Cena pasma bodzie

Konsultacje aukcji pasma 700/800 MHz nie zaskoczyły. Uczestnicy głównie narzekają na wysoką cenę wywoławczą. A ja na brak zobowiązań inwestycyjnych.

Że jest drogo, operatorzy głosili unisono dzień po publikacji dokumentacji aukcyjnej. I to się powtarza jak mantra we wszystkich stanowiskach, jakie wczoraj opublikował UKE. I tego można się było spodziewać, czytając teksty, jakie od 2-3 tygodni ukazują się w prasie ogólnoinformacyjnej.

Wszyscy wiemy, że publicznie operatorzy zawsze będą twierdzili, że mogłoby być taniej. W poufnych rozmowach są zwykle bardziej wyważeni. W przypadku pasma C nie kryli, że cena jest atrakcyjna. Dlatego „kupuję”, że dziś są naprawdę niemiło zaskoczeni cenami, jakie zaproponował regulator.

Częstotliwości radiowe nie mają cen z rozdzielnika. Sam w ubiegłym roku współuczestniczyłem w szacowaniu wartości pasma 700 MHz i 800 MHz jakie na aukcję wystawia dzisiaj UKE i dobrze wiem, że wynik końcowy zależy od poczynionych założeń. Wartość ‒ podkreślam: wartość ‒ jednego bloku w paśmie 700 MHz na podstawie benczmarków międzynarodowych wyszła nam na poziomie 570 mln zł, a na poziomie 471 mln zł z 30-proc. poprawką na ryzyko potencjalnych zakłóceń z Rosji i Ukrainy. Gdyby wziąć jeszcze pod uwagę niski poziom mobilnego ARPU w Polsce, to cenę można by sprowadzić poniżej 200 mln zł. Na tej samej zasadzie blok w paśmie 800 MHz kosztował u nas 656 mln zł (na podstawie benczmarków z pomięciem ostatniej aukcji w Polsce, jako skrajnie wyśrubowanej) lub 217 mln zł (z uwzględnieniem poziomu ARPU).

UKE zaś zaproponował cenę wywoławczą ‒ podkreślam: wywoławczą ‒ na poziomie 580 mln zł (700 MHz) i 635 mln zł (800 MHz). Gdyby porównywać do zeszłorocznej aukcji pasma C, to można założyć, że na „700-tce” operatorzy będą potrzebowali wylicytować dodatkowo po około 80 mln za blok, aby ułożyć się w spektrum zgodnie ze swoimi potrzebami i ambicjami. Licytacja o 800 MHz może być znacznie bardziej zacięta i skończyć się dopiero na poziomie 800 mln ‒ 1 mld zł. No to wtedy już rzeczywiście tanio nie będzie.

Jak od kolegów-operatorów słyszę utyskiwania, że drogo, to bezradnie rozkładam ręce i mówię: 240 mld zł deficytu budżetowego. Rząd potrzebuje pieniędzy. Bardziej pewnie nawet pieniędzy niż porządnego zasięgu, skoro w aukcji nie postawiono żadnych konkretnych zobowiązań inwestycyjnych. W aukcji pasma C był oblig uruchomienia 3 800 nadajników oraz sławetne zobowiązania zasięgowo-jakościowe. W bieżącym postępowaniu są tylko ‒ podkręcone ‒ sławetne zobowiązania zasięgowo-jakościowe. Co ja o nich myślę, już pisałem. Wrzucenie ich do postępowania na 700/800 MHz uważam za rodzaj cukierka na osłodę wysokich cen pasma.

No cóż, można i tak… Nie chce mi się dyskutować: „fiskalizm”, czy „zasięg”. Od tego są reprezentujące operatorów izby gospodarcze. Na kanwie opublikowanej niedawno strategii cyfryzacyjnej kraju ograniczę się do refleksji, że nie ma co się ekscytować zasięgiem światłowodu, kiedy ze wsi Głucha Dolna nie da się zadzwonić z komórki na pogotowie.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi