REKLAMA

GW: Prezes sieci kablowej Toya o rynku internetu

W ostatnim czasie pojawiło się kilka ofert epatujących klienta czarodziejskim słowem światłowód. Warto zastanowić się, co tak naprawdę się za tym kryje, starannie porównać oferty, a w erze globalizacji wziąć pod uwagę również taki aspekt, jak wspieranie lokalnych firm, które płacą podatki w Polsce, czyli tzw. patriotyzm lokalny – mówi Jacek Kobierzycki, dyrektor generalny firmy Toya w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Zauważa on, że telewizje kablowe przez lata były, i nadal są, niekwestionowanym liderem w dostarczaniu najszybszego internetu. Dzisiaj inne technologie są ulepszane, jednak wciąż operatorzy kablowi mają ogromną przewagę. Dodaje, że wielu klientów uwierzyło w reklamę internetu LTE i musiał minąć okres zobowiązania (często dwa lata), aby wrócili skruszeni do kabla. Dostępu do sieci ludzie chcą nie tylko w domu, ale także poza nim, więc mobilny internet jest potrzebny. Jednak, jego zdaniem, nie ma przesłanek technicznych, żeby zastąpić w domu ten najlepszy – stacjonarny.

– Dla normalnego użytkowania rzeczywiste zapotrzebowanie na pasmo w domu oscyluje między 30 Mb/s a 100 Mb/s. Oferty powyżej 250 Mb/s wydają się tylko zwykłym chwytem reklamowym. Przeciętny użytkownik i jego sprzęt nie jest w stanie ich wykorzystać – uważa Jacek Kobierzycki.

Więcej w: Życie bez internetu? „Chciałbym, ale nie potrafię” (dostęp ograniczony)