Można straszyć, tylko po co?

Rzutem na taśmę, tuż przed końcem kadencji, Rada ds. Cyfryzacji postanowiła zarobić na medialną sławą, w zamian za co Huawei postraszył jej członków sądem. Od strony praktycznej znaczyło to niewiele, ale wizerunkowe efekty są znaczne.

Choć kiedyś ekscytowałem się tematem, anonsowałem powstanie i kolejne wybory do składu, to ostatnio niemal zapomniałem, że coś takiego jak Rada ds. Cyfryzacji w ogóle istnieje. To może świadczyć tyleż o Radzie, ile o mnie. Gdyby jednak Rada robiła coś ważnego w moim obszarze, to chyba nie miałbym wyboru, jak się nią interesować. Trzy lata jednak nic się nie działo. Zadziało się „za pięć dwunasta” końca bieżącej kadencji.

Problem spadku zaufania do dostawców technologii z Państwa Środka komentowałem już wielokrotnie. Tu chodzi nie o ICT, ale o grubą politykę. Jest we wszystkim tyleż informacji, co dezinformacji. I nie ma na to rady, bo taka jest globalna polityka. Jeżeli my w Polsce zaczęliśmy się bardziej przejmować kwestiami bezpieczeństwa kraju, oczekiwaniami naszych sojuszników i budowaniem sojuszniczych wierzytelności… to zasługa Władymira Władymirowicza. I to do niego niech wnoszą reklamacje chińscy dostawcy, jeżeli coraz ciaśniej im się robi w Polsce.

Tak czy inaczej z pewnym zdziwieniem przyjąłem informację, że mało (w moim odczuciu) przebojowa Rada postanowiła zająć się tak wrażliwym tematem. I to od razu „z wysokiego C”, przestrzegając wszystkich przed Huaweiem, ZTE i TikTokiem. Z czego dwóch, to kluczowi gracze na polskim rynku ICT. Jakby się jednak głębiej zastanowić, pomyśleć o konotacjach przewodniczącego Rady, przyjrzeć jej składowi (w szerokim rozumieniu: razem z ekspertami), to sprawa robi się może mniej dziwna. Czy to był autorski pomysł członków rady, czy zewnętrzna inspiracja w sumie nie ma znaczenia. Wpisuje się w praktykę powolnego grillowania Chińczyków. Praktykę stosowaną przez niektóre kraje, w tym Polskę. Polega to na tym, że od lat wysuwa się coraz więcej zastrzeżeń i uwag, projektuje rozwiązania legislacyjne, ale się … ich nie wdraża. KSC to ciągle tylko projekt. A RdC to tylko ciało doradcze przy ministrze cyfryzacji i jej uchwały formalnie nic nie znaczą.

Czy taktyka grilowania jest skuteczna? Na rynku mobilnym Huawei jest na cenzurowanym. Nie miał szans na budowę LTE450. Orange i T-Mobile wciąż wstrzymują podpisanie kontraktu na 5G. Z drugiej strony Huawei bryluje na rynku FTTH i niedawno zawarł kolejne ważne porozumienie.

Największe pieniądze są w budowie sieci RAN i ten kawał tortu rzeczywiście Huaweiowi ucieka. Stąd na pewno nerwowość, wytoczone działa i gotowość do ostrych salw. Jakiś prawnik musiał przeczytać projekt uchwały RdC i stwierdzić, że są legalne podstawy do wysuwania indywidualnych żądań pod adresem jej członków, aby nie szkalowali imienia chińskiej firmy, przyjmując rzeczoną uchwałę. Huawei uznał, że wysłanie tego pisma to właściwy krok. Tylko jakie są tego efekty?

Jestem w ogóle ciekaw, czy sprawa miała ujrzeć światło dzienne? RdC do tej pory była raczej cichutka. Tymczasem projekt tik-tokowej uchwały wypłynął medialnie i to zdaje się jest głównym zmartwieniem przewodniczącego Rady (to swoją drogą skandal, że jakiekolwiek ciało publiczne ma problem z przejrzystością swoich działań, chociażby na poziomie operacyjnym). Na ten przeciek zareagował Huawei, wysyłając swoje wezwania do członków RdC. Wojna już się zaczęła, więc pismo Huawei także wypłynęło. Uchwała została podobno przyjęta. Pisze „podobno”, ponieważ dostępne jest tylko to, co przyjęto a propos dostawców wysokiego ryzyka. Nie ma uchwały w sprawie TikToka. Niemniej p.o. ministra cyfryzacji powołuje się na nią w mediach społecznościowych, więc pewnie nie bez powodu. Co ciekawe, w moim odczuciu dystansuje się od treści, przypominając, że uchwały RdC nie mają żadnej mocy wiążącej. Nie wiem, czy uchwała nie jest po jego myśli, czy to spójny element wspomnianej wyżej polityki grillowania: „Rząd RP nie podjął żadnych realnych działań przeciw chińskim dostawcom, a że krążą nieprzychylne wobec nich opinie… no cóż… wolność wypowiedzi”.

A Huawei właśnie strzelił sobie w kolano, ponieważ w powszechnej opinii próbował sądowymi groźbami zablokować nieprzychylną sobie uchwałę szacownego, doradczego gremium. Jeżeli nawet tak nie miało być, to tak wyszło. Dlatego uważam, że w komunikacji publicznej należy mieć więcej dystansu do samego siebie i pobłażliwości do innych.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi