazdkowym ośrodku wypoczynkowym. Pracownicy formalnie są formalnie w „przedłużonej podróży służbowej”.