REKLAMA

Pałą w kabel

Jako użytkownik usług telekomunikacyjnych bardzo bym chciał, aby operatorzy swobodnie wymieniali się kablem abonenckim w moim mieszkaniu bez wiercenia nowych dziur w ścianach. I to wystarczający powód dla Prezesa UKE do wywierania na dostawców nacisku, aby tak się działo. Pytanie tylko, czy musi korzystać z „ukazów”, tam gdzie może wystarczyłaby perswazja? Pytanie również, czy przeciwnicy regulacji używają najwłaściwszych argumentów?

Z dużym zainteresowaniem śledzę dyskusję na temat regulacji kabli budynkowych i przeglądam obficie w tym tygodniu krążące opinie niezadowolonych z pomysłu Prezesa UKE operatorów. Retoryka jest różna. Niektórzy do sprawy podchodzą dosyć rzeczowo. Inni wytaczają argumenty od uchybień wobec KPA przez naruszenie Konstytucji do (niemal) obrazy uczuć religijnych i świętokradztwa przez projekty UKE. Mnie zaś martwi, że poprzez hałas trąb jerychońskich nie chce wybrzmieć arcyciekawa i ważna sprawa: operatorzy już dzisiaj udostępniają sobie kable budynkowe na mocy komercyjnych porozumień.

Już o tym pisałem, więc skrótowo: na mojej klatce UPC i Netia swobodnie wymieniają się kablem, kiedy zmieniam dostawcę. Do niedawna myślałem, że to się dzieje prawem kaduka, na co obaj operatorzy patrzą przez palce – rozsądnie (według mnie) zakładając, że nie ma co sobie wzajem blokować dostępu. Od niedawna wiem, że ta sprawa jest bardziej złożona.

Otóż Netię z UPC łączą w wybranych lokalizacjach porozumienia inwestycyjne, na mocy których operatorzy udostępniają sobie wzajem wybudowaną infrastrukturę. Oficjalnie niczego się na ten temat nie mogę dowiedzieć – nie za bardzo wiem dlaczego, bo według mnie sprawa jest fantastyczna. To dużo lepszy argument przeciw planowanej regulacji, niż bombardy w rodzaju „naruszenia zasady zaufania”, czy „uchybienie prawu wspólnotowemu”. UKE też ma prawników, którzy wywiodą, że decyzje nie „naruszają” i nie „uchybiają”.

Mam nadzieję (i odrobinę wiedzy), że w zaciszu gabinetów jest znacznie bardziej koncyliacyjnie i zdroworozsądkowo, i że celem publicznie odpalanych rakiet jest głównie wywarcie presji w tych negocjacjach. Nie wydaje mi się jednak, aby Prezes UKE miał zamiar wycofać się z regulacji. To by było bez precedensu (regulacji FTR nie liczę, bo ma zupełnie inny kontekst).

Projekt regulacji może być „pałą”, która ma wymusić dobrowolne porozumienia operatorów. Czy nie można by łagodniej? Wywrzeć presję „rekomendacjami” lub „wytycznymi”, a dopiero potem wziąć się za decyzje i rzeczywiście je wydać? Bo faktycznie – i tu się opiniami operatorów zgadzam – czemu ich współpraca ma wyglądać, jak sobie wyobraża Prezes UKE, a nie jak uzgodnią między sobą przedsiębiorcy telekomunikacyjni? Przykład Netii i UPC pokazuje, że to da się zrobić.

W ogóle mam wrażenie, że historia regulacji Telekomunikacji Polskiej spowodowała, że w Polsce triumfy święci „twardy model” regulacji, chociaż są przecież pozytywne przykłady z rekomendacjami dla MTR, czy porozumieniem inwestycyjnym UKE - MNO. Dzisiaj mam wrażenie, że Prezes UKE nie tylko chce coś osiągnąć, ale na dodatek chce osiągnąć szybko. I z tym się nie do końca zgadzam, bo cel nie uświęca środków. Aczkolwiek rozumiem meritum jego projektu. Bo jako abonent wolę jeden komplet kabli na klatce zamiast trzech.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi