Centrum Projektów Polska Cyfrowa kolejny raz niezbyt przyjemnie zaskoczyło operatorów rozpoczynających projekty budowy sieci w ramach unijnych programów KPO/FERC. Uderzenie ze strony urzędników było dla większości niespodziewane. Na razie instytucja informuje ich, że będzie im „wycinać” część adresów, które mieli objąć zasięgiem sieci i na co podpisali umowy. To akcja w ramach optymalizacji projektów. Następną informacją może być, że okroi im dotacje. Czy tak musi wyglądać w Polsce program likwidacji białych plam internetowych? Kto z kogo chce zrobić jelenia?
– Dostałem telefon z gminy, gdzie realizuję unijny projekt budowy światłowodów, że Ministerstwo Cyfryzacji ma wyczernić nakładające z innymi sieciami punkty adresowe wskazane wcześniej do inwestycji (tj. wyłączyć je z dofinansowania) i chcieliby się spotkać i porozmawiać w tej sprawie w przyszłym tygodniu. Była to dla mnie zaskakująca informacja, dlatego skontaktowałem się z innymi operatorami realizującymi podobne projekty. Poinformowali mnie, że jest awantura, bo CPPC pousuwało adresy do objęcia siecią z dotacji i sprawdzić to można w systemie SIMBA (do obsługi projektów KPO/FERC). Zalogowałem się do SIMBA i na moim obszarze liczba punktów adresowych do objęcia zasięgiem światłowodu skurczyła się z ok. 4,5 do 3, 6 tys. – mówi jeden z operatorów.
Jak twierdzi, w jego przypadku może to sprawić, że projekt stanie się całkowicie nieopłacalny.
Operacja wyczerpania białych plam NGA wszczęta przez CPPC dotyczy wszystkich beneficjentów programów KPO i FERC. Jak wyjaśnia instytucja, wyczernienia zostały określone na podstawie informacji przekazywanych przez operatorów telekomunikacyjnych do SIDUSIS oraz Punktu Informacyjnego ds. Telekomunikacji (deklarują, że mają tam już sieci) – zgodnie z ustawą o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych.
Operatorzy mają szansę wymienić wycinane im adresy na lokalizacje z listy punktów dodatkowych opublikowanej przez CPPC. W przypadku wspomnianego operatora to jednak nie załatwia problemu, bo do ewentualnej podmianki ma tylko 200 adresów, czyli blisko 5 razy mniej niż tych, które mogą być mu zabrane.
Czy dla operatora oznacza to automatycznie obcięcie dofinansowania? Najprawdopodobniej tak, bo celem działania jest „optymalne wydatkowanie środków publicznych", tak aby nie dublować infrastruktury tam, gdzie ona już jest.
Nie dziwnego, że wybuchła w tej sprawie awantura.
– To rozbój w biały dzień. Takie zmiany, gdy została już rozpoczęta budowa sieci wymagają ingerencji w projekt. To dodatkowe miesiące i angażowanie zasobów – oburza się jeden z operatorów.
– Z analizy naszych prawników, do momentu aneksu umowy nie mamy prawa brać tego wyczernienia pod uwagę, bo umowa wyraźnie stanowi, że mamy wybudować sieć dla 100 punktów adresowych – mówi inny beneficjent.
CPPC utrzymuje jednak, że nie łamie reguł gry.
– W rozstrzygniętych konkursach w FERC i KPO przedsiębiorcy są zobowiązani do wykonania 100 proc. wyznaczonych punktów adresowych w ramach danego obszaru, jednak zobowiązanie to może zostać zmniejszone w przypadku wystąpienia barier inwestycyjnych, co zostało opisane w umowach. Jedną z barier inwestycyjnych są punkty adresowe, które zostały już objęte zasięgiem innego operatora (tzw. wyczernienie). Wyczernienia, co do zasady, dotyczą wszystkich umów, jednak w różnym stopniu – odpowiada na zarzuty Paula Domachowska-Woźniak p. o. naczelnika Wydziału Komunikacji Departamentu Strategii w CPPC.
Z taką interpretacją nie zgadza się Łukasz Bazański, partner zarządzający w itB Legal Bazański, Grabiec Kancelaria Radców Prawnych.
– W świetle dokumentacji konkursowej nieprawdą jest, że zaczernienie punktu w trakcie konkursu oznacza konieczność jego wyłączenia z konkursu. KPO 1 i 2 oraz FERC przewidywały instytucję barier inwestycyjnych, jedną z nich jest zaczernienie punktów. Jednakże bariera to był przywilej beneficjenta, to on ma decydować o tym, czy ją zgłosi i punkt adresowy zaczerniony wymieni na inny lub po prostu ograniczy zakres projektu i dostanie mniejsze dofinansowanie, czy będzie go realizował. Zasady te, zdaje się, chce zmienić CPPC – mówi Łukasz Bazański.
Aczkolwiek – jak dodaje – z wyjaśnień przedstawionych przez CPPC wynika, że operatorzy będą mogli składać specjalne oświadczenia i jeśli ponieśli już koszty związane z inwestycjami na zaczernionych punktach adresowych lub są one funkcjonalnie związane z resztą projektu i nie da się ich wyłączyć bez uszczerbku dla całości, to będą mogli je obejmować zasięgiem sieci. Problem w tym, że dziś nikt nie wie, jak takie oświadczenia będą traktować urzędnicy i jaka „papierologia” będzie się z tym wiązać. Ma być ponoć tak, że jeżeli beneficjent udowodni, że dany punkt adresowy jest w trakcie realizacji (i udowodni postęp prac, np. przedstawi projekt techniczny lub faktury potwierdzające wydatkowanie środków), to w drodze indywidualnej analizy CPPC będzie skłonna te punkty przywrócić do objęcia zasięgiem budowanej sieci. Jednak jeżeli dany punkt adresowy był przewidziany do realizacji za rok lub dwa lata, to takiej zgody operator już nie uzyska.
Wszystko tak naprawdę okaże się w praniu.
Niektórzy z beneficjentów już zauważyli, że są przypadki, gdzie inni operatorze przekazali nieprawdziwe deklaracje w sprawie istniejącej fraktury do SIDUSIS. I podobno, gdy beneficjent to udowodni, będzie mógł budować tam sieci. Taka procedura oczywiście ciężar weryfikowania danych przerzuca z urzędników na operatorów. A co do wiarygodności danych w SIDUSIS od dawna było wiele zastrzeżeń.