Winni przekrętu z Małopolską Siecią Szerokopasmową żyją jak pączki w maśle

W Prokuraturze Regionalnej w Krakowie prowadzone jest śledztwo w sprawie „nieprawidłowości przy realizacji Małopolskiej Sieci Szerokopasmowej”. Jednak na obecnym etapie nie można określić konkretnego terminu zakończenia śledztwa. Z każdym rokiem materiału jest więcej. Akta liczą już 310 tomów, każdy po ok. 200 stron Gazeta Krakowska przypomina sprawę projektu sieci regionalnej w woj. małopolskim, który zakończył się fiaskiem.

To wyglądało na włoski klimat. Czasami przy winie opowiadam, jak po 89 roku doświadczyłem układu mafijnego – mówi gazecie informator giganta telekomunikacyjnego, który chciał nabyć Małopolską Sieć Szerokopasmową (najpewniej chodzi o Orange, którego oferty na realizację projektu były odrzucane – przyp. TELKO.in). – Pamiętam spotkanie w ministerstwie na Chałubińskiego. Na pytanie, dlaczego zostaliśmy wykluczeni, człowiek uciekł i zamknął się w kiblu. Trochę w życiu zawodowym pracowałem, różne projekty robiliśmy, ale żeby ktoś, kto reprezentuje sektor publiczny, w kiblu się przede mną zamykał? Mówię: Panie! Może byśmy pogadali na ten temat? A gość nie wychodzi –opowiada. 

W tej aferze miliony straciła Małopolska, straciła Unia Europejska i stracili zwykli ludzie, którzy czasem żegnali się z majątkiem całego życia. Województwo Małopolskie, jedyny udziałowca Małopolskiej Sieci Szerokopasmowej, ostatecznie sprzedało ją spółce Hyperion. Spółkę kontrolował znany biznesmen Andrzej P., podejrzewany o korupcję przy prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Jej prezesem był z kolei Tomasz Sz., działacz Unii Wolności, potem wiceprezydent Krakowa, w końcu poseł PO, przeciwko któremu toczyło się wówczas śledztwo w sprawie niegospodarności zarządu Krakowa. Chodziło m.in. o przyjmowanie łapówek.

Czy po tylu latach wciąż jest szansa, żeby winni stanęli przed wymiarem sprawiedliwości? Czy którykolwiek z urzędników poniesie konsekwencje za domniemane gigantyczne oszustwa? Kiedy powstała decyzja kierunkowa w jej sprawie i jakie były prawdziwe intencje decydentów? pyta Gazeta Krakowska, która w szczegółach opisuje jak wyglądał projekt. 

Gazeta przypomina m.in., że pod koniec czerwca 2013 roku została podpisana umowa między Zarządem Województwa a Małopolską Siecią Szerokopasmową – należącą już nie do województwa, a prywatnej firmy – o dofinansowanie projektu z Unii Europejskiej. W ten sposób Andrzej P. „kupił” 64 mln złotych z UE za ułamek procenta tej kwoty. Umowę podpisali Marszałek Marek Sowa i Stanisław Sorys, koalicjanci z PO i PSL.

Projekt MSS otrzymał prawie 90 proc. kwoty z dotacji UE w kilku transzach. Ostatnia wypłata ma miejsce dzień przed pierwszym posiedzeniem nowo wybranego Sejmu, gdzie większość zdobył PiS. Po stronie przegranych z Platformy posłem do Sejmu został Marek Sowa, który w związku z tym przestał pełnić funkcję marszałka woj. małopolskiego.

Dalej nie ma już nic. Zniknęły pieniądze z dotacji, obligacji, gwarancji. Wszystko zniknęło. W marcu 2017 r. zarząd województwa uznaje projekt za niefunkcjonujący, tj. nieukończony. Bardzo negatywnie ocenia działania urzędników w tej sprawie Najwyższa Izba Kontroli. W adresowanym do Marszałka Sowy piśmie pokontrolnym czytamy, że całe przedsięwzięcie „było nierzetelnie przygotowane, a jego koncepcja ulegała zmianom bez uzasadnienia (…). Sprzedano udziały w MSS przy odrzuceniu korzystniejszej pod względem finansowym oferty”. Zarzutów jest znacznie więcej.

– Kto na tym stracił? Najmniej urzędnicy, którzy podpisali umowę o sprzedaży MSS. Żyją z polityki, pełnią odpowiedzialne funkcje publiczne, niektórzy odnaleźli się w biznesie. Trochę milionów straciła Unia Europejska. Najwięcej stracili zwykli ludzie – podsumowuje gazeta.

Więcej w: Jak za 2 miliony kupić ponad 120. Odkrywamy kulisy małopolskiego przekrętu stulecia