REKLAMA

Baśka i jej szerokopasmowy dylemat

Po wtorkowym wywiadzie z Beatą Białkowską z Polkomtela odebraliśmy zgryźliwy i niezbyt grzeczny komentarz, odsądzający nas od czci i wiary, żeśmy śmieli opublikować tekst sugerujący realną konkurencję LTE z dostępem stacjonarnym. Komentarz nie zasługuje na omawianie, ale kluczowa z niego kwestia - jak najbardziej. Kto nie pamięta: Baśka, to dziewczyna, która nie mogła się zdecydować, czy wziąć LTE od Polkomtela, czy Neostradę od Orange.

Osobiście nie znam nikogo, kto może zaabonować linię stacjonarną, ale zamiast niej wybiera LTE. Znam natomiast kilka rodzin, które linii stacjonarnej mieć nie mogą, korzystają z LTE i… są całkiem zadowolone. Z takiego łącza daje się wycisnąć realnie (nie twierdzę, że zawsze i wszędzie) 30-40 Mb/s. Przy obecnym stopniu nasycenia sieci przepływność nie stanowi problemu. Już bardziej limity transferu. Aplikacje wideo pożerają megabajty w zastraszającym tempie.

35 GB miesięcznie, to za mało, aby dzisiaj konkurować z dostępem stacjonarnym. Jeżeli jeszcze taki pakiet kosztuje 99 zł, to skorzysta z niego tylko ktoś wyjątkowo wygodny, mało wymagający lub pozbawiony wyboru. Pakiety 60-100 GB miesięcznie w cenie 90 zł są już bliższe średniego transferu w sieci stacjonarnej, ale zdecydowanie droższe od kablowych łączy. Żeby realnie konkurować ze stacjonarnym dostępem, trzebaby dzisiaj zaoferować nielimitowany dostęp za 60-70 zł. Nikt z operatorów komórkowych tak nie robi. Dla mnie to oznacza, że nikt nie chce zupełnie wprost konkurować z sieciami stacjonarnymi. Pytanie, czy to się nie zmieni?

Rosnący rynek mobilnego dostępu uzasadania cen wyższe w stosunku do dostępu stacjonarnego. Ten wzrost się jednak kiedyś skończy i być może trzeba będzie pomyśleć o nowych segmentach rynku. Czemu by nie o klientach, którzy nie siedzą cały dzień przy komputerze, podobają im się mobilne routery i nie chcą kuć ścian w domu? Polska jest zdecydowanie bezprzewodowym rynkiem, co nie wynika wyłącznie z deficytu sieci stacjonarnych, ale też po prostu z preferencji klientów.

Technologie stacjonarne zawsze będą bardziej stabilne i wydajne od radiowych, ale za to radiowe sieci buduje się taniej i szybciej. Dopóki na rynku będa operatorzy stricte mobilni, dopóty będą mieli interes walczyć o szerokopasmowy rynek i odbierać klientów sieciom stacjonarnym. W Polsce trzy z czterech najpotężniejszych telekomów, to sieci czysto mobilne. Tylko Orange nie ma interesu w promowaniu dostępu mobilnego kosztem stacjonarnego. Play, Polkomtel i T-Mobile - wręcz przeciwnie. To się jednak może zmienić.

Redukcja liczby graczy na rynku jest kwestią czasu. Wejście graczy mobilnych na rynek stacjonarny jest mniej oczywiste, ale prawdopodobne (proszę spojrzeć na Vodafone’a). Jeżeli za 10 lat na polskim rynku zostanie dwóch operatorów, każdy z infrastrukturą mobilną i stacjonarną, to dostępu LTE-E, LTE-F… (czy jaki tam będzie) nikt nie będzie sprzedawał w cenie linii stacjonarnej. Będzie dużo drożej. Klienci nadal z pewnością będą, ale nikt nie będzie miał wątpliwości, czy technologia mobilna jest konkurencją dla łączy stacjonarnych.