Ślepy z ręką

Nasz Drogi Minister zadeklarował, że chce pełnego zasięgu światłowodu w Polsce i niskich cen usług. Też w Polsce. W branży pewnie się od tego zagotowało, bo ona zawsze twierdzi, że to sprzeczność sama w sobie. Ale czy słusznie? Na miejscu Drogiego Ministra martwiłbym się jednak o to pierwsze. O to drugie zadba kto inny.

Drogiemu Ministrowi poświęciłem poprzedni komentarz, a więc dzisiaj nie chcę już nadużywać szanownej osoby. Jako asumpt do felietonu wykorzystam tylko mały fragment z opublikowanej na jednym z serwisów społecznościowych deklaracji ideowej Drogiego Ministra odnośnie rynku telko:

  • pokrycie dobrej jakości sieci mobile w całej Polsce,
  • światłowód dla każdego zainteresowanego [Polaka i Polki],
  • [Polska] w pierwszej trójce najniższych cen usług telekomunikacyjnych w Europie.

Odkąd sięgam pamięcią, kiedy branży telko szykowano coś, co ją miało pomacać po przychodach, to ustami swoich przedstawicieli straszyła od razu: a) ograniczeniem inwestycji, b) podniesieniem cen usług.

– Dajcie nam zarabiać, to będzie szybko, jakościowo oraz innowacyjnie – brzmi wytarty slogan.

Tyleż w nim prawdy, co nieprawdy.

Po pierwsze, im firma większa i bardziej publiczna, tym bardziej rządzi nią Excel i podręcznik inwestowania. Im mniejsza i bardziej prywatna, tym bardziej zależy od pasji oraz intuicji właściciela. Wytarty slogan sprawdzi się więc bardziej w drugiej sytuacji – tutaj więcej pieniędzy może być reinwestowana. W wielkim biznesie inwestuje się nie dlatego, że są pieniądze do wydania, tylko dlatego, że to jest konieczne i/lub się opłaca. Jeżeli z Excela wyjdzie, że się nie opłaca, to się kupuje obligacje, zakłada lokaty albo wypłaca dywidendę.

Orange prowadził strajk inwestycyjny w czasach gdy miał silniejszą niż później pozycję na rynku szerokopasmowym a ceny były wyższe. FTTH zaś zaczął budować w dobie kryzysu i spadających przychodów, bo dalsza zwłoka groziła już rynkową klęską. Operatorzy mobilni podejmowali wielkie inwestycje zarówno, kiedy MTR wynosił 0,60 zł i kiedy wynosił 0,0426 zł.

Czy to znaczy, że ceny usług nie mają znaczenia? Ależ oczywiście, że mają! Gdyby internet nie kosztował w Polsce średnio 60 zł, tylko 160 zł, to może nie byłyby potrzebne POIG-i, POPC-e ani KPO i FERC-e. Gdyby ceny były wyższe, a wielkie sieci nadal miały w nosie białe plamy i wolały wypłacać dywidendę, to sieci budowaliby dalej mali operatorzy, bo dla nich rozwój skali biznesu miałby większy sens niż rentierskie lokaty. Co prawda na zapewnienie Polsce optycznego zasięgu potrzebowaliby pewnie jeszcze ze 30 lat (zakładając, żeby się wcześniej nie zestarzeli i nie posprzedawali biznesów). Dlatego dobrze, że były POIG-i, POPC-e, i że będą KPO i FERC-e.

Ja tam nie jestem zagorzałym fanem „ślepego z ręką”, jak co poniektórzy (z sercem bardziej po lewej) szyderczo mówią o mechanizmach wolnego rynku. „Ślepy” jest rzutki i megaefektywny, ale trochę… ślepy i mało wrażliwy. Moje brzmi credo: dajmy działać „ślepemu”, ale czasem pokażmy, czego od niego chcemy. To poleci jak dziki koń, budując po drodze autostradę.

Od bliźniego za usługę zainkasuje tyle, ile się da. I nieważne, czy swój czy obcy (kapitał). Liczy się wytrzymałość kieszeni klienta. Co „ślepego” trzyma w ryzach, to podobni jemu, którzy za nic mając branżową solidarność podbierają klientów niższymi cenami. Co bardzo wyraźnie widzimy w telko, gdzie od 10 lat wszyscy utrzymują, że ceny powinny rosnąć, a gdzie ceny ruszyły w górę dopiero pod wpływem globalnych kataklizmów: inflacji oraz wojny.

„Ślepy z ręką” wyda na inwestycje, aby na tych inwestycjach zarobić. Trudno jednak oczekiwać, że wyda na inwestycje, na zwrot z których doczekają się dopiero jego dzieci. Dlatego w telekomunikacji pojawiły się publiczne środki, które mają zapewnić niezbędny CAPEX, którego nie zainwestują przedsiębiorcy, albo nie zainwestują tak szybko, jak tego chce społeczeństwo.

To dobrze. Tylko jeżeli państwo nie chce wiecznie dokładać do sieci, to nie powinno majstrować z cenami usług w tych sieciach. Bo poza budową, trzeba jeszcze na bieżąco płacić za prąd, za ekipy utrzymaniowe, za reperację uszkodzeń i awarii. No i podatki od nieruchomości. I to już musi pokryć abonent, jeżeli to wszystko ma mieć jakiś sens. A żeby miało sens zadbają już „ślepi z ręką”, bo jak hurtownicy i detaliści FTTH nie będą się potrafili dogadać, to dostęp dostarczą sieci komórkowe.

Z trzech punktów, jakie Drogi Minister postawił sobie za cel w obszarze telko, przejmowałbym się głównie dwoma pierwszymi, gdzie rzeczywiście ma szansę pomóc. O trzecie zadbają już „ślepi”.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi