To nie polityka powinna być powodem rozgoryczenia dla prezesa UKE

Marcin Cichy mógł być zapamiętany jak ten prezes UKE, który skutecznie i wzorowo rozdzielił częstotliwości dla technologii 5G, ale tak nie będzie. Wiadomo, że  bardzo  mu na tym zależało w czym rolę odgrywała osobista ambicja, by w ten sposób pokazać swojej poprzedniczce, która firmowała ostatnią aukcję LTE, że potrafi zrobić to dużo sprawniej.

Nie do końca ma rację Marcin Cichy, odwoływany w dość niecodziennym trybie szef Urzędu Komunikacji Elektronicznej, mówiąc Dziennikowi Gazecie Prawnej, że rotacje na tym stanowisku nie mają charakteru merytorycznego, ale polityczny.

Owszem, dwaj poprzedni prezesi UKE – Anna Streżyńska i Magdalena Gaj – też odchodzili ze stanowiska nie w pełni dobrowolnie i pod polityczną presją. Z drugiej strony na nominacji każdego z trzech ostatnich prezesów UKE (także Marcina Cichego) nie ważyły tylko względy polityczne. Każdy miał już spore doświadczenie związane z rynkiem telekomunikacyjnym i trudno twierdzić, że o nominacjach decydowały tylko względy polityczne. Być może to się niebawem zmieni, bo w przypadku posła Kamila Bortniczuka z Porozumienia (od Jarosława Gowina), którego nazwisko pojawia się na liście potencjalnych kandydatów na nowego Prezesa UKE, względy polityczne byłyby decydujące.

Tym niemniej nie gra polityczna przesądziła, że Marcin Cichy pożegna się z prezesurą UKE ponad rok przed upływem kadencji. To raczej cechy charakteru prezesa. Owszem, może on dziś puszczać oko do mediów i przedstawiać się jako zwolennik neoklasycznej ekonomii, które stawia mechanizmy wolnorynkowe ponad interwencjonizm państwowy, dając do zrozumienia, że to źródło nieporozumień z politykami rządowymi. To brzmi ładnie i efektowne. Może też kreować siebie na obrońcę niezależności urzędu, ale rzeczywistość jest taka, że na takim stanowisku trzeba w pewnych kwestiach wypracowywać kompromisy, np. z Ministerstwem Cyfryzacji, bo obszary działania są wspólne i nachodzą na siebie.

Tymczasem mimo, że Marcin Cichy swą nominację zawdzięczał ówczesnej minister cyfryzacji Annie Streżyńskiej i krótko nawet był w tym resorcie, to chemii na linii ministerstwo – UKE od początku nie było. Wystarczy wspomnieć, że to UKE okazał się najsurowszym krytykiem „Strategii 5G dla Polski” – dokumentu opracowanego przez resort cyfryzacji jeszcze, gdy jego szefową była Anna Streżyńska. W ministerstwie zgrzytali zębami na Marcina Cichego, zaskoczeni ostrością opinii UKE, bo w zespole roboczym byli też pracownicy regulatora (choć może czuli się ignorowani). Potem już konflikt narastał i prezes UKE nie był skłonny do przyjęcia ugodowej postawy.

Nie ma sensu rozstrzygać kto miał więcej czy mniej racji, ale na pewno większą rolę niż polityka, grały osobiste urazy czy ambicje.

Oczywiście, lepiej by było gdyby prezes UKE dokończył swą kadencję. Na pewno nie jest bowiem tak, że prezes UKE swymi decyzjami psuł rynek czy mu ewidentnie szkodził.

Warto przypomnieć, że wskazanie Marcina Cichego na prezesa UKE było dość zaskakujące. Wielu wydawało się, że zostanie nim Krzysztof Dyl (obecny wiceprezes UKE), który wcześniej do urzędu został ściągnięty przez Annę Streżyńską ze stanowiska prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, na którym czuł się – chyba – całkiem dobrze. Dziś wydaje się, że to byłby może lepszy wybór, bo Krzysztof Dyl jest osobą bardziej koncyliacyjną od Marcina Cichego i zapewne jemu współpraca z ministerstwem cyfryzacji układałaby się lepiej. Nie dziwi zresztą, że w ramach podziału zadań w UKE, to właśnie Krzysztof Dyl przydzielony jest do nadzoru nad Departamentem POPC, gdzie UKE musi współpracować nie tylko z resortem cyfryzacji, ale i Centrum Projektów Polska Cyfrowa.

Prezesa UKE nie powinno jednak smucić samo (nagłe) odwołanie, bo jako osoba ze sporym doświadczeniem, wiedzą i ambicją na pewno odnajdzie się na rynku. Gorzej, jak zostanie zapamiętany. Obawiam się, że będzie się kojarzyć jako ten Prezes UKE, którego odwołano w dziwnych i kontrowersyjnych okolicznościach, a nie jako autor istotnych dokonań. Tak jak Annę Streżyńską będzie się pamiętać głównie przez jej walkę z Telekomunikacją Polską, która zmieniła rynek telekomunikacyjny w Polsce, a Magdalenę Gaj głównie przez kontrowersyjną aukcję LTE.

Marcin Cichy mógł być zapamiętany jako ten prezes, który skutecznie i wzorowo rozdzielił częstotliwości dla technologii 5G, ale tego nie uda mu się już zrobić. UKE za jego czasu musiał podjąć żmudną pracę nad porządkowaniem rozdrobnionych zasobów częstotliwości z zakresu 3,4-3,8 GHz, ale tego nikt za parę lat nie będzie pamiętał. Prezes Cichy był także tym, który rzucił kontrowersyjne hasło zwiększenia nacisku regulacyjnego na kablówki –  jak przystało na zwolennika neoklasycznej ekonomii –  i doprowadził do tego, że największe sieci TVK muszą udostępniać kable budynkowe, ale to też raczej zostanie szybko zapomniane.

Wiadomo też, że prezesowi UKE bardzo zależało na sprawnym przeprowadzeniu aukcji 5G, co się oczywiście bardzo chwali, choć i tu grały rolę osobiste ambicje, by pokazać swojej poprzedniczce (za czasów której odszedł z urzędu), która firmowała aukcję LTE 800/2600 MHz, że potrafi zrobić to lepiej.

Tu Marcin Cichy nie dostąpi już chwały i głównie tu rzeczywiście może mieć powody do rozgoryczenia.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.