Epitafium dla kierownika budowy

Niefortunnie, że to właśnie małe firmy cieszą się na brak konieczności zatrudniania kolejnego specjalisty z papierami, chociaż właśnie one nie zawsze są przygotowane do przejęcia jego roli w procesie budowlanym.

Inwestor/kierownik i wykonawca/kierownik na budowie

Prawa i obowiązki inwestora oraz kierownika, jako uczestników procesu budowlanego, dość precyzyjnie uregulowane są w rozdziale trzecim Prawa budowlanego. W przypadku inwestora sprawa jest prosta i sprowadza się do „obowiązku zorganizowania procesu budowy’, a w szczególności zapewnienia:

  • opracowania projektu,
  • kierowania robotami,
  • ochrony zdrowia,
  • wykonania i odbioru robót,
  • nadzoru adekwatnego do skomplikowania robót.

W przypadku kierownika budowy sprawa wygląda zgoła inaczej. Katalog zadań i wymagań jest o wiele szerszy. Kierownik, o ile jest, ponosi odpowiedzialność za bezpieczeństwo w całym procesie, prawidłowość formalną oraz techniczną i za mienie na budowie. W dwóch słowach „człowiek orkiestra”. Kto ma czas na ambitną lekturę, to odsyłam do samej ustawy.

A kto się na lekturę skusi, to zadziwiająco często trafi na fragmenty o kierowniku (co nie dziwi) oraz o tym, że w przypadku braku obowiązku jego ustanowienia, obowiązki (o dziwo) … ciążą na inwestorze. I co jeszcze bardziej zaskakujące, jak sięgam pamięcią, nie spotkałam inwestora, który zdawałby sobie z tego sprawę.

Nie wspominając już o świadomości, co tak naprawdę do zadań inwestora/kierownika należy.

I wiadomo, że nie ma dramatu, że latami się buduje i jeszcze Polska nie zginęła, ale pewnie trochę mniej byśmy się cieszyli, gdybyśmy mieli pełną świadomość, co kierownik budowy zdejmował z głowy inwestora i wykonawcy.

Delegowanie zadań na wykonawcę to zły pomysł

Przyjęło się, że większość zadań delegowana jest na wykonawcę robót. Opasłe umowy szczegółowo określają to, co w naturalny sposób stanowiło zakres pracy kierownika budowy, było zapisane w ustawach i naturalnie wynika z kompetencji inżyniera budownictwa z uprawnieniami do kierowania.

Zauważam tu dwa problemy. Raz, że przeciętna firma budowlana nie ma możliwości zapewnienia kompetentnej i jednocześnie opłacalnej realizacji tych zadań. Wymagają one szerokiej wiedzy technicznej, umiejętności posługiwania się prawem, dużej ilości prac biurowych i administracyjnych. Zadań jest jednak zbyt mało by inwestować w pełny etat. Najczęściej da się je wykonywać bez inwestowania w inżyniera budownictwa, choć – niestety – cierpi na tym poziom merytoryczny i efektywność całego procesu budowlanego.

Dwa, że zlecanie „zapewnienia kierownika budowy” i adekwatnie „zapewnienia realizacji zadań inwestora” firmie wykonawczej wymyka się standardowi dobrych praktyk budowlanych. W środowisku stanowi to raczej temat na zabawnego mema niż budzi podziw dla gospodarności. W klasycznym podejściu kierownik budowy ma zadanie dyscyplinujące wobec wykonawcy. Jeśli jest opłacany przez wykonawcę, to trudno oczekiwać, że będzie wystarczająco dbał o interes inwestora. I trzeba to traktować jako naturalną konsekwencję decyzji biznesowych, a nie wynaturzenie wykonawcy czy jego pracowników.

Co kierownik jest winien inwestorowi, o ile jest

Przyjrzyjmy się więc, co konkretnie składa się na potencjalną korzyść posiadania kierownika na budowie. Co w konsekwencji uproszczeń ustawowych zostało rozmyte i rozproszone na wiele osób, a we wzorcowym procesie budowlanym było przypisane jednej, najczęściej kompetentnej i przygotowanej do realizacji, osobie inżyniera budownictwa.