REKLAMA

Fuzja będzie ryzykowna

Połączenie Nokii z Alcatelem-Lucentem nie będzie łatwym procesem. Aby zrealizować zapowiedziane 900 mln euro synergii kosztowych nie obędzie się bez cięć zatrudnienia. Jak podkreślają analitycy, jest to bardzo ryzykowna operacja, choć jeśli się uda stworzy bardzo silnego gracza na rynku.

Centrum R&D Alcatela-Lucenta w USA. Ten rynek będzie jednym z kluczy do powodzenia fuzji obu producentów
(źr.fot.Flickr)

Ogłoszony w połowie kwietnia zamiar przejęcie Alcatela-Lucenta przez Nokię w zamian za warte 15,6 mld euro akcji doczekał się całkiem sporej liczby komentarzy analityków. Wszyscy zgodnie twierdzą, że fuzja nie będzie łatwym zadaniem. Podkreślają, że obie firmy mają negatywne doświadczenia z poprzednich tego typu operacji. Alcatel z połączenia z Lucentem, które nie przyniosło oczekiwanych celów. Nowopowstała firma od samego początku, czyli od 2006 r. jest w nieustannym procesie restrukturyzacji. Sukcesem nie było także połączenia działów sprzętu telekomunikacyjnego Nokii i Siemensa.

Gdyby połączenie Nokii i Simensa oraz Alcatela z Lucentem przebiegło dobrze nie byłoby tej transakcji [przejęcia Alcatela-Lucent przez Nokię - red.] – napisał na swym blogu Daryl Schoolar, analityk firmy Ovum.

W jego opinii, Nokia wyciągnęła wnioski z nieudanego połączenia z niemiecką firmą, co było widać w 2011 r., gdy Finowie przejęli tę część Motoroli, która produkowała sprzęt do budowy sieci. To stwarza nadzieję, że tym razem fuzja może się udać, ale – jak zauważa analityk – obie firmy czeka dużo ciężkiej pracy i wiele trudnych decyzji. Dotyczą one np. przyszłego portfolio rozwiązań radiowych oraz wszystkich innych obszarów, w których firmy dziś ze sobą konkurują.

W ocenie analityków RBC, ułożenie nowego portfolio może zająć – tak jak to było w przypadku połączenia Nokii i Siemensa oraz Alcatela z Lucentem – od trzech do pięciu lat. W tym samym czasie należy zapewniać aktualizację oprogramowania i wsparcie techniczne dla rozwiązań i urządzeń każdej z firm zainstalowanych w sieciach telekomunikacyjnych na całym świecie. Analitycy Bernstein Research są większymi optymistami i zakładają, że dzięki doświadczeniom Nokii z poprzednich fuzji nowe portfolio produktów powstanie w dwa, trzy lata. Najbardziej zażarta wewnętrzna walka prawdopodobnie będzie dotyczyć rozwiązań 4G, których producentami są obie łączące się spółki.

Analitycy podkreślają, że sterowanie procesem fuzji będzie olbrzymim wyzwaniem dla zarządu i kadry menedżerskiej. Musi mieć ona bowiem na uwadze to, że nowy koncern może tracić dotychczasowych klientów na rzecz dwóch największych dziś graczy na rynku – Ericssona i Huawei.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się utrata na rzecz Ericssona części kontraktu na dostawę rozwiązań i sprzętu dla amerykańskiej sieci Sprint. Alcatel-Lucent i Nokia są bowiem głównymi dostawcami dla tego operatora w przypadku sieci 4G. Łączące się spółki mogą także utracić część kontraktów w Chinach. Potencjalna łączna strata na przychodach szacowana jest od 500 mln euro do 1,5 mld euro.

REKLAMA

Analitycy zajmujący się finansami spółek (w tym długiem) bardzo ostrożnie patrzą na zapowiadane synergie kosztowe. Choć w publicznych informacjach nie padły żadne zapowiedzi redukcji zatrudnienia (prezes Nokii powiedział jedynie, że jest za wcześnie by określić ich skalę oraz, że przez pierwsze dwa lata po sfinalizowaniu transakcji nie będzie zwolnień we Francji i Finlandii), to nie obędzie się bez zwolnień. Analitycy zwracają zatem uwagę, że rząd francuski będzie naciskał na utrzymanie miejsc pracy we Francji. Przypominają też, że Alcatel-Lucent miał już kłopoty ze zrealizowaniem obietnic składanych akcjonariuszom podczas kolejnych planów restrukturyzacji.

W ocenie ekspertów, kłopotem może być także to, że kultury korporacyjne obu firm są odmienne. Francuskie firmy rozmywają odpowiedzialność za podejmowane decyzje – często podejmują je komitety – oraz obowiązuje w nich autorytarny styl zarządzania. Tymczasem w fińskich firmach szefowie mają zaufanie do możliwości i umiejętności podwładnych oraz ich inicjatywy i samoorganizacji. Stawiają pracownikom cele, motywują ich, ale pozostawiają też miejsce na nieuniknione błędy. W przypadku takich fuzji "nie jest ważne to, kto kogo przejął, ale to, kto będzie rządził i podejmował decyzje".

Istotna też będzie odporność władz nowej korporacji na naciski polityczne dotyczące np. zatrudnienia.