Pełzająca rewolucja 5G

Obietnica „2500 stacji bazowych na 25.lecie” brzmi złowrogo w kraju, w którym sporo osób nadal jeszcze pamięta surowe zasady PR-u demokracji ludowej. Ale niech tam. Poprzestańmy na tym, że T-Mobile jest zdeterminowane by rozwijać sieć 5G. I nie ono jedno.

Aukcji pasma C ani widu ani słychu. Potencjalnie mamy tylko jedną – „prawdziwą” – sieć 5G na nowych zasobach radiowych. Mimo tego technologia dostępowa piątej generacji i tak stopniowo mości się w Polsce bez niczyjej łaski. Jeszcze trochę poczekać z aukcją, to o „rewolucji 5G” będzie można zapomnieć, bo ta „rewolucja” dokona się wcześniej… ewolucyjnie. Bo nie o rewolucję tu chodziło.

Po co wydawać pieniądze na 5G, skoro dedykowanych częstotliwości radiowych brak, a efektywność w porównaniu ze starszymi technologiami nie powala na kolana? Pardon. Nad UMTS/HSDPA to 5G zdecydowanie góruje. Co do porównania z LTE, to ludzie z biznesu mówią „żadna różnica”, chociaż ludzie od sieci mówią ”kodowanie i uplink lepsze”. Coś się więc na tym 5G zyskuje, zwłaszcza jeżeli ono wypiera 3G. Poza tym po przydziale pasma C pieniądze na modernizację sieci i tak trzeba będzie wydać, więc równie dobrze można zacząć wydawać już teraz.

Patrząc na liczbę pozwoleń radiowych, T-Mobile bardzo mocno stawia na 5G w paśmie 2100 MHz. A Play jeszcze mocniej (pozwoleń ma najwięcej). Orange zdecydowanie odstaje. Może dlatego, że trudniej mu off-loadować ruch głosowy na inne zakresy radiowe, których po prostu ma mniej od konkurentów. I Play, i T-Mobile dokonały refarmingu pasma 2100 MHz tak, że działa na nim już tylko 4G/5G. Na UMTS pozostawiono (tymczasowo) niewielkie bloki w pasmach 900 MHz. Im więcej w rękach użytkowników smartfonów z obsługą 5G, tym więcej zasobów będzie przesuwana na 5G.

Polkomtel takich cudów na razie robić nie musi, więc całą parę wpuszcza w budowę nowiutkiej sieci 5G w paśmie 2600 MHz. Orange – jak wszyscy – 5G odpalił, ale wielkiej sprawy z tego nie robi. Ten operator swoją przewagę buduje na światłowodach, więc nie ma interesu stymulować kosztochłonnych innowacji na rynku mobilnym.

Bez względu na taktykę poszczególnych graczy, dzisiaj klient za jakieś 80 zł miesięcznie (lub za 30 zł miesięcznie + 700+ zł jednorazowo na telefon) można mieć dostęp do 5G pod kilkoma markami. Zasięg jest jeszcze mocno ograniczony, ale cały czas rośnie – Plus i T-Mobile licytują się pod tym względem wytrwale.

I to wszystko bez łaski Prezesa UKE i ministra cyfryzacji, który od roku nie może się zdecydować, czy przehandlować USA ograniczenie Huaweia na rynku 5G w Polsce, czy nie przehandlować. A żeby było śmieszniej, ten Huawei i tak już jest w polskich sieciach 5G, więc niewykluczone, że przewodniczący Xi Jinping czyta nasze SMS-y. W sumie status 5G w Polsce, to jawny chichot z rozeznania polityków na rynku telekomunikacyjnym.

Niewykluczone, że kiedy w przyszłym roku (daj Boże!) jakiś minister (a może nawet premier) będzie przecinał wstęgę pod nadajnikiem 5G3400/3800, to klienci sieci komórkowych zapytają: „Ale o co kaman? O co taka afera?” I to dobrze, że rozwój technologiczny od polityków za bardzo nie zależy, chociaż im się czasem wydaje inaczej. Sorry, za krótkie rączki.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi