REKLAMA

Pytel: jak nie jedna sieć LTE, to dwie

Budowa jednej sieci LTE przez czterech operatorów byłaby podejściem innowacyjnym na skalę europejską. Jeżeli okazałoby się to zbyt trudne, to można by to zrobić dwuetapowo. Najpierw zbudować dwie sieci operujące na równych blokach częstotliwości, a później w momencie, kiedy komercyjnie pojawi się technologia LTE-Advanced, czyli około 2016-17 roku, rozważyć połączenie obu sieci w jedną - mówi Wojciech Pytel, członek zarządu Polkomtela odpowiedzialny za IT, technikę i bezpieczeństwo.

Najprawdopodobniej jeszcze przed końcem roku UKE ogłosi start aukcji na 5 bloków po 5 MHz w paśmie 800 MHz oraz 7 bloków po 10 MHz w paśmie 2600 MHz. Także do końca roku Sferia, kojarzona z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, powinna otrzymać rezerwację bloku 5 MHz w pasmie 800 MHz. W paśmie 800 MHz jest zatem do zagospodarowania 30 MHz, czyli mogłyby powstać dwie sieci posiadające bloki po 15 MHz. Najbardziej efektywnym i zarazem największym blokiem, na którym pracują sieci LTE, jest 20 MHz. Dopiero technologia LTE-Advanced pozwala na łączenie pasma w większe bloki, niekoniecznie do siebie przystające (np. z pasma 800 i 1800 MHz) w blok o wielkości do 100 MHz.

Czy operatorom potrzebne są częstotliwości już teraz? Pomijając fakt, że Unia Europejska wymaga, żeby rozdać 800 MHz do połowy 2014 roku?

Częstotliwości mogą zostać rozdane już teraz. Nie jest to co prawda zdeterminowane dużą ilością urządzeń końcowych, jednak wyraźnie widać, że LTE jest substytutem sieci stacjonarnej w mniejszych miejscowościach. Wymagany jest do tego, oczywiście, blok co najmniej 10 czy 15 MHz, aby zapewnić odpowiednie prędkości. W 2013 roku, uwzględniając darmowe Aero2, użytkowników mobilnego Internetu na "dużych" wyświetlaczach przybyło prawie pół miliona.

Można też rozdać je później. Z biznesowego punktu widzenia częstotliwości te będą potrzebne operatorom po 2020 roku. Wtedy dopiero użytkownicy, wyposażenie w urządzenia LTE, będą generowali taką ilość ruchu, aby telekomy mogły na tym zacząć naprawdę zarabiać.

LTE przyda się do świadczenia usług transmisji wideo? Na przykład przy zastosowaniu LTE broadcastu i technologii eMBMS?

Do tego tematu trzeba podejść bardzo ostrożnie, bo np. w niektórych miejscach w USA wideo to 60% ruchu sieciowego, który mocno obciąża sieci komórkowe i zaburza normalne używanie Internetu. Broadcast jest bezpieczniejszy, bo jako łączność typu punkt-wielopunkt mniej obciąża sieć. Będziemy się przyglądać tej technologii, bo jest to kierunek rozwoju bardzo dla nas interesujący. Ale jeszcze chwilę to potrwa zanim tego typu usługi będą komercyjnie dostępne, na pewno dłużej niż rok...

Nowe częstotliwości powinny być rozdane w aukcji czy przetargu?

Aukcja jest rzeczą nową pod względem prawnym, nie do końca dopracowaną. Do tego dochodzi wdrożenie platformy, na której się ona rozegra. Jest ryzyko, że podczas pierwszej aukcji nastąpi jakieś potknięcie. Z drugiej strony przetargi też zawsze były oprotestowywane. Kiedyś jednak musi być ten pierwszy raz, kiedy częstotliwości zostaną rozdane w drodze aukcji. Tylko teraz akurat trafiło na bardzo szczególny i cenny zasób i ryzyko jest pewnie większe.

W jaki sposób weryfikować wiarygodność startujących w aukcji? UKE proponuje dynamiczne zwiększanie depozytu wraz ze wzrostem cen podczas procesu aukcyjnego.

To proces zarówno skomplikowany, jak i przede wszystkim kosztowny, bo zamraża pieniądze na dłuższy czas. Wystarczy weryfikacja poprzez wymaganie odpowiedniego poziomu inwestycji w infrastrukturę telekomunikacyjną w określonym czasie w przeszłości. To zapewnia także wiarygodność techniczną, że ktoś, kto kupi częstotliwości, faktycznie je wykorzysta do świadczenia usług, a nie odsprzedaży na rynku wtórnym.

Czyli, na przykład, duże kablówki miałyby szansę na spełnienie takich wymagań?

Tak, bo choć nie mają doświadczenia w budowaniu sieci radiowych, to ponosiły wydatki infrastrukturalne. Ich ewentualny start w aukcji, a później jako operator komórkowy, powinien wynikać tylko z kalkulacji ekonomicznej. Z mojego punktu widzenia byłoby to nieopłacalne, bo nawet dla czterech operatorów na rynku jest mało miejsca. Dlatego dobry byłby warunek zakazu odsprzedaży tych częstotliwości, podobnie jak to miało miejsce w Czechach. Częstotliwości to dobro rzadkie i nie powinny być przedmiotem spekulacji.

Pomysł budowy wspólnej sieci wyszedł z Waszej strony. Jak taka sieć powinna wyglądać?

Pod względem technologicznym mamy kilka pomysłów, pod względem operacyjnym jest to pewne wyzwanie. Wymaga chęci współpracy i otwarcia na takie rozwiązanie ze wszystkich stron. Na polskim rynku mamy taki model pomiędzy Orange i T-Mobile, które wiele tych problemów wyłącznie pomiędzy sobą już rozwiązały. Być może bazą mogłyby być ich doświadczenia - jeżeli twierdzą, że to tak dobrze działa, to nie powinni mówić, że tego typu szersze współdziałanie jest niemożliwe lub bardzo trudne. My dodatkowo proponujemy zdecydowanie bardziej klarowny model współpracy. I tym bardziej nie rozumiemy, dlaczego ci którzy już współdziałają, tak bardzo kontestują formułę współpracy wszystkich operatorów. Budowa jednej sieci byłaby podejściem innowacyjnym na skalę europejską. Jeżeli okazałoby się to zbyt trudne, to można by to zrobić dwuetapowo. Najpierw zbudować dwie sieci operujące na równych blokach częstotliwości, a później w momencie, kiedy komercyjnie pojawi się technologia LTE-Advanced, czyli około 2016-17 roku, rozważyć połączenie obu sieci w jedną. Taki model powinno dać się szybko i sprawnie wdrożyć w życie, bo dwóch operatorów już tak współpracuje współdzieląc kilka bloków częstotliwości.

Taki scenariusz skazuje Was na sojusz z P4...

Jesteśmy zainteresowani współpracą z każdym, kto zdobędzie częstotliwości podczas aukcji.

Czy budowa wspólnej sieci powinna być zapisana w postanowieniach rezerwacji?

Tak, bo jest to w interesie wszystkich operatorów i klientów. To mniejsze nakłady inwestycyjne i utrzymaniowe, a także większe prędkości w ofercie detalicznej. Tym bardziej, że polski regulator - w przeciwieństwie do np. francuskiego czy niemieckiego - ciągle nie zajął stanowiska w sprawie współdzielenia częstotliwości i panuje tu swoista pustka prawna.

Czy realne jest uzyskanie 1,6 mld zł z częstotliwości, tak jak planuje Skarb Państwa?

Same kwoty minimalne dla 800 MHz - czyli częstotliwości najbardziej pożądanej przez operatorów - dają 1,25 mld zł. Te powinny zostać sprzedane wszystkie. Czy popyt na 2600 MHz przewyższy podaż - trudno mi powiedzieć. W kilku krajach nie udało się ich sprzedać, bo to częstotliwość nadająca się praktycznie tylko do zapewnienia zasięgu wewnątrz budynków.

A ceny minimalne są realne przy narzuconym warunku pokrycia zasięgiem prawie całego obszaru kraju?

Dla operatora liczy się całość inwestycji, czyli zarówno nakłady kapitałowe jak i koszt częstotliwości, w ten sposób kalkuluje się potem ofertę detaliczną. Dla mnie to warunek zrozumiały - w końcu 800 MHz to pasmo pokryciowe. Jednak parametry proponowane przez UKE są trochę za mocno wyśrubowane w kwestii obszaru pokrywanego przez jedną stację w "białych plamach". Zamiast promienia 5 km powinno być 7 km, bo inaczej to mocno podraża inwestycje i nie wydaje się ekonomicznie uzasadnione. Logiczne jest, że nie tylko regulatorowi zależy na realizacji Agendy Cyfrowej, ale także operatorzy upatrują w tym szansy na swoje sukcesy komercyjne. Tym bardziej należałby oczekiwać, że regulator przyłoży taką samą wagę do rynku operatorskiego i racjonalnych kosztów jakie na realizację agendy mieliby ponieść operatorzy.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Witold Tomaszewski