REKLAMA

Aukcja: efekt nie jest zły, ale wskazana powaga

Stuknęła astronomiczna kwota ponad 9 mld zł, wygląda na to, że operatorzy ją zapłacą i zdaje się, że presja na "urąbanie" wyników postępowania będzie stosunkowa mała. Sukces? To zależy od punktu widzenia. Według mnie wypadło nie najgorzej.

To jednak absolutnie nie powinno przesłonić faktu, że postępowanie zostało źle przygotowane i skandalicznie przeprowadzone. I że – bez względu na moralne subtelności – cała odpowiedzialność (powtarzam: odpowiedzialność, nie wina) spada na Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Tyle o tym. Nie ma co wszczynać śledztwa, należy wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Aukcja zakończyła się podług jednego z nakreślonych przez nas w lutym scenariuszy. Niemniej wcale nie składamy sobie gratulacji z powodu analitycznej przenikliwości. Dobrze wiemy, jaka duża była doza przypadku w końcowym rozstrzygnięciu. Orange może się dzisiaj chwalić jak chce, swoim aukcyjnym know-how, ale w najlepszym razie miał tyle samo rozumu, co szczęścia. Już chyba wolę myśleć, że operatorzy zmówili się na ostatnie rundy postępowania (co, jeżeli nawet, to nigdy, przenigdy się do tego nie przyznają) w efekcie czego rozdział częstotliwości okazał się w miarę równomierny. Względnie, że był w tym palec boży.

Nikt z kretesem nie przegrał, a zatem determinacja do sądowej walki jest umiarkowana. Według mnie tylko jeden operator, a i to niekoniecznie, może przeć na podważenie wyników aukcji. Układ "3 za" versus "1 przeciw" obniża szanse sukcesu oponenta, bo pozostali będą działali na utrzymanie wyników (choć z pewnością podejmą działania sądowe z czystej ostrożności).

Pozostała kwestia astronomicznej ceny. Czy to problem i dla kogo. Dla abonentów? Straszy się ich wzrostem cen usług, ale koszty dostawcy, to tylko jeden z czynników określających stawki. Ceny mobilnego dostępu i tak rosną. Należności za pasmo radiowe nie przyczynią się do spowolnienia tego trendu, ale wątpię, by były dotkliwe dla klientów. Dla operatorów? Zapewne tak, choć wcale nie mam pewności, czy dla każdego z nich to obciążenie jest rzeczywiście prostym dopustem bożym. Dla przykładu Orange obniży dywidendę, ale podniesie opłaty za usługi finansowe wobec swojego właściciela. W tym wypadku na bilans trzeba patrzeć z punktu widzenia całej grupy Orange, bo to przecież właściciel wysupła gotówkę.

Pozostaje aspekt światopoglądowy. Opłaty za częstotliwości, to danina publiczna. Co więcej, ekstraordynaryjna danina publiczna. Te są najgorsze, bo dają państwu wyjątkowe możliwości drenowania wybranych grup podatników. Dlatego myślę z niesmakiem o wysokości wylicytowanych w aukcji kwot.

No cóż. Za wysokość opłat operatorzy mogą podziękować najsprytniejszemu spośród siebie. Temu, któremu się wydawało, że będzie mógł pogrywać do oporu. I nagle… bęc!... oberwał łopatą między oczy. Trochę mnie martwi, i to piszę bez cienia sarkazmu, że łopatę trzymał minister rządu mojego kraju. Wolałbym mniej zbójeckie działania. W przeciwieństwie do powszechnie znanego i lubianego menedżera (pozdrawiam!) jednego z dużych telekomów nie w każdej sytuacji cieszy mnie skuteczność polityków. Adolf Hitler również był skutecznym politykiem.