REKLAMA

Ene due rabe... Chińczyk łyka żabę

Grozi poważną niestrawnością. Co na język biznesowy tłumaczy się: zagrożone jest circa about 25 mld dolarów rocznych przychodów. Huaweia, bo o nim oczywiście mowa i o perspektywie odcięcia go od ekosystemu Androida, czym straszy Wujek z Ameryki. Chiny się ugną pod presją USA, albo Huawei zapłaci poważną cenę. Cała afera może jednak przynieść zupełnie nieprzewidziane skutki dla rynku mobilnych urządzeń.

Partnerzy i sojusznicy okazali się głusi na ostrzeżenia Departamentu Stanu o back-doorach w sprzęcie sieciowym Huawei. Prezydent USA najwyraźniej uznał, że nie ma co z nimi gadać, i że sprawę trzeba załatwić na własnym podwórku, gdzie prezydentowi się nie odmawia.

Google odmówić nie może, bo na zakaz zagranicznej współpracy są w amerykańskim prawie paragrafy. Huawei – co by nie myślał o determinacji amerykańskiej administracji – musi chociażby oszacować ryzyko odcięcia produkowanych po 19 sierpnia br. urządzeń od pełnego ekosystemu Androida.

Trzeba przyznać, że Chińczycy zostali przyduszeni do ściany. Groźby odcięcia od budowy sieci 5G chyba nie podziałały i szybko straciły urok sensacji, zwłaszcza że temat jest dosyć niszowy. Problem dostępności produktów Google na telefonach marki Huawei i Honor ma zupełnie inny charakter, bo dotyczy milionów użytkowników tych urządzeń na całym świecie. Ten temat nie straci tak szybko na atrakcyjności.

Tyle od strony PR-u. Od strony twardych faktów, to mówimy o biznesie na 200 mln telefonów rocznie, jakie sprzedał w ubiegłym roku Huawei. Za 50 mld dolarów. Z 45-proc. wzrostem przychodów z segmentu produktów konsumenckich, który w ub.r. zdystansował pion produktów sieciowych Huaweia. Połowa jego biznesu to Chiny, więc przyjmijmy, że zagrożona jest połowa sprzedaży (na macierzystym rynku Huawei sobie poradzi). Jeżeli Amerykanie odetną im Androida, to zagrożona jest bardzo poważnie.

Ja tam nie za bardzo wierzę w tego jokera, którego Huawei rzekomo trzyma w rękawie, rzuci na stół i weźmie lewę. Jest faktem, że producent od lat rozwija system LiteOS i nawet instaluje go na smartwatchach i smartbandach. Jest bardzo prawdopodobne, że pracuje również nad pełnym ekwiwalentem dla Androida i coś tam ma w laboratoriach. Myślę, że takiego „cośka” ma każdy duży producent smartfonów. Zresztą wiadomo, że Samsung wspiera projekt Tizen, a Xiaomi Amazfit. Tylko że wszystkie te próby – przypomnijmy: Bada, FirefoxOS, Ubuntu Touch, MeeGo – pozostają niszą, lub kończą się spektakularną porażką, jak Windows Mobile. Rynkiem rządzi Android z okopanym na swoich pozycjach iOS.

Huawei może rzucić na stół swojego Hongmenga, ale jeżeli nawet osiągnie globalny sukces, to zajmie mu to długie lata. Nie może być inaczej. System potrzebuje czasu, by się „wygrzać”, i by powstał wokół niego ekosystem porównywalny do Google Playa i AppStore’a. Klienci zaś nie będą czekali – przynajmniej klienci w Europie, Ameryce Południowej, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii. Na tych rynkach Huawei musiałby stracić, co w pocie czoła przez ostatnie 10 lat wypracował. Prawdziwy ban na Androida byłby więc bolesny, bardzo bolesny.

Na marginesie, trudno się nie uśmiechnąć na ostatnią prolongatę dostępu Huawei do Androida. To jak? Przed 19 sierpnia produkty Huawei nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa USA, a po 19 sierpnia już będą stanowić? Ale to tak tylko na marginesie. Wszyscy wiemy, że nie o bezpieczeństwo chodzi, i że Amerykanie (bez względu na uroczy styl ich prezydenta) mają swoje argumenty w sporze z Chinami.

Tej wojny nie toczy się, aby zabić Huaweia, ale by wymusić na Chinach ustępstwa. Producent może się jeszcze wywinąć. Zwłaszcza, że posunięcie Amerykanów jest tyleż bolesne, co PR-owo słabe. Wątpię, by dzięki temu USA zyskały w oczach światowej opinii publicznej. Z drugiej strony Chiny muszą liczyć straty nie tylko Huaweia, ale setek i tysięcy innych swoich firm. Może się więc okazać, że producent telefonów będzie – przypadkową – ofiarą tej wojny.

Co mnie jeszcze zastanawia, to co o całej sprawie myślą sobie szefowie innych firm produkujących komórki? Nie tylko Xiaomi, Meizu, Lenovo, czy Oppo, które same łatwo mogą stać się przedmiotem amerykańskich sankcji – także szefowie dzisiaj bezpiecznych: Samsunga, LG, Sony, HTC czy Nokii. Czy nie nachodzą ich refleksje, jak łatwo Amerykanie mogą położyć im biznes?

Nie wiem, czy właśnie prace nad alternatywnymi mobile OS nie zaczynają gwałtownie przyspieszać, i czy za 10 lat nie będziemy mieli kilka pełnowartościowych ekwiwalentów dla Androida. Byłoby ciekawie i z pożytkiem, bo rynek smartfonów zrobił się przerażająco nudny.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi