REKLAMA

Platforma DTH chce namieszać w amerykańskiej branży mobilnej

Dish Network oraz Charlie Ergen, założyciel i główny akcjonariusz spółki, mogą się okazać największymi wygranymi fuzji T-Mobile ze Sprintem, trzeciego i czwartego operatora komórkowego w USA. Warunki tej fuzji zmuszają do zbycia aktywów, za pomocą których Dish zamierza się wedrzeć na rynek mobilnym, co od lat było jego celem, i zająć na nim poważną pozycję.

Dostawca satelitarnej telewizji chce oferować drogą bezprzewodową komplet usług.
(źr. Flickr.com)

Dish, operator płatnej satelitarnej telewizji w USA, dostawca usług wideo OTT oraz satelitarnego dostępu do internetu, od niemal dekady przygotowywał się do wejścia na rynek telefonii komórkowej. Przygotowywał się – skupując częstotliwości radiowe oferowane w kolejnych postępowaniach przez Federalną Komisję Łączności (FCC) na co wydał wiele miliardów dolarów. Przymierzał się także do przejęć na rynku mobilnym. W 2013 r. chciał kupić Sprinta, a potem publicznie rozważał możliwość przejęcia T-Mobile US. Przymiarki nie ograniczały się do rynku mobilnego. Na rynku telewizyjnym Dish rozważał przejęcie konkurencyjnego DirecTV, zaś na rynku szerokopasmowego internetu przymierzał się do kupienia bankrutującego operatora sieci bezprzewodowej LightSquared. We wszystkich przypadkach na planach się skończyło.

Kolejną szansą okazała się ogłoszona w kwietniu 2018 r. fuzja T-Mobile i Sprinta. Transakcja wymagała zgód regulacyjnych, bo jej potencjalnym efektem byłoby zmniejszenie liczby ogólnokrajowych operatorów komórkowych z czterech do trzech, co stwarzałoby ryzyko spadku konkurencji i wzrostu cen detalicznych w Stanach Zjednoczonych.

Dążący do fuzji operatorzy mobilni, rozwiali obawy FCC zobowiązując się do zamrożenia cen usług i do szybkich inwestycji w sieć 5G. Gorzej było z władzami antymonopolowymi, przede wszystkim Departamentem Sprawiedliwości USA (DoJ). Zobowiązania podjęte wobec FCC nie wystarczały DoJ, który naciskał na to, by po transakcji była szansa utrzymanie liczby MNO w USA na dotychczasowym poziomie.

Aby uzyskać akceptację DoJ, T-Mobile i Sprint zaczęły negocjować sprzedaż bazy klientów pre-paid sieci Sprint (w sumie ok. 9,3 mln kart SIM) oraz posiadanych przez Sprint zasobów częstotliwości w paśmie 800 MHz. Ostatecznie zawarli porozumienie właśnie z Dish Ponadto zagwarantowali mu możliwość hurtowego korzystania przez siedem lat z sieci T-Mobile oraz dostęp do 20 tys. wież i setek punktów sprzedaży usług. Za to wszystko Dish ma zapłacić 5-6 mld dolarów.

Wchodząc w transakcję, operator DTH ugrał jednak coś więcej. Gdyby bowiem w przyszłym roku nie uruchomił usług mobilnych na posiadanych już częstotliwościach, to groziła by mu utrata tych zasobów, a warte są ponad 20 mld dolarów. Dish miał co prawda plan B, polegający na uruchomieniu w posiadanych zakresach sieci NB IoT dla potrzeb Internetu Rzeczy, co byłoby wypełnieniem warunków rezerwacji radiowych. Nie byłoby to jednak spełnienie marzeń Charlie’ego Ergena o wejściu na rynek mobilny. W ocenie analityków, konsekwencją realizacji planu B mogła być sprzedaż posiadanego przez operatora pasma – nie widzieli oni szansy na samodzielną budowę przez Dish ogólnokrajowej sieci 5G.

Transakcja z planującymi połączenie T-Mobile i Sprintem daje Dish silniejsze podstawy do budowy własnej sieci. Odsuwa też w czasie wiszące nad Dish terminy warunków rezerwacji radiowych. Teraz do czerwca 2022 r. Dish ma zbudować sieć, w zasięgu której znajdzie się 20 proc. terytorium USA, a rok później 70 proc. mieszkańców kraju. Jeśli tych zobowiązań nie zrealizuje, to będzie musiał zapłacić 2,2 mld dolarów kary.

Analitycy nadal nie są pewni, czy Dish stać na własną sieć. 10 mld dolarów, które deklaruje na budowę własnej sieci to zdaniem części z ich – zbyt mało. Verizon na samo utrzymanie ogólnokrajowej sieci mobilnej wydaje rocznie 15 mld dolarów. Inni analitycy zwracają jednak uwagę, że Dish ma niepowtarzalną szansę budowy sieci 5G nieobciążonej inwestycjami we wcześniejsze technologie radiodostępu, co ciąży operatorom z większym stażem na rynku. A to oznacza niższe koszty budowy sieci, która od samego początku będzie w istotnej mierze zwirtualizowana funkcyjnie. W efekcie jednostkowe koszty budowy stacji bazowej Dish mogą być – zdaniem analityków New Street Research – o 75 proc niższe niż w przypadku Verizon i o 55 proc. niższe niż w przypadku w AT&T i T-Mobile.

Przewagą Dish będzie też możliwość wykorzystania wież T-Mobile. Operator będzie mógł szybko ruszyć z usługami i oferować klientom telefony z eSIM, co ułatwi im przeniesienie numeru od dotychczasowego dostawcy.

Dish, negocjując umowę z T-Mobile i Sprint, zagwarantował sobie możliwość pozyskania udziałowców wspierających finansowanie nowej sieci. I jak twierdzi Tom Cullen, wiceprezes Dish odpowiedzialny za sieć bezprzewodową, nie będzie z tym kłopotów.

Nie ograniczałbym tego tylko do pozyskiwania akcjonariuszy. Rynki kapitałowe są dla nas bardzo otwarte, a ja przez cały dzień otrzymywałem e-maile od zainteresowanych graczy – mówił 26 lipca, w dniu ogłoszenia transakcji z T-Mobile i Sprintem. – Nie chcę zagłębiać się w szczegóły. Powiem tylko, że ludziom podoba się ta transakcja – dodał.

Każdy, kto myśli, że Dish Network nie stanie się poważnym zagrożeniem w branży mobilnej jest w błędzie – twierdzi główny akcjonariusz sieci Charlie Ergen – miliarder, który lubi hazard i przez lata zawodowo grał w pokera i blackjacka. Dodaje, że w przeszłości wielokrotnie uczestniczył w grze, w której jego karciani przeciwnicy źle obstawiali. Ku swojej porażce.