Orange w czasach pandemii

Nie dyskutując raczej z oczekiwaniami, zwłaszcza z tymi, które po prostu wynikają z przepisów prawa, robimy co możemy. Poczynając od alertów RCB dla osób wjeżdżających do Polski, przez alerty dla całej bazy klienckiej w związku z zasadami ograniczonej mobilności obywateli, doraźne udostępnianie numerów interwencyjnych, udostępnienie dodatkowych pakietów mobilnej transmisji danych albo upgrade już świadczonych usług na potrzeby jednostek publicznych, zaopatrzenie szpitali w routery mobilne, czy wreszcie udostępnienie pojemności sieci na potrzeby systemu zdalnej edukacji w kraju. Wspomóc edukację mogliśmy dodatkowymi usługami Flex – nie tyle z powodów promocyjnych, ale po prostu dlatego, że od strony technicznej tak nam było najłatwiej i najszybciej.

Pomoc dla systemu edukacji ułatwia nam to, że podłączyliśmy do internetu ponad 3 tys. placówek edukacyjnych w Polsce, a w ramach wielu wcześniejszych aktywności CSR mamy różnorakie pola współpracy ze szkołami i nauczycielami.

Ocenia pan, że branża telekomunikacyjna jest w stanie podołać wszystkim apelom, jakie są obecnie wysuwane pod jej adresem ze strony władz i społeczeństwa?

To zależy, o których apelach i z czyjej strony mówimy dokładnie? Część z nich jest nierealistyczna. W przypadku wielu innych robimy wszystko, co się da. Najlepiej, kiedy przedstawia się nam cel do osiągnięcia, a nie definiuje oczekiwanego narzędzia na przykład konieczności podciągnięcia gdzieś światłowodu – najlepiej dziś lub jutro.

Już zupełnie poza obszarem naszej właściwej działalności są natomiast takie aktywności, wywołane potrzebami chwili, jak współpraca z Warsaw Genomics, które wsparliśmy jako jedna z pierwszych firm w kraju [finansowanie testów w kierunku SARS-CoV-2 na zlecenie publicznej służby zdrowia – red].

Może nieładne pytanie, ale czy branża może uzyskać coś w zamian?

Biorąc pod uwagę, że dostęp do szybkiego internetu i niezawodnej łączności okazał się jednym z podstawowych oczekiwań społecznych i publicznych, to aż się prosi o adekwatne zmiany w prawie i regulacjach. Myślę choćby o ułatwieniach w procesie inwestycyjnym, których realizacja stała się trudna do kwadratu z racji spowolnienia procesów po stronie administracji publicznej, a które – z uwagi na wyjątkową sytuację w kraju – stają się czasem wyjątkowo pilne.

Innym obszarem wymagającym interwencji legislacyjnej jest dostęp do nieruchomości niezbędnych do wykonania napraw czy rozwoju infrastruktury. Co prawda w projekcie tzw. drugiej tarczy antykryzysowej znalazły się odpowiednie zapisy, ale to jeszcze nie jest obowiązujący akt prawny. Nauczony doświadczeniem, nie zakładam na 100 proc., że ta potrzebna zmiana zostanie przyjęta.

Sądzi pan, że jest atmosfera i wola do takich ułatwień dla branży telekomunikacyjnej?

Mam taką nadzieję, że poza podziękowaniami jakie otrzymujemy, pojawi się także refleksja, że warto życzliwszym okiem spojrzeć na postulaty, jakie wysuwamy od lat (pamiętając, że w ubiegłym roku część z nich została pozytywnie zaadresowana legislacyjnie przez ministra cyfryzacji). W nadzwyczajnej sytuacji warto może sięgnąć po nadzwyczajnej narzędzie by pomóc tym, od których wymaga się nadzwyczajnego wysiłku. Liczymy zatem na ciąg dalszy tarczy antykryzysowej.

Zamknięcie połowy naziemnej sieci sprzedaży i zamrożenie części życia gospodarczego w Polsce nie może nie odbić się na biznesie Orange. Jakich spodziewacie się ekonomicznych reperkusji epidemii?

Oczywiście aktualna sytuacja gospodarcza budzi obawy, ale z drugiej strony jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji cyfrowej. A do tego niezbędna jest nowoczesna i niezawodna infrastruktura. Obecna sytuacja tylko utwierdza nas w konieczności kontynuowania rozbudowy sieci optycznej oraz wdrażania technologii 5G.

Czy to oznacza, że zaplanowany na ten rok CAPEX nie spadnie?

Na tak postawione pytanie nie potrafię obecnie odpowiedzieć. Na pewno chcemy kontynuować rozpoczęte lub zaplanowane projekty inwestycyjne.