REKLAMA

Sztywne przepisy zachęcają do samowolek budowalanych

Problem z kablówką w Białogradzie jest ponoć znany od dawna, ale ostatnio - podczas remontu - koparka znowu przerwała kable, które nie były ujęte na mapach. I od razu o sprawie zrobiło się głośno. Smaczku dodaje fakt, że prezes spółdzielni, której podlega białogardzka kablówka, Andrzej Świrko, jest szefem Platformy Obywatelskiej w mieście i radnym wojewódzkim. Tymczasem w Białogardzie i powiecie rządzi Porozumienie Samorządowe, związane z Prawem i Sprawiedliwością. Polityka nakłada się tutaj na problemy rynku telekomunikacyjnego.


Inwestycja telekomunikacyjna w zespole szkół w Resku (woj.zachodniopomorskie)
(źr.Nowonet)

Goedezyjne trudny

Wiele wskazuje, że problem nie do końca legalnego układania kabli telekomunikacyjnych w Polsce może zacząć występować coraz częściej.

- Koszt dokumentacji geodezyjnej w procesie inwestycyjnym stanowi istotną część wydatków. A że są to inwestycje ciągnące się często na obszarze dziesiątek, a nawet setek kilometrów, i że geodezja w procesie inwestycyjnym jest wieloetapowa (mapy pod koncepcję, mapy do celów projektowych, Zespół Uzgadniania Dokumentacji Projektowej, Geodezyjna Inwentaryzacja Powykonawcza), to wydatki na te cele stanowią znaczną barierę. Często nawet przesądzają o nierentowności planowanej inwestycji - mówi Rafał Pertrykowski, geodeta i współwłaściciel firmy e-SBL.net z Bierunia.

Według niego dotyczy to przede wszystkim

mniejszych firm, które nie zawsze są dobrze zorientowane w skomplikowanych przepisach geodezyjnych. Często wolą też przyjmować korzystne dla siebie interpretacje prawne lub pewnych kwestii nie dosłyszeć.

– Takich problemów, jak w Białogardzie można się spodziewać w przyszłości więcej – uważa  Petrykowski. Jak podkreśla nielegalne układanie i nie ewidencjonowanie kabla telekomunikacyjnego pociąga za sobą znacznie mniejsze ryzyko, niż w przypadku instalacji gazowej, czy elektrycznej. Gdy - w Białogardzie - koparka uszkodzi taki kabel, nie grozi to wybuchem jak w przypadku gazu.

– Często jest tak, że operator musi dociągnąć kilkaset metrów kabla, co kosztuje 200 zł, podczas gdy związane z tym koszty geodezyjne mogą sięgnąć 2,5 – 5 tys. zł. Kalkulacja jest oczywista – mówi Rafał Petrykowski.

Afera w Łukowie

Jedną z najgłośniejszych spraw dotyczących telekomunikacyjnej samowolki budowlanej jest spór między spółką Feromedia a Starostwem Powiatowym w  Łukowie. Operator realizuje m.in. duży projekt światłowodowy w ramach dziania 8. 4 POIG, na który otrzymał ponad 14 mln zł dofinansowania.

Według powiatu operator notorycznie dopuszcza się samowolek budowlanych, nielegalnie (bez pozwoleń) dokonując rozkopów przy drogach powiatowych,  by położyć światłowody, co prowadzi do ich dewastacji.

– W inwestycjach prowadzonych bez zgody właścicieli terenów, gdzie Feromedia prowadzi światłowody bez wcześniejszych uzgodnień z różnymi służbami, dochodzi do uszkodzenia innych instalacji. Kilkukrotnie została już np. uszkodzona instalacja gazowa – mówi Janusz Kozioł, starostw łukowski.

Przedsiębiorca, którym jest Mariusz Budner, swoje racje prezentował m.in. podczas ostatniej konferencji Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej. Powoływał się na art. 29 prawa budowlanego zgodnie, z którym przyłącza: elektroenergetyczne, wodociągowe, kanalizacyjne, gazowe, cieplne i  telekomunikacyjne nie wymagają pozwolenia na budowę i wystarczy zgłoszenie. Co więcej w prawie nie jest ściśle sprecyzowane, jaka jest maksymalna długość przyłącza.

- Przyłącze do mojego domu, to 28 km, bo po drodze brak jest punktów rozgałęźnych - przekonywał na konferencji KIKE Budner. I argumentował dalej, że przyłącze telekomunikacyjne nie jest ograniczone długością, a jedynie możliwościami technologii. I wcale  to nie jest jedynie odcinek poprzeczny do drogi, jak to interpretują wodociągowcy, gazownicy czy urzędnicy.

- Po raz pierwszy zacofanie i bałagan w prawie może nam pomóc w inwestycjach – konkludował Budner . I wedle tej zasady prowadzi inwestycję w powiecie łukowskim.

Co na to lokalny starosta? Przytacza odpowiedź Stanisława Husakowskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji na zapytanie Senatu RP, datowane na 22 października 2013. r. Powołuje się w nim na art. 2. pkt 11 prawa geodezyjnego, który stanowi, że Ilekroć w ustawie jest mowa o (…) sieci uzbrojenia terenu – rozumie się przez to wszelkiego rodzaju nadziemne, naziemni i podziemne przewody i urządzenia: wodociągowe, kanalizacyjne, gazowe, cieple telekomunikacyjne, elektroenergetyczne i inne (…). I jak podkreśla w swym stanowisku Stanisław Husakowski, nie rozróżnia się tu, czy są to przyłącza, czy sieci właściwe. Trzeba więc jego zdaniem przyjąć, że przyłącze jest  elementem uzbrojenia sieci. A jeśli tak, to do zadań starosty należy koordynacją usytuowania sieci uzbrojenia terenu, która winna obejmować również projekt lokalizacji przyłączy.

Problemy nie chcą zniknąć

Spór w Łukowie najprawdopodobniej będą rozstrzygać sądy. Rafał Petrykowski przyznaje jednak, że obecne przepisy geodezyjne, którym podlegają operatorzy budujący sieci nie przystają do rzeczywistości  i wiele w nich należałoby zmienić. Powołując się na swoje doświadczenie Petrykowski twierdzi, że przychylność ze strony administracji geodezyjnej (uproszczenia procedur, zaproponowania preferencyjnych cen) przy realizacji tego typu projektów jest bardzo istotna.  Mariusz Budner na konferencji KIKE mówił wprost, że praktyka polega to na tym, by wynająć geodetę ze starostwa, czy kierownika budowy z urzędu, czyli dać parałapówkę. Podczas jego prezentacji zainteresowanie było tak duże, że  na sali brakowało miejsc. Zapewne dla wielu operatorów słuchających Mariusza Budnera, jego praktyki są pociągające, bo też został później wybrany członkiem zarządu  KIKE.

To pokazuje, że problem geodezyjny mocno doskwiera operatorom prowadzącym inwestycje i pilnie wymaga, by przepisy stały bardziej życiowe. O tym jednak widomo już od dawna, ale niestety niewiele  się zmienia mimo Okrągłych Stołów Szerokopasmowych, konferencji, memorandów, na których problemy te są poruszane.

- Podczas, gdy za Odrą zaprojektowanie sieci telekomunikacyjnej na odcinku 25 kilometrów zajmuje 1,5 miesiąca, to  w Polsce dobrym wynikiem jest, gdy przez 5 miesięcy uda się zaprojektować 10-15 kilometrów – mówi Łukasz Olejniczak, wiceprezes PBT Zachód, która buduje sieć regionalna w Wielkopolsce.

Firmy budujące sieci regionalne, takie jak PBT Zachód, Wasko, czy Hawe zapewne sobie poradzą z tym problemem. Istnieje wszakże ryzyko, że wielu mniejszych operatów będzie uciekać się do samowolek budowlanych nawet, jeśli na te projekty dostały duże wsparcie z 8.4 POIG. Bo inaczej w ogóle trudno byłoby im inwestować.