REKLAMA

Regulacje w polskiej telekomunikacji umiarkowanie dotkliwe

Polski sektor telekomunikacyjny jest dziś umiarkowanie regulowany, tj. w mniejszym stopniu niż usługi finansowe czy energetyczne, ale bardziej niż handel czy branża motoryzacyjna  – wynika z analizy  „Kierunki 2018. Ingerencja państwa w wybranych sektorach gospodarki – skala i warunki sukcesu” przygotowanej przez DNB Bank Polska i firmę doradczą PwC.

Autorzy opracowania szacują  głębokość (restrykcyjność) regulacji w polskim sektorze telekomunikacyjnym na 25 proc., podczas gdy w finansach wskaźnik ten wynosi  47 proc., a energetyce i na rynku farmaceutycznym 36 proc. Jednak w handlu detalicznym tylko 8 proc., a motoryzacji – 11 proc.

Polscy operatorzy podlegają restrykcjom regulacyjnym na podobnym poziomie jak w Niemczech (25 proc.), ale znacznie bardziej muszą się z nimi liczyć niż ich koledzy w USA (14 proc.) czy Norwegii (17 proc.). Trochę głębsze niż w Polsce restrykcje regulacyjne w telekomunikacji obowiązują w Wielkiej Brytanii (28 proc.) i Francji (31 proc.).

Wartości w tabeli oznaczają głębokość (restrykcyjność) regulacji. Im wyższe, tym bardziej restrykcyjne są regulacje w danym państwie.
Ocen procentowych nie należy porównywać pomiędzy branżami.

Autorzy raportu zauważają, że uwarunkowania zaangażowania państwa w gospodarce z przyczyn strategicznych mogą zmieniać się wraz z rozwojem technologicznym, czego dobrym przykładem jest właśnie telekomunikacja. Tu bowiem przełom technologiczny wymusił zmianę sposobu sprawowania kontroli publicznej. Autorzy raportu wskazują, że kiedyś ingerencja państwa w branży podyktowana była koniecznością regulacji naturalnych monopoli, dziś przede wszystkim bezpieczeństwem konsumentów.

– Wcześniej państwo było znaczącym udziałowcem spółek telekomunikacyjnych. W 1998 roku udział Skarbu Państwa w sektorze telekomunikacyjnym analizowanych krajów wynosił 54,2 proc. Dziś jest to jedynie 18,8 proc., a państwo wpływa na tę branżę głównie poprzez regulacje – wskazuje Artur Tomaszewski, prezes DNB Bank Polska.

 – Ten rynek jest o tyle ważny, że przepływ informacji w gospodarce jest dla państwa kluczowy. Staliśmy się właścicielami telefonów, które pełnią niektóre funkcje komputera i ten sektor  w związku z szybkim rozwojem technologii po prostu uciekł regulatorom. Obecnie państwo wpływa na tę branżę głównie poprzez regulacje, a nie zmiany własnościowe – podkreśla Jacek  Socha, wiceprezes PwC.

Artur Tomaszewski zauważył, że po kryzysie 2008 r. społeczeństwa, ekonomiści i politycy patrzą na rolę państwa w gospodarce coraz bardziej przychylnym okiem. Wręcz oczekują, że państwo będzie prowadziło aktywną politykę gospodarczą.  Ma pełnić istotną rolę albo jako regulator, albo właściciel na rynkach dóbr infrastrukturalnych (np. energetyka, telekomunikacja). Niezmienne jest także oczekiwanie interwencji państwa w celu ochrony interesu konsumenta, zarówno w sytuacji rynków zmonopolizowanych (np. energetyka), jak i rynków, na których istnieje istotna asymetria informacji pomiędzy dostawcą i konsumentem (np. rynek finansowy).

Cele interwencji oraz środki stosowane przez państwo ulegają
zmianom, co widać na przykładzie rynku telekomunikacyjnego