REKLAMA

Jak energetyka rzuca kłody pod nogi operatorom

Gorsze jednak, że nawet pod podpisaniu umowy z zakładem energetycznym mogą wystąpić problemy z jej realizacją.

My na przykład podpisaliśmy umowę w maju 2014 r., ale nie możemy rozpocząć prac, bo kierownik lokalnego zakładu energetycznego, chciałby żebyśmy stosowali instrukcje do prac na słupach niskiego napięcia, dla podwykonawców instalujących okablowanie na włączonej i wyłączonej infrastrukturze. Jest to utrudnienie, które zmusiło nas do zapłacenia za kurs prac pod napięciem dla dwóch osób (ok. 10 tys.), które musiały potem zdać egzaminy wewnętrzne w Tauronie – mówi Ewa Utratna.

Niekorzystne zapisy

Właścicielka Dersenu wskazuje, że w umowach zdarzają się punkty bardzo niekorzystne dla ISP. Na przykład zapis, że umowa nie może zostać skutecznie zawarta, jeśli współkorzystający nie doręczy Tauronowi pozytywnej opinii w przedmiocie lokalizacji sieci telekomunikacyjnej od zarządcy pasa drogowego, właściwego ze względu na umiejscowienie infrastruktury, a także zgód osoby, której przysługuje prawo do nieruchomości, na których posadowione są urządzenia.

To tak jakby właściciel wynajmowanego mieszkania domagał się od wynajmującego akceptacji rady miasta, bo będzie mieszkał w mieszkaniu postawionym na gruncie oddanym w wieczyste użytkowanie – komentuje Ewa Utratna. A przecież większość ich słupów niskiego napięcia stoi na prywatnych posesjach. Właściciel infrastruktury, który je wynajmuje powinien mieć uregulowane stosunki prawne z właścicielami gruntów.

Mariusz Budner z firmy Feromedia z Łukowa zauważa, że to typowy błąd percepcyjny zakładów energetycznych, który polega na braku zrozumienia idei wynajmowania obiektu budowlanego jakim jest podbudowa słupowa.

Relacja prawna w takiej umowie występuje jedynie pomiędzy zarządcą/właścicielem takiej podbudowy a dzierżawcą, czyli ISP. Relacja pomiędzy zarządcą/właścicielem podbudowy słupowej, a  zarządcą/właścicielem gruntu, na którym stoi słup nie może promieniować w żadem sposób na stosunek prawny pomiędzy ISP a zarządcą/właścicielem słupów, co niestety nagminnie jest stosowane w umowy przez zakłady energetyczne – mówi Mariusz Budner.

Zwraca uwagę, że zgodnie ze stanowiskiem Głównego Nadzoru Budowlanego podwieszanie kabli telekomunikacyjnej na istniejących słupach nie wymaga pozwolenia na budowę, a mieści się w zakresie użytkowania istniejącego obiektu  budowlanego, do  którego operator pozyskuje tytuł prawny wynikający z podpisania umowy z właścicielem słupów (więc nie mają tam zastosowania żadne rygory ze strony szeroko rozumianego prawa budowlanego). Niestety niektóre zakłady energetyczne tego nie respektują.

REKLAMA

Nasza determinacja i twarde stanowisko w tym zakresie pozwala nam obecnie realizować inwestycje na słupach PGE Warszawa. Niestety PGE Lublin do tej pory nie udało się nam do tego przekonać – mówi Mariusz Budner.

Stosowaną przez zakłady energetyczne  praktyką jest też, że do projektu wykonawczego na podwieszenie światłowodu należy dołączyć oświadczenie  potwierdzające spełnienie parametrów wytrzymałościowych słupów złożone przez osobę posiadającą  stosowne uprawnienia w branży energetycznej. Według Mariusza Budnera to dziwna troska, bo waga przewodu światłowodowego na odcinku 100 m sięga 1,5 kg.

– A wiec obciążenie takie., jakie powodują dwa ptaki siedzące na kablach – mówi Mariusz Budner.

Nas to w ogóle nie interesuje

Są jednak i takie zakłady energetyczne w Polsce, które z góry przyjmują, że współpraca z operatorami telekomunikacyjnymi ich nie interesuje. Tłumaczą to np. złymi, wcześniejszymi doświadczeniami w tym zakresie. Taką politykę prowadzi np. Enea, która działa w zachodnich rejonach Polski.

– Próbowaliśmy nawiązać z Eneą współpracę, by wykorzystać ich słupy w jednym z projektów. Jednak na nasz wniosek odpowiedzieli negatywnie. To zresztą reguła, bo nie znam żadnego operatora w naszym regionie, który korzystałby ze słupów Enei  mówi Piotr Janiak, właściciel firmy NetonSky.pl ze Stęszewa w województwie wielkopolskim. Zdecydował, że w przypadku podejmowanej inwestycji położy światłowód pod ziemią, bo nie ma czasu na prawną walkę z zakładem energetycznym.

Wydaje się, że podejście Enei do współpracy z firmami telekomunikacyjnymi trudno będzie zmienić. Nawet bowiem po opublikowaniu przez Urząd Komunikacji Energetycznej projektu decyzji określającej warunki współpracy Enei z firma G-Net ze Starego Kisielina w woj. lubuskim, przedstawiciel zakładu energetycznego powiedział właścicielowi operatora, że i tak na te słupy go nie wpuszczą. Bo choć teoretycznie prawo jest jedno, to dziś w każdym zakładzie energetycznym działa ono trochę inaczej.