REKLAMA

Minister Ziobro nie zdoła zaszkodzić rozwojowi rynku telko

Obserwując wydarzenia polityczne w kraju i za granicą zachodzę w głowę, czy ostatecznie będzie to 10 mld zł z funduszy europejskich na telko, czy nie będzie? I jestem dużym optymistą. Polityczna propaganda zdominowała dyskusję, ale euro jest euro.

Chociaż w KPO i FERC czekają grube miliardy na dofinansowanie budowy infrastruktury telekomunikacyjnej w Polsce, to na TELKO.in nie zajmowaliśmy się do tej pory problemem akceptacji Krajowego Planu Odbudowy przez unijne władze. To materia czystej polityki. Trudno coś miarodajnie stwierdzić. Na analizy tematu TELKO.in nie jest właściwym miejscem. No chyba, że przychodzi pora na piątkowy felieton.

Mnie tknęło, kiedy jeden z wysokiej rangi unijnych polityków walnął, że nie bez związku pozostaje problem łamania niezależnego sądownictwa w Polsce z przedłużającą się akceptacją projektu KPO. Nie wiem, czy formalnie można to łączyć, ale nie wątpię, że w unijnej polityce (jak wszędzie) obowiązuje zasada: “jak wy nam będzie utrudniać tutaj, to my wam utrudnimy tam”. Mnie w sumie jednak interesuje wyłącznie jak to się może skończyć. I na mój mały, misiowy rozumek nie ma się czego obawiać. Możemy się gubić w domysłach, analizować, dzielić włos na czworo, ważyć za i przeciw polityczne koniunktury, analizować stan poczytalności poszczególnych mężów stanu, ale prosta – acz przekonująca (mnie) – prawda jest taka, że nasz rząd nie ma wyjścia i koniec końców musi ulec.

Unijne środki to 100 mld zł w przyszłym roku, a potem tylko więcej. Rzecz nie tylko w tym, ile to dołoży do PKB Polskie. To są przecież środki, którymi rząd w istotnym stopniu dysponuje, a 100 mld zł to jest ⅕ rocznego budżetu Polski. Tylko bardzo wielki pięknoduch może sobie pozwolić na odrzucenie takich pieniędzy. Albo bardzo wielki desperat. Wszak za dwa lata wybory a ręce wyciągają się ze wszystkich stron…

Bez względu na to, gdzie formalnie jest racja, Komisja ma luksusową pozycję płatnika faktury: “możemy się spierać o jej zasadność, ale to ja zrobię (albo nie zrobię) przelewu; i tak, oczywiście, zawsze możemy się spotkać w sądzie i poczekać z płatnością do rozstrzygnięcia sprawy”.

Dlatego problem z KPO skończy się jakimś mniej lub bardziej dętym „kompromisem”, jak to miało miejsce w przypadku głosowania unijnego budżetu, gdzie Polska miała zresztą znacznie silniejszą pozycję. Czas tyka i im bliżej terminu przyjęcia programów sektorowych, tym mniejsze będzie pole manewru. Jedyne, czego – moim zdaniem – można się obawiać, to przesunięcia startu programów inwestycyjnych.

Dlatego myślę, że wszystkie telekomy, które chcą rozwijać biznes z wykorzystaniem środków unijnych mogą optymistycznie patrzeć w przyszłość. Co nie oznacza łatwości budowania średnioterminowych biznesplanów. Bo nabory w ramach KPO mogą się zacząć w 2022, ale czy w I półroczu, czy w II półroczu, to bym już nie był taki pewien. Ani czy na pewno to będzie 2022 a nie 2023. Niestety, racjonalizm w tej sprawie będzie zakładnikiem politycznych interesów poszczególnych partii, a celem publicznej dyskusji na najwyższym poziomie jest wyłącznie gra na społecznych emocjach. Skądinąd wiem, że jeden, dwa poziomy głębiej – na poziomie współpracujących ze sobą instytucji w Unii i krajach członkowskich – rozmowy są znacznie bardziej merytoryczne. Coś jak w dwóch dużych korporacjach, gdzie dyrektor mówi do dyrektora: „nie, no jasne, tak to musi wyglądać, ale wiesz… czekam, aż mój prezes przestanie robić trudności…”.

Jak nasz prezes uzna, że już pora przestać robić trudności KPO zostanie zatwierdzone i pojawią się pieniądze na budowę 2 mln nowych linii FTTH, a nawet na polskie 5G, polską konstelację satelitarną i może nawet na gruby kabel z Pomorza Zachodniego na Long Island. Nie ma strachu.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi