Na skraju Glinianki, w gminie Wiązowna, między rzeką Świdrem a lasami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, wyrósł kilkudziesięciometrowy maszt sieci Play. Czy to symbol rozwoju, czy raczej braku transparentności? – to pytanie, które stawiają lokalne media w podwarszawskim Otwocku.
Jak relacjonuje serwis otwock.info, z pozoru zwykła inwestycja stała się źródłem nieoczekiwanych napięć między mieszkańcami a samorządem. Spór dotyczy nie tylko samego obiektu, lecz także sposobu, w jaki wydano decyzje administracyjne.
– Tam, gdzie miało być spokojnie i zielono, stanęła konstrukcja, która wzbudziła sprzeciw i pytania o granice prawa – pisze natomiast "Przegląd Otwocki".
Maszt stanął bowiem w obrębie Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, w bezpośrednim sąsiedztwie otuliny obszaru Natura 2000. Okolica, w której regularnie gniazdują żurawie, od lat uchodzi za przyrodniczą enklawę między Wisłą a Mazowieckim Parkiem Krajobrazowym.
W ocenie mieszkańców decyzja o warunkach zabudowy wydana przez wójta gminy Wiązowna była nieprzejrzysta, i nie zapewniono mieszkańcom właściwego udziału w postępowaniu. Mieszkańcy tłumaczą, że budowa odbywa się także w nocy i bez nadzoru, z naruszeniem warunków pozwolenia na budowę.
– Jeden z mieszkańców Glinianki wydzierżawił firmie swoją działkę. Prosiliśmy go, żeby się z tego wycofał, nawet chcieliśmy odkupić od niego nieruchomość, ale zażądał tak wygórowanej kwoty, że rozmowy zakończyły się fiaskiem – mówi w rozmowie z „Przeglądem” pan Piotr, który kilka lat temu wybudował dom w Gliniance, a teraz w jego sąsiedztwie wyrósł maszt. Pan Piotr zgłaszał zastrzeżenia i składał wnioski do różnych instytucji, zarówno lokalnych, jak i państwowych m.in. do urzędów, otwockiego starostwa, Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego (PINB) oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ). Jednak, jak mówi, nie przyniosło to żadnych efektów.
Jak zauważa serwis ioctwock.info wójt gminy Wiązowna wydał decyzję o lokalizacji inwestycji celu publicznego, uznając, że strony postępowania można poinformować o sprawie wyłącznie poprzez wywieszenie ogłoszenia w urzędzie gminy. Formalnie dopełnił obowiązków, ale w praktyce zapewnił sobie brak sprzeciwu pozostających w niewiedzy mieszkańców, w tym właścicieli działek, na które przedmiotowa inwestycja może oddziaływać. W praktyce oznaczało to, że mieszkańcy domów stojących trzydzieści metrów od fundamentów masztu nie mieli prawa do informacji ani do zgłaszania zastrzeżeń.
– Formalnie wszystko się zgadza, ale faktycznie mieszkańcom odebrano możliwość reakcji. To klasyczny przykład obchodzenia przepisów – mówi serwisowi prawnik zapoznany ze sprawą.
Obecnie trwa postępowanie o pozwolenie na użytkowanie masztu, prowadzone przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Otwocku. To ostatni moment, w którym – jak wskazują mieszkańcy – można sprawdzić, czy prace były prowadzone zgodnie z prawem. I doszukują się nieprawidłowości w konstrukcji.
– Zgłaszaliśmy naruszenia: prace prowadzone do późnych godzin nocnych, brak zabezpieczenia, nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa, wątpliwości co do parametrów jakościowych używanych materiałów, brak kierownika budowy na miejscu prowadzenia inwestycji podczas zalewania fundamentów i montażu konstrukcji. Czekamy, czy nadzór budowlany potraktuje sprawę poważnie – mówią serwisowi przedstawiciele społeczności.
W ich ocenie, dowodem na dezynwolturę ekipy budowlanej może być fakt, że podczas prac nad masztem uszkodzono sączki, które następnie nie zostały prawidłowo naprawione, co grozi podmywaniem instalacji, jak również sąsiednich działek. Postępowanie w tej sprawie jest obecnie prowadzone przed Wodami Polskimi w II instancji.
Operator w wyjaśnieniu sytuacji dla Przeglądu Otwockiego wskazuje, że inwestycja w Gliniance została zrealizowana po uzyskaniu wszystkich wymaganych decyzji administracyjnych, w tym prawomocnego pozwolenia na budowę. Wieża ma 60 metrów wysokości. Obecnie inwestor oczekuje na uzyskanie pozwolenia na użytkowanie, a uruchomienie stacji planowane jest jeszcze w tym roku. Na tym etapie zmiana lokalizacji nie jest możliwa.
W Gliniance nikt nie negują rozwoju sieci. Mieszkańcy podkreślają, że nie są przeciwnikami dostępu do Internetu. Chcą tylko, by rozwój odbywał się z poszanowaniem prawa i przyrody.
– Problem polega nie na samym maszcie, lecz na sposobie jego wprowadzenia w lokalną przestrzeń – bez rozmowy, bez uprzedzenia, wbrew poczuciu wspólnoty. W małej miejscowości, gdzie każdy zna każdego, to cios w zaufanie do instytucji – podkreślają.
Tymczasem maszt, choć wciąż nie oddany do użytku, stoi. Wysoki, widoczny z daleka.