REKLAMA

Zarządzanie widmem radiowym w UE – akt drugi

Z drugiej strony członkowie ITRE, proponowali by przy ustalaniu wyceny zasobów radiowych brać pod uwagę także alternatywne możliwości ich wykorzystania. To sie wydaje drogą do podniesienia wycen pasma.

Komisja walczy o wzmocnienie swojego wpływu na krajowe rynki telko. Z czym walczą jak zwykle zazdrosne o swoje prerogatywy państwa członkowskie UE.

Projekt Kodeksu przewiduje większa elastyczność w dysponowaniu zasobami radiowymi. Już od czasu pakietu telekomunikacyjnego obrót częstotliwościami miał być ułatwiony. Teraz Kodeks wprowadza możliwość dzierżawy częstotliwości. Znamienne, że obok tego zapisu pojawia się wzmianka o przyszłych (możliwych) aktach wykonawczych, ma mocy których KE będzie identyfikować pasma, które się do tego nadają. To częsta praktyka w projekcie Kodeksu – sygnał o możliwych aktach wykonawczych, które określą sposoby egzekucji przez Komisję proponowanego zapisu. W praktyce, to zapewne walka o większą władzę KE, która z zasady jest ograniczona przez państwa członkowskie.

W dyskusji ITRE proponowano ścisłe wskazanie zasobów 700 MHz, 3,4-3,8 GHz, 24,25-27,5 GHz, 31,8-33,4 GHz i 40,5-43,5 GHz jako tych, dla których określony zostanie maksymalny termin przydziałów we wszystkich krajach członkowskich UE. Niezależnie od tej enumeratywnej listy, sama KE walczy o wzmocnienie swojego prawa do określania terminów na przydziału wszystkich zasobów radiowych.

Projekt Kodeksu zakłada także harmonizację norm emisji elektromagnetyczych w UE – sprawę bardzo ważną z punktu widzenia polskich operatorów komórkowych. Do tego zapisu proponowano w pracach ITRE nie do końca jasne poprawki, który celem (jak sie wydaje) miał być lepszy przepływ informacji o emisjach pomiędzy państwami i organami UE.

Znamienna jest dyskusja nad rolą Zespołu ds. Polityki Spektrum Radiowego (ang. Radio Spectrum Policy Group, RSPG) – ciała doradczego przy Komisji Europejskiej. KE chciałaby grupę w tej roli utrzymać, podczas gdy w pracach ITRE proponowano jej istotne wzmocnienie. M.in. poprzez utwierdzenie istnienia proponowaną dyrektywą oraz poprzez przydanie jej większego wpływu na działania i decyzje organów unijnych (KE, BEREC, państw członkowskich), a także rolę arbitra w sporach o wykorzystanie widma.

To częste zjawisko, że Komisji Europejska chce „wasalizowania” różnego rodzaju agend, podczas gdy państwa członkowskie bronią ich niezależności (w praktyce: swojego wpływu na nie). Podobnie wygląda to w pracach nad odrębnym (choć merytorycznie powiązanym) aktem regulującym działanie BEREC – organizacji krajowych urzędów regulacyjnych. KE już drugi raz – formalnie umacniając niezależność – próbuje wziąć pod kontrolę organizację pracy i finanse BEREC. Jak na razie – po raz kolejny – bez skutku.

Droga do ostatecznego kształtu Kodeksu jeszcze jest daleka. Finał prac – jak pisaliśmy wcześniej – niepewny. Ponadto dyrektywa wymaga jeszcze transpozycji do polskiego porządku prawnego. Teoretycznie nie może być sprzeczny z regulacjami unijnymi, ale różnie z tym bywało. Zwykle wygrywają regulacje krajowe. Byłoby jednak błędem nie obserwować wysiłków Komisji Europejskiej do wzmocnienia swojej roli i unifikacji rynku telekomunikacyjnego w Unii Europejskiej.