REKLAMA

Tylko BSA, czyli pierwsze kroki w regulacji sieci POPC

Statystyki naszej sieci pokazują, że należy przyjąć ok. 2 słupy per abonent. To jest jednak średnia, a model hurtowy nie może w sposób uśredniony przenosić tych kosztów na operatora-dawcę, ponieważ może zdarzyć się przypadek, gdy „ostatnia mila” wymaga poddzierżawienia dodatkowo 10 słupów, co będzie oznaczało dodatkowy koszt 45 zł netto miesięcznie w cenie usługi.

Istotnym problemem jest zastosowanie dwóch modeli udostępniania sieci (regulowanego i komercyjnego) na tym samym obszarze.

Ciężko wymagać, aby operator-dawca płacił taką kwotę właścicielowi słupów, otrzymując w zamian od swojego hurtowego partnera uśrednione 9 zł netto (czyli opłatę za średnio 2 słupy). W przypadku masowej działalności hurtowej, przy tysiącach abonentów, takie różnice być może rozmyły by się w strumieniach płatności między operatorami, co nie znaczy, że to właściwy model. Mógłby prowadzić do sytuacji, gdy z powodu kosztów właściciel infrastruktury sam nie może podłączyć klienta końcowego i świadczyć mu usługi, a mimo tego jest zmuszony zapewnić do niego usługę hurtową, będąc tym samym skazanym na dopłacanie do niej.

W projekcie decyzji UKE zakłada, że udostępnianie hurtowe powinno dotyczyć sieci wybudowanej przy pomocy środków unijnych. Nie zdefiniował jednak jasno zasięgu sieci, którą należy udostępnić (dotowaną) i tej, którą można udostępnić, owszem, ale na warunkach komercyjnych, ponieważ powstała dzięki środkom własnym operatora. Tutaj pojawiają się wszystkie te punkty adresowe, które zostały dobudowane już po rozliczeniu i zamknięciu dotowanego projektu. To jednak oznacza, że w jednej miejscowości może obowiązywać zarówno oferta regulowana, jak i komercyjna. Warto by się nad tym problemem pochylić.

Kolejną sprawą są numery adresowe (budynki), które w ogóle nie są jeszcze podłączone, do sieci – jak je rozliczać? Ja widzę dwa rozwiązania.

1. Operator-biorca sam podpisuje umowę z właścicielem słupów i pokrywa koszty dowiązania do abonenta, który nie został podłączony fizycznie w ramach dotowanego projektu. Wadą tego rozwiązania jest powielanie przez operatora-biorcę części kosztów, które ponosi operator-dawca, rozliczając dzierżawę podbudowy słupowej. Wydaje się, że można by to rozwiązać poprzez ustalenie w warunkach technicznych liczby słupów, które operator-biorca musi dodatkowo dzierżawić, aby dotrzeć do abonenta.

2. Umowa operatora-dawcy z zakładem energetycznym może być umową ryczałtową – ze stałą stawką zależną np. od możliwego pokrycia siecią danej liczby domów niezależnie od ilości zajętych słupów. Wadą takiego rozwiązania będzie stosunkowo wysoki koszt w przypadku nowej sieci, bez większej liczby abonentów, pokrywających koszty dzierżawy słupów. Można zastosować rozwiązanie mieszane: opłatę za słup do ustalonej kwoty, a powyżej tej kwoty już tylko rozliczenie ryczałtowe.

Pozostają jeszcze kwestie kosztów ewentualnych projektów technicznych oraz innych formalności (tutaj UKE akurat mógłby starać się o ich zniesienie), ale to odrębny problem do rozwiązania.

Powyższe rozważania mają zastosowanie zarówno dla modelu BSA, jak i dla LLU. Wydaje mi się ważne, aby UKE wzięło te sprawy pod uwagę. Nie kryję, że chciałbym również po raz kolejny zwrócić uwagę na niemałe, a często absurdalnie wysokie koszty dojścia do abonenta po słupach energetycznych.

Decyzja UKE w sprawie umowy Sileman – Protonet jest w moim mniemaniu niezwykle ważna, gdyż będzie rzutowała również na kolejne decyzje tego typu. Powinna, zatem już teraz rozwiązać wiele kwestii spornych, aby w przyszłości wszelkie dyskusje między operatorami w sprawie korzystania z sieci przebiegały maksymalnie gładko.

AUTOR

CTO we własnej firmie telekomunikacyjnej z rejonu Rybnika (Leon). Pasjonat telekomunikacji w całej rozciągłości. Członek rady programowej konferencji PLNOG. Od wielu lat zawodowo prowadzi szkolenia z zakresu telekomunikacji. Absolwent Politechniki Śląskiej w Gliwicach na kierunku Elektronika-Telekomunikacja.