REKLAMA

Komisja Europejska też na bakier z przejrzystością

Oczywiste, że dowiedziawszy się, jakie zastrzeżenia do rozdziału pasma 800 MHz w Polsce ma Komisja Europejska chciałem się także dowiedzieć, co jej na to odpowiedział polski rząd. W stosownym czasie zacząłem więc tropić, która krajowa instytucja jest odpowiedzialna w sprawie i wyszło, że to MSZ.

Do MSZ zwróciłem się w zwykłym trybie pytania prasowego. Na odpowiedź przyszło trochę poczekać, ale dobrze, że w ogóle przyszła, bo to nie zawsze się zdarza (vide np. nasze próby uzyskania informacji od PGZ i PGE na temat Exatela). MSZ potraktował nasze pytanie w trybie wniosku o dostęp do informacji publicznej, stwierdzając przy tym, że chodzi o dokumenty Komisji Europejskiej więc należy procedować w reżimie odpowiedniego rozporządzenia unijnego. Zwekslował szybciutko sprawę na KE, ale doceniamy, że przekazał nasz „wniosek”, rozpoczynając tym samym stosowną procedurę dostępu do unijnej informacji publicznej. Nie omieszkał przy tym skomentować w kierunku Komisji, że skoro już jeden podobny wniosek otrzymał odpowiedź odmowną, to z naszym należałoby postąpić podobnie... Dziękujemy bardzo!

Jeżeli chodzi o rozdział pasma 800 MHz może jest inaczej, ale jeżeli chodzi o otwartość w dialogu publicznym, to między rządem RP a Komisją panuje pełna harmonia. Komisja – bardzo grzecznie – ale w zgodzie z sugestią MSZ odpowiedziała, że mam się bujać.

Dlaczego? Otóż ujawnienie odpowiedzi rządu RP mogłoby „naruszyć atmosferę zaufania” pomiędzy stronami. Tym samym zaś uniemożliwić wyjaśnienie sprawy bez pozwu przez Trybunał Sprawiedliwości. – Eeeeee... że co proszę?

Strony postępowania wiedzą, co w jest w obu pismach. Jak atmosferę zaufania między nimi ma się popsuć z powodu faktu, że odpowiedź pozna również opinia publiczna? Logika podpowiada, że w piśmie polskiego rządu kryją się jakieś wstydliwe lub kompromitujące którąś stronę tajemnice...

Niestety. Ja myślę, że nic się nie kryje. Po prostu nikt nie lubi, jak mu patrzeć na ręce. Komisja tak samo. Zwykła negocjacyjna taktyka, albo wrodzona niechęć do osłaniania własnych działań (a nuż ktoś je zakwestionuje?!) spowodowała odmowę. Wprawdzie nawet Traktat Lizboński zawiera passusy o przejrzystości działań w sferze publicznej, ale nie bądźmy dziećmi. Stosowne akty prawne mają tyle pojemnych wyłączeń, że zawsze można maluczkim pokazać figę.

Dla mnie to nic nowego. Żebranie o informację o działaniach podmiotów sfery publicznej, które powinny być przezroczyste jak kryształ (chyba że chodzi o bezpieczeństwo publiczne), to chleb codzienny w moim zawodzie. Kilka lat temu gromko się domagałem od Urzędu Komunikacji Elektronicznej prawa udziału w ważnym spotkaniu finalizującym wojnę regulacyjną. – O, takiego...

Od poprzedniego kierownictwa resortu cyfryzacji żądałem udostępnienia powstałego za publiczne pieniądze raportu na temat optymalnego rozdziału pasma 800 MHz. Raportu, który nota bene znał z przecieków cały rynek. – Nie mamy pańskiego raportu i co nam pan zrobi?...

Razem z kolegami z TELEPOLIS.PL toczyliśmy boje, żeby przebieg aukcji 800/2600 MHz choćby po części był dostępny dla publiczności. Gdyby kol. Witold Tomaszewski nie miał przypadkowej okazji zwrócić na to uwagi... premiera Donalda Tuska, to pewnie o całym – przedziwnym wszak – postępowaniu mielibyśmy tylko szczątkowe informacje. Nie ma obowiązku relacjonować, więc nie będziemy relacjonować...

Od Komisji domagam się udostępnienia dokumentu, który absolutnie nie ma prawa być „confidential”, ale jestem więcej niż pewien, że na moje odwołanie odpowiedź będzie ponownie odmowna. – Nie widzimy w pana prośbie ważnego interesu publicznego...

Ja prywatnie rozumiem, że tisze jediesz dal’sze budiesz. Tylko nie wiem, jak mają czelność kierować się tą zasadą politycy i urzędnicy, którzy na publiczny użytek mają pełne gęby frazesów na temat uczciwości, przejrzystości i w ogóle bezustannej fiksacji na dobru obywatela. Ci w Brukseli tak samo, jak nasi tutaj.