REKLAMA

W co gra P4?

P4 sprzedało dziś obligacje za 900 mln euro - o 30 mln euro więcej niż pierwotnie planowało i przy dużym popycie. Papiery są oprocentowanie relatywnie niewysoko jak na niską ocenę wystawioną przez agencję ratingową Fitch (B- oraz BB-). Ujawnione szczegóły rodzą jednak kilka pytań.

Z pozyskanych środków 597 mln euro ma pójść na refinansowanie dotychczasowego zadłużenia, 35 mln euro na koszty związane z emisją, a pozostałe 268 mln euro do udziałowców wraz z 71 mln euro gotówki w kasie telekomu (razem 309 mln euro). Dokument opublikowany przez agencję Moody's rzuca trochę światła na ostatnią pozycję.

133 mln euro (0,71x EBITDA, trochę ponad 550 mln zł) z kwoty przeznaczonej dla udziałowców zostanie zdeponowanych na koncie escrow. Będą mogli je podejmować w momencie, kiedy zadłużenie netto spadnie do 3,75 EBITDA lub gdy fundusz Novator będzie przejmował albo sam będzie przejmowany. Wcześniej, jak napisał Moody’s, kwota ta będzie poprawiała bilans telekomu. To oznacza, że od razu do udziałowców trafi tylko 176 mln euro, czyli jakieś 730 mln zł.

Nadchodzi aukcja. Cena wywoławcza za jeden blok 5 MHz w paśmie 800 MHz to 250 mln zł. Erste Group przewiduje, że bój może skończyć się nawet w okolicach 800 mln zł. Do tego doszła by budowa sieci ogólnopolskiej, którą P4 na poziomie samego uzupełnienia dotychczasowych lokalizacji szacowało na ponad 500 mln zł. Nawet dzieląc to przez połowę przy uwzględnieniu budowy sieci z którymś z graczy, ciągle pieniędzy jest jakby za mało.

W głowie rysują mi się dwa scenariusze - albo P4 gra na "wywrócenie" aukcji, dlatego nie starało się o większą "górkę", albo już z kimś się dogadał, że do nowego przedsięwzięcia wniesie same częstotliwości. Trzeci scenariusz - kolejna runda finansowania po wygraniu aukcji - intuicyjnie wydaje mi się bardzo mało prawdopodobny...