W Brukseli bardziej nie lubią Apple niż Huawei

Nie wydaje się by unijne zalecenia dotyczące bezpieczeństwa sieci 5G mocno zaszkodziły Huawei. Bardziej może ucierpieć Apple na przepisach o ładowarce do smartfonów. Zapewne niejeden europejski polityk czy europoseł zaciera z zadowolenia ręce z takiego obrotu sprawy.

 

Parlament i Komisja Europejska, głośno mówiące o konieczności wprowadzenia przepisów, które mają zmusić producentów „małej elektroniki” do wyposażania urządzeń mobilnych w jednolity typ ładowarki, epatują szacunkami, że rocznie jedna osoba na świecie wytwarza średnio ponad 6 kg elektrośmieci. W przypadku Europy, kontynentu bardzo rozwiniętego technologiczne i bogatego, ten wskaźnik jest jeszcze wyższy. Ciekawe jednak, jaki udział w tych kilogramach mają ładowarki do smartfonów, których dotyczyć mają przyszłe regulacje?

Owszem,  przed laty podczas dnia pracy w biurze można było usłyszeć często pytania typu: kto ma ładowarkę do Nokii? a kto do Samsunga? kto do Motoroli? itp. Już od kilku dobrych lat to pytanie jest krótsze: kto ma ładowarkę? Podjęta w 2009 r. inicjatywa samoregulacji producentów telefonów komórkowych i urządzeń mobilnych (nie bez impulsu ze strony KE), którzy przystąpili do dobrowolnego porozumienia w sprawie ujednolicenia ładowarek w Europie, przyniosła rzeczywiście efekty.

Z ustaleń wyłamał się Apple, ale odmienność jest wpisana w DNA tej firmy. Czy to dobrze czy to źle? Rzeczywiście, dla części klientów może to być denerwujące, że nawet układ klawiatury w laptopach z logiem jabłuszka różni się od pecetów. Nie inaczej jest w przypadku ładowarek. Apple z założenia chce być inny niż konkurenci pod każdym możliwym względem.

Do pewnego stopnia można więc zrozumieć opór koncernu z Cupertino względem regulacji dotyczących jednej ładowarki. Tym bardziej, że na sprzedaży akcesoriów i wszelkich dodatków do swych urządzeń  Apple sporo zarabia. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że projektowane przez Brukselę przepisy wymierzone są właśnie w Apple, choć oczywiście żadna firma z nazwy nie jest wymieniona.

Konkretnych  nazw nie wymieniają też ogłoszone w tym tygodniu unijne zalecenia dotyczące bezpieczeństwa sieci 5G. W tym przypadku jednak wiadomo było, że celem jest rozstrzygnięcie czy chiński koncern Huawei może uczestniczyć w budowie sieci 5G w poszczególnych krajach Wspólnoty. Jak można się było spodziewać, w zaleceniach nie ma odpowiedzi wprost. Zalecenia pozostawiają poszczególnym krajom spory margines do własnej interpretacji.

Mimo amerykańskich nacisków, Bruksela nie zdecydowała się, by na poważnie utrudnić życie chińskiemu koncernowi przy inwestycjach związanych z 5G. Nie więc dziwnego, że Huawei szybko zakomunikował „zadowolenie” z decyzji KE.

Finalnie może się okazać, że to Apple boleśniej odczuje skutki unijnej regulacje o jednej ładowarce niż Huawei zalecenia o bezpieczeństwie 5G. Zapewne ucieszy to niejednego unijnego polityka czy europosła, którzy czują więcej niechęci do Donalda Trumpa, Ameryki jako takiej, czy amerykańskich gigantów technologicznych, które migają się przed płaceniem podatków w krajach UE, niż do ekspansywnych Chińczyków . – To niech choć Apple – którego biznes ostatnio tak się dobrze kręci – trochę pocierpi – pewnie myślą po cichu.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.