REKLAMA

Czyżby szło tylko o pieniądze?

Wczoraj podczas posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji minister stosownego resortu Andrzej Halicki w krótkich żołnierskich słowach, z typową dla siebie kąśliwą pobłażliwość zakomunikował, że alternatywne propozycje zakończenia aukcji go nie przekonały, i że woli swój projekt. Dlaczego?

Że uznania nie zyskała pierwsza z propozycji zespołu ekspertów, to mnie nie zaskoczyło. Minister Halicki nie chce anulowania aukcji, tylko chce jak najrychlejszego rozstrzygnięcia i przydziału częstotliwości.

Przez chwilę się zastanawiałem, co było nie tak z propozycją numer trzy, która zdawała się przy minimalnej ingerencji doprowadzić do szczęśliwego finału. Nie rozumiem tego, co  powiedział minister Halicki, że w tym wariancie jeden podmiot może zablokować postępowanie. “Jak zablokuje, skoro coraz to będzie musiał podnosić depozyt i ten depozyt w końcu straci? Będzie licytował jeszcze przez trzy lata, czekając na uderzenie komety?” - myślałem sobie. Teoretycznie możliwe, w praktyce nie przekonujące. Po czym mnie olśniło! Może nie trzeba licytować trzy lata? Może wystarczy do wyborów? Kto wie, co się stanie z aukcją i depozytami po wyborach? Dla wielu, to jak uderzenie komety (do tego wątku będę jeszcze musiał wrócić).

Ok. Dostrzegłem znamiona spisku, które mogły przestraszyć ministra Halickiego. No, ale co u Boga Ojca, nie tak jest z wariantem numer dwa? Tutaj wyjaśnienia włodarza resortu cyfryzacji przed sejmową komisją były najbardziej mętne… Jakie rozczłonkowanie pasma? I co z tego, że postępowanie aukcyjne zamieni się w przydział? Czy ktoś się przejmuje, że postępowanie aukcyjne zamieni się w przetarg?

W wariancie numer dwa zapewniona byłoby szybkie zakończenie postępowania oraz rychła budowa konkurencyjnych sieci LTE800 - dwie wartości, które minister Halicki odmieniał w Sejmie przez wszystkie przypadki. Skala porażki, z którą ktoś i tak będzie się musiał pogodzić byłaby mniejsza, a zatem determinacja do obalania wyników aukcji - chyba - niższa. Względny balans zasobów na rynku został by zachowany. Najgłodniejsi pasma mogliby walczyć o nadmiarowy blok. Wpływy do skarbu państwa byłyby słuszne, bo do 115. dnia aukcji każdy blok w paśmie 800 MHz powinien przekroczyć 1,5 mld zł. Przed aukcją, to się nikomu nie śniło. Na redukcję wartości ofert MAiC nie musiał się godzić.

Jeżeli mam przyjąć, że w swoich rozstrzygnięciach MAiC jest bezstronny, to widzę tylko jeden praktyczny powód odrzucenia tej propozycji: rząd chce jeszcze więcej, niż te 8 mld zł!

W wariancie numer dwa licytujący spokojnie by sobie dodryfowali do końca aukcji w 116. czy 117. dniu postępowania i dla połowy z nich byłoby po sprawie. Do spieniężenia zostałby jeden blok - zapewne - na dwóch graczy. W wersji rządowej będzie na pięć bloków będzie siedem ofert czterech graczy. I już nie w przezroczystym systemie licytacji, ale na ślepo - w ramach przetargu. Bonusik ponad wylicytowane ceny będzie zatem większy.

Innego pomysłu nie mam. A wy, drodzy czytelnicy? Jeżeli tak, to mój mail poniżej.

Aktualizacja 14:26

Pojawiły się głosy w sprawie z tezą, o której również myślałem, ale nie było mi miło ją dyskutować. Otóż wedle tych głosów dodatkowe konsultacje z zespołem ekspertów Rady ds. Cyfryzacji były wyłącznie fasadą, które miały uciszyć opornych, bo i tak w międzyczasie trwały prace nad projektem rozporządzenia MAiC. Fakt, że już wczoraj minister poinformował, że robi po swojemu. W sumie nie zmienia to moich rozważań. Pozorne konsultacje i tak prowadzą do przetargu i maksymalizacji wpływów. Chyba, że minister nie jest w sprawie obiektywny i sprzyja jednej stronie.