Niemieckie 5G rośnie szybciej niż planowali operatorzy

Sieć Vodafone rozpoczęła już instalację mikrokomórek. Na zdjęciu nadajnik na latarni ulicznej w Kolonii.
(źr. Vodafone)
 
Nowicjusz ma kłopoty

Ustalonego z regulatorem planu minimum nie wykona za to 1&1 Mobilefunk. Zapowiada realizację dopiero latem 2023 r. 1&1, który buduje sieć w technologii OpenRAN twierdzi, że celu nie zrealizuje z powodu problemów z dostawami sprzętu od najważniejszego partnera technologicznego, który odpowiada za dostawy do ok. ⅔ lokalizacji.

To, że niemieccy operatorzy intensywnie budują sieci 5G nie powinno dziwić. Poza zwykłą konkurencją i walką o udział w rynku istnieją także zobowiązania inwestycyjne nałożone w rezerwacjach częstotliwości z 2019 r. Co prawda – poza zapisem o konieczności uruchomienia do końca 2022 r. przez każdego operatora 1 tys. stacji bazowych 5G – są one neutralne technologicznie. Niemniej zapisanych w rezerwacjach warunków jakościowych raczej nie da się spełnić za pomocą innych rozwiązań niż 5G.

Bundesnetzagentur für Elektrizität, Gas, Telekommunikation, Post und Eisenbahnen (BNetzA), niemiecki regulator zajmujący się także rynkiem telekomunikacyjnym, w wydanych trzy lata temu rezerwacjach częstotliwości 5G zapisał, że do końca 2022 r. operatorzy zasiedziali muszą oferować przepływność nie mniejszą niż 100 Mb/s dla 98 proc. gospodarstw domowych w każdym landzie. Na wszystkich federalnych autostradach, a także na najważniejszych federalnych drogach i liniach kolejowych przepływność ma wynosić co najmniej 100 Mb/s, a opóźnienia do 10 ms.

Do końca 2024 r. wszystkie pozostałe drogi federalne mają być w zasięgu sieci o przepływności co najmniej 100 Mb/s i opóźnieniu do 10 ms, a wszystkie drogi regionalne i krajowe, porty morskie i najważniejsze drogi wodne, a także wszystkie inne trasy kolejowe mają mieć pokrycie sieciami o przepływności co najmniej 50 Mb/s.

Nowy gracz na mobilny rynku – 1&1 Mobilefunk – ma na to czas do końca 2022 r. Ponadto 1&1 ma do końca 2023 r. zapewnić zasięg swej sieci dla nie mniej niż 25 proc. gospodarstw domowych, a dwa lata później dla co najmniej 50 proc. gospodarstw domowych.

W porównaniu ze zobowiązaniami w rezerwacjach 4G z 2015 r. zwiększenie zasięgu sieci (mierzone odsetkiem gospodarstw domowych) nie jest duże, a ciężar przeniesiono na poziom landu. W rezerwacjach 5G wzrosły natomiast wymagania dotyczące przepływności i zasięgu na szlakach transportowych.

Rezerwacje z 2015 r. stanowiły, że od 1 stycznia 2020 r. dostawcy mają zapewnić zasięg dla 98 proc. gospodarstw domowych w całym kraju i 97 proc. gospodarstw domowych w każdym landzie – minimalną przepływność na poziomie 50 Mb/s na sektor anteny. Ponadto mieli zapewnić pełne pokrycie głównych ciągów komunikacyjnych w Niemczech.

To, że zobowiązania inwestycyjne nie są w Niemczech tylko „papierowym” zapisem MNO przekonali się w 2020 r., gdy BNetzA przeprowadziła kontrolę zobowiązań dla sieci 4G. Okazało się, że wykonano je, ale z opóźnieniem. Sankcji co prawda nie było, ale regulator zobowiązał operatorów do realizacji wymagań w dodatkowym czasie. To już zostało potraktowane poważnie i zobowiązań zrealizowano. Można dodać, że gdyby nie 5G w paśmie 2100 MHz na zasadzie Dynamic Spectrum Sharing, to mogłoby się to nie udać.

Warto tutaj dodać, że polski regulator nie ma w zwyczaju kontrolowania w terenie zobowiązań inwestycyjnych. Napisał o tym wprost w raporcie Nierównomierna jakość dostępu do Internetu w Polsce w dobie pandemii COVID-19 Polski Instytut Ekonomiczny informując, że UKE nie skontrolował, czy operatorzy zrealizowali zobowiązania narzucone w 2015 r. w aukcji częstotliwości 800 MHz i 2600 MHz. Przed nami jednak aukcja częstotliwości pasma C i nowe – ponoć znacznie bardziej ambitne wymagania zasięgowe i jakościowe niż w odwołanej  aukcji z 2020 r. Zobaczymy w jaki sposób Urząd Komunikacji Elektronicznej będzie je weryfikował.