REKLAMA

Chińczyk też się może potknąć

Nieładnie śmiać się z cudzych kłopotów, ale fakt, że ZTE musi zoptymalizować biznes wywołuje westchnienie ulgi. Ufff! Chiński rynek i chińskie firmy podlegają normalnym prawom rynku! Nie mogę rosnąć w nieskończoność i także potykają się na błędnych decyzjach! Choć przez wiele lat mogło się wydawać inaczej... W ciągu 10 lat chińscy vendorzy, jak gorący nóż w masło weszli, w globalny rynek telekomunikacyjny i dokonali na nim przewrotu. Ale wszystko na tym świecie musi mieć swój koniec.

Przejściowe kłopoty ZTE - żeby użyć znanej z dawnych czasów frazy - pokazują, że już nawet chiński rynek telekomunikacyjny nie jest samograjem, dzięki któremu wygrywać może każdy preferowany na tym rynku producent. Proste zasoby wzrostu oparte na dziewiczej telekomunikacji w Chinach, a potem na wspieranym politycznie eksporcie powoli się wyczerpują.

Przy czym ja jestem daleki od stwierdzenia, że tylko dzięki temu Huawei i ZTE wybiły się na globalnym rynku. Myślę, że w niezły sposób wykorzystały szansę, jaką dały im chiński rynek i chiński rząd. Myślę, że jeżeli nawet przestaną zwiększać udział w globalnym rynku, to już zdobytej pozycji łatwo nie oddadzą. Ale w sumie, to nie o tym chciałem…

W ciągu ostatnich dziesięciu lat amerykańscy operatorzy do spółki z chińskimi producentami odebrali Europie dominację na globalnym rynku telekomunikacyjnym. Dominację, powiedzmy sobie szczerze, opartą na niezupełnie rynkowych podstawach. Chronieni politycznymi parasolami dawni monopoliści dawali dobrze zarobić chronionym politycznymi parasolami dostawcom sprzętu. Liberalizacja rynku zachwiała tym układem.

Na paradoks (a może nie?!) zakrawa, że wspieranych politycznie - pośrednio i bezpośrednio - europejskich dostawców położyli dopiero - również wspierani politycznie - chińscy dostawcy. Europa się otrząsnęła i próbuje - również politycznymi narzędziami - odwrócić ten trend, ale sądzę, że więcej zdziałają wymuszone przez sam rynek działania optymalizacyjne. Nokia wreszcie rozwiązała swoje nieudane małżeństwo z Siemensem i rozsądnie zrezygnowała z produkcji komórek. Alcatel-Lucent doszedł do wniosku, że nie da się robić wszystkiego i trzeba się specjalizować. Oby im to wyszło na dobre. Ericsson pokazał, że nawet na trudnym rynku można się obronić. A jednocześnie ZTE, że nie da się rosnąć ciągle i wszędzie. Może zatem wraca równowaga?

Dobrze by było, żeby wreszcie europejskie firmy udowodniły, że są w stanie konkurować jak równy z równym z ekspansywnymi dostawcami z Państwa Środka.