REKLAMA

Przemija regulacyjna moda

Kolejna odsłona regulacyjnej partyzantki skłania do kilku refleksji na temat dostępu regulowanego. Pewne jest, że najlepsze lata ma już za sobą i prawdopodobnie się nie odrodzi. Na polskim rynku zmienił bardzo wiele, a czy na dobre, czy na złe jest tyle opinii, co Polaków. Jakby się Netia nie wysilała, nie wierzę, aby udało jej się doprowadzić do radykalnych zmian na rynku hurtowym, które uczyniłyby dostęp regulowany na powrót opłacalnym biznesem. Nie ten czas, nie te regulacje. U nas, czyli w Europie.

Będę bowiem obstawał, że polski regulator nigdy nie wymyślił nic nowego. Najwyżej był skrajnym przejawem europejskich koncepcji regulacyjnych. W całej Europie była moda na łamanie monopolistów i byli operatorzy, którzy na tym skorzystali: Iliad we Francji, Tele2 w Szwecji, Forthnet w Grecji, TalkTalk w Wielkiej Brytanii, czy Invitel na Węgrzech. Potem moda na łamanie się skończyła i nastała moda na budowanie. Okazało się, że eks-monopoliści najlepiej nadają się do realizacji politycznych celów. A ci bezradnie rozłożyli rączki: “jak mamy budować, skoro tak nas gniotą?.

Abonenci mogą się cieszyć, bo dostęp regulowany wymusił niższe ceny, wyższą jakość usług i lepszą obsługę. Kiedyś w TP S.A. usłyszałem, że IPTV “mi nie przysługuje”. Myślę, że już więcej czegoś takiego nie usłyszę i po części zawdzięczam to Netii.

Z drugiej strony dostęp regulowany spowodował, że z rynku wyparowało sporo pieniędzy, co powoduje, że brak środków na realizację infrastrukturalnej mody. Przy czym daleki jestem od stwierdzenia, że gdyby nie regulacje, to byłaby infrastruktura. Sprawa nie jest taka prosta.

Gdyby jednak spojrzeć na cała filozofię regulacji, zasadę drabiny inwestycyjnej, tempo rozwoju rynku, to nie powiedziałbym, że regulacje dały imponujący skutek. Na rynku WLR jest konkurencja i jest duży wybór, ale cały rynek głosowy powoli umiera. Nielimitowane taryfy głosowe są fajne, ale raczej dla mojej babci, niż dla mojego syna. Na bardziej rozwojowym rynku szerokopasmowego dostępu, i owszem, Netia zagarnęła sieć BSA. Sama, bo wszyscy inni wiedzieli, że to się nie opłaca.

Netia też wiedziała, ale jej celem była migracja na bardziej opłacalne LLU - co jest szczytem marzeń regulatora. No, i powiem, że niespełna 200 tys. linii LLU na ponad 700 uwolnionych central, to nie jest imponujący wynik.

Co by było, gdyby reżim regulacyjny był ostrzejszy? Pewnie byłoby więcej chętnych na bazę kliencką TP S.A. Pewnie szybciej i na większą skalę dałoby się wdrożyć usługi telewizyjne. Klasyczne IPTV i wynalazki pod nazwą adaptive streaming, czyli TVoHTTP. Ceny TV też by pewnie szybciej spadały, ku wściekłości sieci kablowych i platform satelitarnych. Kolejny rynek uległ by przecenie. Netia mogłaby aktywniej migrować bazę na LLU (wyższe marże). Tylko czy wtedy w ogóle TP S.A. wzięła by się za wdrażanie VDSL-a? Bez jakichkolwiek wakacji regulacyjnych? W praktyce VDSL udało się jej obronić przed Netią i może dlatego w ogóle mamy taką sieć. Gdyby nie to największy ISP w Polsce pozostałaby przy standardzie 24 Mb/s.

Na dwoje babka wróżyła z tymi regulacjami. Bez z nich źle (a mówię z doświadczeń klienta TP S.A.), z nimi wcale nie idealnie. Czy można to było wszystko lepiej zrobić? Czy dało się przewidzieć rozwój sytuacji? Możemy dziś tylko gdybać.