REKLAMA

Czy wycofanie się PŚO z KPO oznacza klapę konkursu?

Centrum Projektów Polska Cyfrowa podała wczoraj pierwsze wyniki konkursu FERC na dofinansowanie budowy sieci. Można się zastanawiać, czy wszyscy wymienieni beneficjenci ostatecznie podpiszą umowy na wygrane projekty. Wątpliwości budzą zwłaszcza Orange i Nexera, które zrezygnowały z inwestycji na wielu obszarach KPO. Ciekawe też, czy na inwestycję zdecyduje się Sferanet, kontrolowana przez Playa.

 
Źr. TELKO.in

Tych pytań nikt dziś by sobie nie stawiał, gdyby nie konsternacja, jaką spowodował swą decyzją (związany z Playem) Polski Światłowód Otwarty. Spółka masowo i skutecznie składała wnioski w konkursie KPO na dofinansowanie budowy sieci w białych plamach, gdzie rozbiła bank, pozyskując ponad 800 mln zł dotacji, by finalnie po cichutku rakiem, wycofać się z wszystkich tych projektów.

Gdyby przyznawać nagrodę na największą wtopę roku na rynku telekomunikacyjnym w Polsce, to PŚO byłby murowanym faworytem.

W branży mało kto tak radykalnej decyzji PŚO się spodziewał. Budzi ona powszechne zdziwienie.

– Jak można być tak mało odpowiedzialnym – pytają niektórzy. – Dlaczego taka decyzja nie ma żadnych konsekwencji? – dodają inni. Z pewnością ta wpadka na długo zostanie zapamiętana grupie Play i w tej sytuacji niewiele pomogą raporty CSR, jak to operator jest odpowiedzialny społecznie, które z daleka będą pachnieć hipokryzją. Lepiej więc, by operator przez kilka lat zaoszczędził sobie na ich wydawaniu.

W samym PŚO tłumaczą zaś, że po ponownym, bardziej wnikliwym, podsumowaniu kosztów projektów, przedsięwzięcia po prostu nie spięły się finansowo. Być może bardziej opłacalne okaże się przejmowanie operatorów, którzy będą budować tam sieci i rozwijać infrastrukturę światłowodową.

Oburzenia rozwojem sytuacji nie kryje Karol Skupień, prezes KIKE, izby reprezentującej interesy małych i średnich operatorów. Jego zdaniem, szczególnie nawaliło Centrum Projektów Polska Cyfrowa, które nie uwzględniło postulatów środowiska i kolejny raz określiło zbyt duże obszary inwestycyjne, wykluczając tym samym ze startu w konkursie wielu lokalnych ISP i preferując duże telekomy. Rzeczywiście operatorzy z sektora MŚP – poza nielicznymi wyjątkami – podpisali z CPPC umowy na wygrane obszary.

Czy rzeczywiście CPPC i Ministerstwo Cyfryzacji, przeprowadzając konkursy KPO, popełnili błędy? Bez wątpienia, choć tym razem nie wielkość obszarów konkursowych była największym grzechem. Sebastian Kachel z grupy MiŚOT podczas panelu na ostatniej konferencji branżowej uczciwie przyznał, że w większości były one dla lokalnych ISP osiągalne. Na pewno jednak doświadczenia z KPO pokazują, że gdy do inwestycji zostają obszary biznesowo najtrudniejsze, to aby zwiększyć nimi zainteresowanie trzeba je zmniejszyć. To jeden z najprostszych środków na lepsze efekty konkursów, choć do tej pory niechętnie stosowany przez CPPC.

Głównym grzechem CPPC i Ministerstwa Cyfryzacji wydaje się jednak opieszałość związana z organizowaniem konkursu KPO, gdzie wiadomo było, że czas na realizację projektów będzie stosunkowo krótki i czynnik ten będzie miał duże znaczenie dla decyzji operatorów co do startu w konkursie, jak i ostatecznego podpisywania umów.

W przypadku KPO (inna jest sytuacja w FERC) można je było ogłosić wcześniej niż w lipcu ub. r. Początkowo CPPC zapowiadało, że konkurs zostanie rozstrzygnięty w III kwartale 2023 r. To się nie udało, bo ocena wniosków zakończyła się dopiero pod koniec października. Wiadomo, że urzędnicy z reguły się nie spieszą, ale dlaczego komisja konkursowa nie zmobilizowała się w KPO, gdy znany był problem terminów realizacji tych inwestycji, jest zagadką. W jej skład wchodzili pracownicy UKE czy CPPC, którzy oceniali już wnioski z POPC czy wcześniej 8.4 POIG, więc doświadczenie powinno być ich atutem. Długi czas oceny wniosków jednak tego nie potwierdził. Być może pokutowało stare myślenie – my pracujemy w swoim tempie, niech potem martwią się operatorzy.

CPPC nie udało się też dochować 30-dniowego terminu podpisywanie umów z wyłonionymi beneficjentami 1. konkursu KPO. Teoretycznie do końca listopada sprawa powinna być zamknięta, ale ostatecznie udało się to w samej końcówce 2023 r. Co rozsądniejsi operatorzy, wiedząc, że podpiszą umowy, już wcześniej zaczęli wstępne prace w tych projektach (takiej szansy nie mają jednak potencjalni beneficjenci z drugich miejsc), ale dopiero wtedy okazało się, że z inwestycji zrezygnował PŚO, a Orange i Nexera wycofały się z wielu obszarów. PŚO jednak już wcześniej w nieoficjalnych rozmowach miał sygnalizować, że nie podpisze umów na wszystkie wygrane obszary.

Kwestia podpisywania umów w ramach KPO pokazała po raz kolejny, że administracja nie radzi sobie dobrze z wdrażaniem systemów teleinformatycznych i korzystaniem z nich. CPPC chciało, by umowy zawierane było elektronicznie (całkiem słusznie) przez system LSI. Ten jednak ponoć zawiódł i stąd miesięczne opóźnienie z podpisywaniem umów w KPO. Kilka miesięcy wcześniej duże problemy z nowym systemem do inwentaryzacji sieci miał UKE, co skutkowało tym, że zebrane z inwentaryzacji operatorów telekomunikacyjnych dane są mało wiarygodne. To też może mieć negatywne skutki przy realizacji projektów KPO i FERC.

Dziwić też może, że do wczoraj operatorzy, którzy zostali sklasyfikowani jako numer dwa w konkursie na obszarach, z których zrezygnowali PŚO, czy Orange, nie dostali od CPPC informacji o możliwości podpisania umów (tak informowali nas potencjalni beneficjenci). A to powinno nastąpić już w dniu 29 grudnia 2023 r., mimo że to czas przedsylwestrowy czy międzyświąteczny. Urzędnikom dalej niespecjalnie się spieszy, a potencjalni, zastępczy beneficjenci są niepewni swego. 

Inną kwestią, z reguły niezauważaną, a pokazującą chaos w instytucjach odpowiedzialnych za likwidowanie białych plam, jest zupełny brak koordynacji między projektami z Funduszu Szerokopasmowego, a KPO i FERC. Owszem ten pierwszy program jest marginalny, porównując jego skalę z KPO i FERC, ale czy przez to należy go lekceważyć? A tak się stało skoro zdublowano adresy do objęcia inwestycjami w różnych programach wsparcia. Tu jednak za chaos w pełni odpowiedzialne jest Ministerstwo Cyfryzacji, które powinno uczynić tych ledwie kilka projektów z Funduszy Szerokopasmowego wzorcowymi. Dziewięć to nie tak dużo, ale dla resortu cyfryzacji okazało się nadmiar, bo np. Mszczonów już oficjalnie wycofał się ze swojego projektu. Właśnie ze względu na zdublowanie adresów do objęcia interwencją z programów KPO/FERC i Funduszu Szerokopasmowego. Nic nie wiadomo o projektach w kilku kolejnych gminach i najpewniej też zrezygnowały (z pompą ogłaszały pozyskanie na nie środków, o rezygnacji z nich wolą milczeć) z tych inwestycji. Projekty z Funduszu Szerokopasmowego ostatecznie zrealizują tylko najbardziej telekomunikacyjnie ogarnięte gminy, jak: Pyzdry Lubin, Choczewo i być może Żabia Wola.

Czy konkurs KPO na budowę sieci był sukcesem czy klapą? Początkowo po wyłonieniu listy beneficjentów wydawało się, że może to być umiarkowany sukces. Wycofanie się z inwestycji PŚO oraz Orange i Nexery w wielu obszarach, mocno jednak waży na ocenie. Z ostatecznymi wioskami trzeba się powstrzymać do czasu, kiedy podmioty z drugich, a w kilku przypadku nawet z trzecich miejsc, podpiszą umowy. Już dziś wiadomo, że mało prawdopodobne, aby zrobili to wszyscy. Poza tym na bardzo wielu obszarach PŚO czy Nexera składali jako jedyni wnioski i nie zdecydowali się na podpisanie umowy.

W poniedziałek TELKO.in przedstawi analizę dwóch konkursów KPO na budowę sieci w białych plamach.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi