REKLAMA

Grunt się trzęsie pod mobilnym biznesem

Po wczorajszym wyroku NSA nasz regulator ma twardy orzech do rozłupania. Taką nową Sferię, tylko że do sześcianu, bo jeszcze z kompletem niekorzystnych wyroków sądowych, wybudowaną siecią i kilkomaset (czy ile tam…) tysiącami abonentów. Czeka nas weryfikacja tezy, że furda procesy częstotliwościowe, byleby szybko chapnąć rezerwację, wybudować sieć i zapchać ją abonenckim ruchem. “Bo abonentów nie ruszy żaden sąd…”. Zobaczymy, czy nie ruszy. Swoją drogą niepewność dysponowania częstotliwościami w Polsce jest zatrważająca i wartoby coś z tym zrobić.

Respekt dla spokojnej konsekwencji T-Mobile, które siedem lat walczyło o swoje i zdaje się blisko sądowego sukcesu. Idea państwa prawa triumfuje - i to jest bardzo ważne - ale implikacje dla telekomunikacyjnego rynku są przerażające. Cofnięcie rezerwacji, konieczność wyłączenie działającej sieci, odcięcie abonentów od usług - takiego zamieszanie jeszcze w Polsce nie było. Nie wiem, jak poradziłby sobie z tym Urząd Komunikacji Elektronicznej, grupa Midasa, Cyfowy Polsat i Polkomtel. Poszkodowania operatorzy mieliby znacznie mocniejszy, niż Sferia powód, by pozwać Polskę do arbitrażu i zażądać odszkodowania. Nie chcę dywagować, czy i jakie jest możliwe wyjście z tego impasu. Będzie co ma być, ale co z tego wynika na przyszłość?

Miecz, który wyostrzyło T-Mobile jest obosieczny. Ponieważ każde postępowanie częstotliwościowe jest oprotestowane, to bez rezerwacji może się jutro obudzić każdy inny operator. Jeżeli w dobrej wierze, za uczciwą cenę, by budować sieć i świadczyć usługi chce się kupić w Polsce częstotliwości, to… jak to zrobić, skoro po kilku latach grunt się może zatrząsnąć pod biznesem? W podobnej sytuacji, jak Centernet i Mobyland był przecież Play, a po aukcji 800 MHz może być… na przykład T-Mobile.

Wydaje się, że przydałyby się zmiany w prawie, które by ustabilizowały posiadanie w dobrej wierze zakupionych częstotliwości. Z drugiej strony każdemu przysługuje prawo do kwestionowania prawnej rzeczywistości przed sądem, a sądowi do wyrokowania wedle swojego mniemania. Jak z tego wybrnąć?

Prawnikiem, ani praktykiem rynku częstotliwościowego nie jestem, ale wydaje mi się, że rozwiązania idealnego nie ma. Najpewniej jest upraszczać prawo, nie tworzyć drobiazgowych reguł, które okazują się niespójne z całym porządkiem prawnym, uwierzyć w niezawisłość i racjonalizm sędziów i upraszczać procedury, by działały szybciej. Zakładając, że Centernet i Mobyland stracą częstotliwości, to lepiej dla nich by było stracić ją pięć lat temu, a nie dzisiaj. Gdyby UKE nie upierał się przy ustaleniu status quo straty mogłyby być mniejsze.

Idealnie, by nabywca częstotliwości otrzymywał decyzję rezerwacyjną dopiero po wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości prawnych, ale to trwałoby latami, więc wydaje się fikcją. Niemniej trzeba się zbliżyć do tej pięknej fantazji. Inaczej, wobec dzikiego głodu na zasoby radiowe, jaki czuć na rynku, co i rusz grunt się będzie trząsł pod komórkowym biznesem.