Czy ISP mogą być asami New Connect?

Renesans zainteresowania inwestorów przeżywa na początku roku giełdowy rynek New Connect, na którym handluje są akcjami małych spółek. Prawie wcale jednak nie skorzystali na tym operatorzy z segmentu ISP, których akcje już są notowane na tym parkiecie. Co było tego przyczyną? Który z operatorów ma największe szanse, by stać się gwiazdą tego rynku?

Zainteresowanie ISP pojawieniem się na New Connect jest obecnie niewielkie. Wydaje się, że dziś tańszą i mniej skomplikowaną drogę do pozyskania kapitału są dla nich np. kredyty, czy pożyczki szerokopasmowe.
(źr. materiały prasowe)

Na niezły – teoretycznie – zarobek mogli liczyć inwestorzy giełdowi, którzy pod koniec stycznia tego roku kupili notowane na giełdzie New Connect akcje telekomunikacyjnej spółki Internet Union i sprzedali je miesiąc później. W końcu stycznia bowiem za walory ISP z Wrocławia płacono po 1,42 zł za sztukę, a w końcu lutego już 2,7 zł. W miesiąc można było więc niemal podwoić kapitał, inwestując w akcje Internet Union.

Wszystko to wygląda dobrze póki dynamiki kursu tej spółki nie zestawić z wolumenem akcji, jakie codziennie trafiają do obrotu na warszawskim parkiecie. Średnia na początku roku to 226 sztuk, a w końcu stycznia, gdy akcje oferowane były za 1,42 zł w dziennym obrocie giełdowym było 10 akcji. Tak więc kto je nabył 31 stycznia a sprzedał 28 lutego zrealizował zysk 12,8 zł. Oczywiście, mógł sobie zadać trud i kupować akcje przez dłuższy okres (np. 29 stycznia właściciela zmieniło 300 akcji Internet Union), trudno jednak naprawdę liczyć, że na akcjach wrocławskiego ISP inwestorzy zarobią poważne sumy, mimo dość spektakularnego wzrostu kursu jego akcji. Co więcej, w ostatnim tygodniu nie odnotowano żadnych transakcji tymi walorami, co powoduje spore trudności ze zrealizowaniem ewentualnych zysków.

Zbyt mali, by przyciągnąć uwagę

Przykład Internet Union, choć skrajny, jest dość typowym problemem z jakim zmagają się inni ISP – Sferanet, Korbank, czy Telgam – notowani na New Connect, chcący zainteresować swymi walorami szersze grono inwestorów. W wolnym obrocie publicznym jest stosunkowo niedużo akcji w stosunku do wszystkich wyemitowanych przez te spółki (tzw. free float).

– Nie dość, że są to same w sobie małe spółki, to jeszcze z bardzo niskim free floatem, nie mówiąc o płynności. Moim zdaniem są za małe, żeby trwale przyciągnąć zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych – mówi Marcin Nowak, analityk giełdowy z Ipopema Securities.