Czego byśmy chcieli, a na co nas stać?

Podczas wczorajszej konferencji Sieci Szerokopasmowe znowu nasłuchałem się, jakie technologie zasługują na wsparcie publicznymi środkami, a jakie zdecydowanie nie zasługują. Rozumiem dylemat MAiC, który musi być arbitrem w tym sporze. Ale przecież po to są ministrowie, po to są oni...

Z całym szacunkiem dla dyskutantów, nic nowego nie powiedzieli. Niemniej wysokie stężenie sporu, jakim wczoraj oddychałem wymaga odreagowania. Motorem konfliktu są pieniądze i przyszła rynkowa konkurencja pomiędzy operatorami mobilnymi i stacjonarnymi. Nie zmienia to faktu, że za tym czai się społeczno-polityczno-ekonomiczny problem, który będzie musiał jakoś rozstrzygnąć resort cyfryzacji.

MAiC mógłby sobie ułatwić życie, zakładają, że przecież technologia optyczna ma rekomendację Komisji Europejskiej, jest bezsprzecznie najstabilniejszą i najbardziej pojemną technologią transmisyjną. I że w ogóle nie ma o czym gadać. Należy ciągnąć łącza światłowodowe wszędzie tam, gdzie to ma minimum sensu. Gdzie – to już powinien MAiC wiedzieć, ze swoich tajemniczych modeli wsparcia. Zakładam, że podłączenie nie powinno kosztować 100 tys. zł na HP i powinna być szansa na utrzymanie wybudowanej z dotacją infrastruktury z opłat abonamentowych. Wtedy dla LTE pozostałaby tylko dzicz i głusza, której - nawet z dotacją - nikt nie chce osieciować kablem. I przeciwko temu "komórki" protestują.

Protestują we własnym interesie, ale kładą na stół jeden rzeczowy argument: "dlaczego optyczne 100 Mb/s dla wybranych miałoby być lepsze, niż radiowe 10-30 Mb/s dla wszystkich?" (może dla bardzo wielu, niż dla wszystkich). Faktycznie, całej Polski kablem optycznym nie da się raczej opleść. Nawet gdyby w POPC czekały nie 4 mld zł, a 14 mld zł. W niektórych miejscach, to się nigdy nie opłaci. Te miejsca będzie można pokryć tylko siecią mobilną. Pieniędzy jednak brakuje, a lukę w CAPEX na powszechne szerokie pasmo można szacować na 5-9 mld zł. Tym bardziej właściwe jest pytanie o balans pomiędzy tym, czego byśmy chcieli, a tym na co nas stać.

Gdybym sam miał wybierać, czy wolę LTE w moje wsi opodal wału wiślanego, czy sieć optyczną tylko w miejscowościach przy najbliższej trasie krajowej, to oczywiście wybiorę LTE dla całej okolicy. Bo dzisiaj mam tylko 1 Mb/s za 69 zł miesięcznie po WiFi i "światełka" się nie spodziewam. Gdybym było inaczej, to pewnie, że bym wolał dostęp optyczny i przebolał nawet konieczność przekopania rabatek i wiercenia dziur w ścianach. Uważam, że co do zasady dostęp stacjonarny jest lepszy od radiowego.

W omawianej sprawie nie ma jednego słusznego rozwiązania. Są tylko rozwiązania mniej lub bardziej wadliwe. Na miejscu ministra Halickiego zacząłbym od zweryfikowania, co realnie sieci mobilne potrafią zaoferować abonentom, jeżeli chodzi o przeciętne parametry transmisji. Bo dzisiaj w tej sprawie każdy kłamie, jak mu wygodniej. Warto by zweryfikować, co się da wycisnąć dzisiaj z LTE, czy operatorzy potrafią zagwarantować jakieś parametry, choćby do brzegu własnej sieci, kiedy można liczyć na implementację LTE-A. I jakie są realne szanse na 15-20 Mb/s na terminal w technologii radiowej (standard NGA traktuję, jako pewien symbol). Te 15-20 Mb/s, to tyle, ile dzisiaj może dać ADSL2+, czyli stacjonarna technologia dostępowa o największym zasięgu w kraju. Jakie będą realia za 3, 5, czy 10 lat (co także się podnosi) bym się nie przejmował, bo nikt tego nie wiem. My podejmujemy decyzji dziś i tutaj. Parametry sieci radiowej są ważne, bo analiza ekonomiczna zawsze wykaże ich przewagę nad siecią stacjonarną. Ale też dlatego publiczne wsparcie, której kiełzna ekonomikę na rzecz przesłanek społecznych.

Drugim ćwiczeniem powinno być wyliczenie, ile zasięgu takiej przyzwoitej sieci radiowej trzeba by poświęcić na rzecz wymarzonego i priorytetowego "światełka". Dla optycznej nakładki na sieci ADSL2+ nie warto zaniechać pokrycia LTE osiedli w leśnej głuszy. Nie wolno też zablokować 2-3 Mb/s po radiu budowy sieci o wyższych parametrach. Wydaje się, że suwak da się ustawić w optymalnym położeniu – położeniu maksymalnie efektywnego wykorzystania środków publicznych, z zapewnieniem jak największego, racjonalnego zasięgu przyszłościowej sieci optycznej oraz jak najlepszej jakości sieci radiowej.

Potem już trzeba tylko politycznej odwagi, żeby powiedzieć: "na to będzie tyle, a na to będzie tyle, bo dzisiaj uważam, że taki rozdział jest najwłaściwszy". Której to odwagi panu ministrowi serdecznie życzę.