Co mają Amerykanie do Huawei

Oczywiście nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że oni… po prostu boją się Chińczyków. Taktycznie i strategicznie. To nic odkrywczego, ale dobitne uświadomienie i zakonotowanie tego faktu pozwala lepiej zrozumieć skąd aktualna narracja amerykańskiej administracji, oraz przewidzieć, że ta narracja się nie zmieni. A my będziemy zmuszeni dokonać wyboru.

Całkowicie przypadkiem, zainspirowany jakimś szczegółem z historii amerykańskiego Kongresu, zacząłem przeglądać internetowy serwis tegoż, gdzie trafiłem na zapis przesłuchania przed Podkomisją ds. Europy pod wielce obiecującym tytułem: „Shaping the Future of Cyber Diplomacy”. Miałem czas, więc nacisnąłem „Play”. Było nudno, więc zacząłem przewijać i trafiłem na wypowiedź przewodniczącego podkomisja Keitha Selfa, który opowiadał o podróży do Europy i rozmowach z oficerami jednostek US Army stacjonujących na Starym Kontynencie. Zeszło im na kwestię bezpieczeństwa infrastruktury telekomunikacyjnej w Europie z punktu widzenia amerykańskich wojskowych. Po tym ustępie musiałem już cierpliwie wysłuchać całego przesłuchania i napisać ten felieton.

‒ Musimy mieć pewność, że ich [znaczy Europejczyków] infrastruktura [w domyśle: telekomunikacyjna] wspiera nasze planowanie operacyjne ‒ relacjonował przewodniczący Self rozmowy z oficerami.

Wywołana przez niego, jedna ze świadków, Annie Fixler wyjaśniała: działania operacyjne jednostek amerykańskich bazują nie tylko na dedykowanych systemach łącznością, ale wykorzystują także infrastrukturę cywilną. Aby US Army mogła sprawnie działać, to ta infrastruktura musi być bezpieczna i odporna.

‒ Dla zapewnienia narodowego bezpieczeństwa USA musimy tworzyć odporne międzynarodowe cyberśrodowisko, aby mieć pewność, że podjęte na terenie innych krajów działania nie uderzą kaskadowo w Stany Zjednoczone. Pierwszym krokiem do zapewnienia bezpieczeństwa narodowego jest przekonanie naszych sojuszników, że cyberzagrożenia są realne, a odpowiedzialny jest za nie Pekin ‒ mówiła Annie Fixler.

Według niej, inspirowane przez ChRL grupy hakerskie ‒ dzień w dzień ‒ atakują infrastrukturę amerykańskich instytucji.

Te wypowiedzi były najbardziej antychińskie ze wszystkich głosów podczas całego przesłuchania i, relatywnie, skrajne. Przytaczam je głównie po to by wybrzmiało credo: „bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych zależy m.in. od cyberodporności sojuszników”. Jak wiadomo, dla swojego bezpieczeństwa USA są gotowe na bardzo wiele. Z czego można wnosić, że naciski na wykluczenie chińskich dostawców z infrastruktury europejskich sieci telko są, póki co, prowadzone iście salonowymi środkami.

Głos Annie Fixler był skrajny, ale obawa przed Chinami wybrzmiewała podczas przesłuchania co i rusz. Ze strony Republikanów i Demokratów. Kongresmenów i przedstawiciele biznesu. Z powodu wrogich działań Chin, ale także ich rosnących kompetencji w obszarze IT. Podczas przesłuchania padały także nazwy Rosji, Korei Północnej oraz Iranu, jako cyberwrogów USA, ale co najwyżej jako męczących i szkodliwych łobuzów. Chiny zaś, to wróg podstępny, silny i perfidny, zagrażający pozycji USA na świecie.

Przesłuchanie przed podkomisją na pewno miało tyle merytoryczny, co polityczny charakter. W tle były działania administracji Donalda Trumpa, która reorganizowała strukturę urzędów centralnych w tym Biura Cyberprzestrzeni i Polityki Cyfrowej (Bureau of Cyberspace and Digital Policy) w Departamencie Stanu. To właśnie było głównym tematem przesłuchania. Dla mnie jednak ważniejsze było to, co padało między wierszami i co oddaje stan świadomości (przynajmniej części) Amerykanów na ich (a więc i wszystkich) cyberbezpieczeństwo. A z tym należy się liczyć.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi