REKLAMA

Dyskusje o telekomunikacji. Rozporządzenie, które nie wejdzie w życie

Rozmową na temat projektu rozporządzenia o jednolitym rynku telekomunikacyjnym w Europie oraz wybranych aspektów europejskiej polityki na rynku telko inaugurujemy cykl "Dyskusje o telekomunikacji" realizowany pod patronatem serwisu Regulacje.TELKO.in. W dyskusji wzięli udział Andrzej Abramczuk, Cezary Albrecht, Witold Drożdż, Ireneusz Piecuch, Jacek Niewęgłowski, Tom Ruhan oraz Anna Streżyńska i Łukasz Dec.

STRESZCZENIE I WNIOSKI Z DYSKUSJI

Nie budzi naszych wątpliwości, że stymulowanie poziomu inwestycji w nowoczesne sieci telekomunikacyjne w Europie jest celem, do którego warto dążyć, chociaż nie uważamy, aby pozytywne efekty tegoż mogły wyjść daleko poza sam rynek telekomunikacyjny. Motorem rozwoju tego rynku jest zdrowa konkurencja pomiędzy operatorami. Rozwój ten powinien być oparty na ekonomicznych zasadach i biznesowych decyzjach przedsiębiorców z – wyłącznie – niezbędną ingerencją państwa i regulatora. Konsolidacja rynku jest zwykłym procesem ekonomicznym wynikającym ze strategii przedsiębiorców i uwarunkowań na rynku. I tak powinna być traktowana: bez nadmiernych obaw, ale i bez wiary w magiczne efekty. Nie powinna także prowadzić do politycznie zadekretowanej dyskryminacji podmiotów, które są zbyt słabe, aby w tej konsolidacji odgrywać aktywną rolę. Dzięki budowaniu skali działania konsolidacja może poprawić efektywność ekonomiczną inwestycji telekomów i do nich zachęcać, choć przy decyzjach inwestycyjnych i tak kluczowe wydają się uwarunkowania (w tym poziom konkurencji) na lokalnych rynkach. Wszyscy dyskutanci zgadzają się, że telekomunikacja dojrzała do stopniowej deregulacji i szerszego stosowania działań ex-post.

Kwestią dyskusyjną pozostaje dla nas realność konkurencji szeroko pojętego europejskiego rynku telekomunikacyjnego z odpowiadającymi rynkami w Azji i Ameryce Północnej. Niemniej zgadzamy się, że europejskie regulacje nie powinny dopuszczać dyskryminacji operatorów europejskich względem ich pozaeuropejskich konkurentów. Nie mamy jednolitego zdania, jak dalece należy delegować władzę regulowania rynków telekomunikacyjnych w kierunku centralnych organów Unii, ale na pewno mamy wątpliwości, czy takim organem regulacyjnym może być Komisja Europejska. Już prędzej niezależny europejski regulator, choć większość dyskutantów w ogóle jest przeciwna delegowaniu władzy do Brukseli zgodnie z zasadą subsydiarności.

Chociaż zgadzamy się z niektórymi założeniami projektu rozporządzenia o jednolitym rynku, to mamy wątpliwości, czy akt na tak wysokim poziomie może skutecznie i pozytywnie ukształtować status prawny 28 krajów członkowskich i 28 systemów administracyjno-prawnych. Pytaniem otwartym jest, czy nie lepszy byłby akt kierunkowy, jak dyrektywa. Tym bardziej, że dotychczasowe prace nad projektem wskazują na silny opór państw członkowskich przed delegacją swoich uprawnień. Naszym zdaniem z tego między innymi powodu projekt ma niewielkie szanse na przyjęcie w formie innej, niż szczątkowa w porównaniu do pierwotnej koncepcji Komisji Europejskiej.

Anna Streżyńska: Zacznę prowokacyjnym pytaniem do przedstawicieli operatorów? Co wam może dać rozporządzenie o jednolitym rynku telekomunikacyjnym w Europie.

Anna Streżyńska
(źr.TELKO.in)

Andrzej Abramczuk: Nie wierzę w odgórną regulację całego rynku europejskiego. Każdy z krajów jest trochę inny. Czy chcemy budować paneuropejską sieć telekomunikacyjną? W Polsce budujemy sieci własnymi siłami i byleby państwo nie przeszkadzało inwestorom. Pilnujmy naszej własnej piaskownicy.

Anna Streżyńska: Koncepcja tego projektu zdaje się być taka, że dzięki różnorakim ułatwieniom dla operatorów – np. we wchodzeniu na nowe rynki, w umacnianiu konkurencji – w końcowym rozrachunku zyska klient. Co wy na to?

Tom Ruhan: Nie zgadzam się. To rozporządzenie nie gwarantuje wzmocnienia konkurencji. Wręcz przeciwnie. Działania zapisane w projekcie będą prowadziły do osłabienia konkurencji. Pogorszą warunki dla takich firm, jak Play, czy Polkomtel. Przecież wyraźnie jest napisane, że w na europejskim rynku jest zbyt dużo graczy.

Andrzej Abramczuk
(źr.TELKO.in)

Ireneusz Piecuch: Czy w takim razie w Stanach Zjednoczonych mamy zmonopolizowany rynek, skoro dużych graczy jest tam tylko czterech? Myślę, że mamy tu do czynienia z dwiema płaszczyznami: polityczną i gospodarczą. Integracja w ramach Unii ma być dokonywana narzędziami ekonomicznymi: ujednolicaniem jakiegoś rynku. To trudno osiągnąć i pewnie dlatego ten projekt w ogóle mi się nie podoba. Założenia wydają się właściwe: zwiększamy konkurencyjność rynku europejskiego w skali globalnej. Ujednolicamy warunki Czy, jako konsumenci, nie chcielibyście mieć w całej Europie takich samych – dobrych – warunków korzystania z usług? Nie chcielibyście wszędzie takich samych – dobrych – warunków rynkowych dla operatorów? Ja bym chciał. Zwiększamy konkurencyjność europejskiego rynku telekomunikacyjnego. To się wydaje słuszne dążenie. Tylko, czy jesteśmy w odpowiednim momencie na takie narzędzia, jak rozporządzenie? Rynek europejski faktycznie jest rozdrobniony. Działa na nim 200 operatorów…

Tom Ruhan: I to jest problem?