REKLAMA

TVN i Liberty Global chcą sprzedać pamiątki

– Panie Rozenblat, skoro ten interes jest taki dobry jak mówisz, to dlaczego pan chcesz się nim ze mną dzielić? – to pytanie, będące puentą szmoncesu, należy sobie postawić w przypadku każdego IPO. Na przykład zaanonsowanego debiutu platformy satelitarnej.

A skoro już ITI Neovision, operator Platformy Canal+, poinformowało, że wspólnie ze swoimi akcjonariuszami i doradcami analizuje taką możliwość, to warto się zastanowić, dlaczego TVN i fundusz LGI Ventures, którego właścicielem jest Liberty Global, chcą sprzedać te akcje.

W przypadku obu tych udziałowców pakiety akcji ITI Neovision, to pamiątka po własnej platformie satelitarnej i nie jest to pamiątka z kategorii „sreber rodowych”. Platforma Canal+ w swym obecnym kształcie powstała w wyniku połączenia najpierw – w 2002 r. – Cyfry+ z Wizją TV (właścicielem była grupa Liberty Global), a potem – w 2011 r. – powstałej z tej fuzji większej Cyfry+ z „n”– platformą satelitarną TVN.

W przypadku Liberty Global sprzedaż pamiątki z poprzednich czasów wydaje się naturalną konsekwencją strategii wychodzenia z aktywów w Europie kontynentalnej. Póki w strukturach grupy było jeszcze UPC DTH trzymanie akcji ITI Neovision miało jeszcze jakiś sens – choćby dla dywidendy, na którą (w ciągu 42 miesięcy zakończonych 31 grudnia 2018 r.) ITI Neovision przeznaczyło łącznie 236 mln zł (średnio 67,4 mln zł rocznie), a po ostatnim WZA zatwierdzającym sprawozdanie za rok finansowy, ta kwota wzrosła o kolejne 73,3 mln zł. Po sprzedaży w ub.r. UPC DTH (kupiło ją M7 Group, wkrótce potem przejęte przez Canal+) – zachowanie akcji już nie ma sensu. Tym bardziej, że w skali grupy wpływy z podziału zysku są symboliczne.

Dla obecnego właściciela TVN natomiast akcje ITI Neovision nie mają nawet sentymentalnej wartości. Kupili je – tak samo jak TVN ­– wraz z dobrodziejstwem inwentarza. I znów: mogliby trzymać papiery dla dywidendy, tyle że kilka, czy kilkanaście milionów dolarów rocznie w skali ich działalności, to nie są widoczne pieniądze.

W takiej sytuacji pozostaje sprzedaż. Potencjalnym nabywcą jest trzeci akcjonariusz, czyli francuska grupa Canal+, której właścicielem jest koncern Vivendi. Skoro mowa jest o IPO, to można być pewnym, że Vivendi albo nie było zainteresowane kupnem, albo cenowe oczekiwania partnerów były zbyt wysokie.

By sprzedać akcje w IPO, trzeba przygotować „marketingową opowieść” dla potencjalnych inwestorów, czyli coś im obiecać. Coś, co ich skłoni do wyłożenia dużych pieniędzy. Ta opowieść to robota przede wszystkim dla banków inwestycyjnych i dla zarządu spółki.

Obietnice ponadprzeciętnego wzrostu mogą być trudne w sytuacji, gdy Cyfra+ konkuruje z grupą Cyfrowego Polsatu oraz – mniej lub bardziej bezpośrednio – z naziemną telewizją, z sieciami TVK oraz serwisami OTT takimi jak Netflix. Gdy Cyfra+ łączyła się z „n” platforma miała 2,5 mln klientów. Plany mówiły o 3 mln w 2015 r. Dziś jest ich ok. 1/5 mniej niż w momencie fuzji z 2011 r.

W miejsce historii „ponadprzeciętnego wzrostu” pozostaje więc „sprzedanie” inwestorom giełdowym historii „stabilizacji lub umiarkowanego wzrostu” oraz „wysokiej dywidendy”. Płacona za ostatni okres stanowiła 75 proc. wypracowanego zysku netto.

Nim jednak dojdzie do ewentualnego IPO wiele może się jeszcze zdarzyć. Ot, choćby pojawią się jacyś chętni na zakup akcji ITI Neovision w prywatnej transakcji. Albo pojawią się jakieś „czarne łabędzie”, czyli niekorzystne dla rynku i gospodarki zdarzenia, których nie dało się wcześniej przewidzieć. Jeden już mamy. To epidemia koronowirusa 2019-nCoV, która już teraz negatywnie wpływa na giełdowe wyceny akcji, a także na oferty w zaplanowanych na przełom stycznia i lutego IPO.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi